Może to być rozgrzewka przed Tour de Pologne ihihihih
Może to być rozgrzewka przed Tour de Pologne ihihihih
ha! no i popoludnie i wieczor minely zgodnie zplanem - w zwiazku z zalatwianiem spraw, w trakcie ktorych konsumpcja jest niemozliwa a cisnienie lekko skacze, nie zjadlam juz nic. oczywiscie w okolicach 22:00 wlaczylo sie male ssanko ale dalam rade.
jak milo jest sie obudzic bez kaca pojedzeniowego
na dzis przewidziane podobne menu.
musze tu troche popisac, bo dzis taki dzien, ze cos glodna jestem. tzn nie tyle glodna co mam chetke ciagle podjadac. wiecie zapewne o co mi chodzi
najwazniejsze to wypelnic sobie zajeciami te piewsze dni dietowania. bo jak sie siedzi w domku to neci wszechobecne jedzonko. wiec dzis ide na zakupy, a wlasciwie tylko spacer po sklepach. nie lubie jadac w centrach handlowych a do hipermarketu nie wleze (tak na wszelki wypadek ). buty sobie sprobuje upatrzec.
a jakie Wy macie metody na niemyslenie o jedzeniu/diecie?
robić coś co wymaga myśleniaZamieszczone przez Polla
a tak na serio to jest ciężko, bo jak wejdzie do głowy myśl o jedzeniu to uuu ja ewentualnie przegyzam coś małokalorycznego. A na niemyślenie o diecie ? -hmm, cóż ja to cały czas myślę, a to jest związane z tym, że kontroluję co i ile mogę zjeść.
pozrdawiam
op
[/quote] robić coś co wymaga myślenia [/quote]
no i tak zrobilam - skupilam sie na pracy (wiem, poszlam na latwizne ). w kazdym razie podzialalo i chetka na jedzenie przeszla.
nie bedzie mnie przez 2 dni wiec odezwe sie w sobote. moze nie narozrabiam przez ten czas
trzymajcie sie
heloooooooooool!
jestem i melduje, ze bylam grzeczna. tzn zjadlam dzis troszke lodow ale chyba wyjdzie mi to nawet na zdrowie.
nie chce zapeszac ale chyba bedzie dobrze
nie chce mi sie dokladnie liczyc kalorii ale po paru latach dietowania wiem kiedy przekraczam wyznaczona granice. dzis doszlam do ok. 1300 ale wiem, ze jutro bede miala wyczerpujacy dzien w pracy wiec wszystko sie wyrowna.
hej. weekend minal cudownie pod wzgledem towarzyskim ale gorzej jesli chodzi o diete. wczoraj niestety przyjelam 3 male piwka.
dzis natomiast byl obiad u babci. wiecie same jak to wyglada: schabowy, ziemniaki, jajeczka w majonezie, ciacha. ale bylam twarda i rano z premedytacja zjadlam 200 kalorii. u babci, przyznaje sie, zjadlam 1,5 schabowego ale on cieniutki byl (mocno stluczony znaczy), 2 male ziemniaczki i sporo surowki. oczywiscie za mala ilosc ziemniakow zostalam scignieta ale nie uleglam. nie tknelam tez ciast, bo nawet nie mialam na nie ochoty. jajka z majonezem tez nie stanowily zagrozenia. zjadlam 4 kanapki. ale kanapki bez pieczywa jadlam plasterki poledwiczki z pomidorem i cebulka.
i przypomnialam sobie jak rok temu na takimze imieninowym obiecie ciocie mnie chwalily, ze figure modelki mam
i tak sie zastanawiam: kiedy z polskiej tradycji zniknie to usilne namawianie do jedzenia ziemniakow, ciast, jajek? przeciez to wlasciwie fizycznie niemozliwe jest, zeby jesc wszystko co jest na stole.
a zapomnialam o istotnym szczegole:
1. wczoraj 80 min. jazdy rowerem (z gorkami),
2. dzis 50 min. jazdy rowerem (z gorkami i mala iloscia powietrza w tylnym kole = duzo pedalowania a maly efekt przemieszczenia).
wczoraj mnie troche przewialo i pol dnia spedzilam w lozku. podjadlam nieco wiecej i wyszlo ok. 1300 kalorii. mysle, jednak, ze rekompensuje to 70 min. jazdy miejskiej rowerem (wlacznie z wnoszeniem go po przeroznych schodkach).
od tygodnia maltretuje udziska przyrzadem z NAJ - takie plastikowe z wypustkami (tak, to z pewnoscia przyrzad do matretowania ud tylko i wylacznie). czy ktoras z Was korzystala z takiego narzedzia? dziala to?
wczoraj byl kiepski jedzeniowow dzien - znowu ten dzien kiedy ciagle chce sie cos podjadac. nie poszlo zle, oprocz kromki chalki z maslem i niewielkiej ilosci martini wpadek brak.
pojezdzilam tez z 30 min. rowerem.
dzis truskawki + czeresnie. nie wiem czym to sie skonczy
Zakładki