I przychodzi taki poranek jak dziś, wchodzę na wagę i znowu trochę mniej!!! I przestaje być ważny poniedziałkowy egzamin, to że herbata zeilona mi się skończyła czy jakieś inne mało ważne rzeczy!

Nie wiem jak to jest, ale jak ktoś (najczęściej mama telefonicznie) pyta mnie co porabiam, to jakoś najnaturalniej byłoby jej odpowiedzieć "Odchudzam się". Bo w zasadzie to zajmuje cały dzień! Co zjeść? O której godzinie? Ile to ma kalorii? Czy to jabłko nie ma za dużo cukru? Co zjem jutro? Czy utrzymam POTEM osiągniętą wagę? A może to nie jest normalne...