Ja sopdnie też noszę zależnie od firmy - np w housie idelanie pasuje na mnie 31, ale juz w Oxide, co to się niedawno otworzył u nas 32 było trochę przyciasne. Ale strasznie mi się u nich te spodnie podobają, więc chudnę żeby się wcisnąć w któreś :> W ogóle to chciałabym mieć 27, bo taki rozmiar zawsze jest w sklepach. Ale 29 myślę też jest dobrze :] Raz takie miałam, ale chyba były troszkę zaniżone bo teraz tez w nie fajnie wchodzę, niestety są przetarte na udach, bu :(
mikamaly Ty widzę że długonoga, bo ja zawsze noszę 32, a i to troszkę za długie czasem. A mam 165 cm i nogi proporcjonalnie chyba normalne, ani krótkie ani długie :]

Z mojej siłowni do końca tygodnia nici :/ Znalazła się książeczka ubezpieczeniowa, więc poszłam do tego lekarza - powiedziała (jak ta u którek byłam poprzednio) że nic mi nie jest, że może było, ale się wyleczyło O.o W każdym razie mam siedzieć w domu i próbować to zaleczyć do końca - i to chyba jest akurat dobry pomysł, może rzeczywiście powinnam się trochę pokurować. Zobaczymy co to będzie w poniedziałek.

Co do tych nieszczęsnych kurtyn i diet, to ja jednak kolejny raz sie przekonałam, że muszę przynajmniej przez jakiś czas mieć ułozony jadłospis, którego sie muszę trzymać. Inaczej jest "a tu se zjem troche, a tam tylko jedno" no i straszne rzeczy z tego wychodzą.
Ta gazetową dietę mam dopiero 2gi dzień i jestem zadowolona bardzo jak narazie. Tam są takie w miare normalne rzeczy - np. na śniadanie musli, na obiad jakieś mięsko z zupą, na kolację sałatka czy kanapka. Dzisiaj na obiad miałam cytuję: "talerz zupy pomidorowej czystej z 30 g makaronu, ryba gotowana w warzywach (150g), ziemniaki gotowane (100g), surówka z cykorii z sokiem z cytryny, szklanka herbaty owocowej bez cukru". Zupę sobie odpuściłam bo chyba bym pękła, gdybym miała to wszystko zjeść. Resztę w ten sposób - zrobiłam bulion z kostki rosołowej i wrzuciłam fileta z ryby i mieszankę warzywną (było śmiesznie, bo okazało się że mieszanka ma jakiś sos, przez co była 2x bardziej kaloryczna. Na szczęście sos był w postaci zamrożonych jakichś kostek, więc się go wyrzuciło :P) i to się pogotowało trochę, do tego ugotowałam te ziemniaki i zrobiłam surówkę z pekińskiej (bo gdzie będę za cykorią latać jak to drogie) z odrobiną oliwy. Bardzo dobre było :] Przy tego typu dietach się trzeba wprawdzie trochę nagotować, ale ja gotować lubie i nawet mam na to czas, bo zajęć mam mało. W dodatku jak już gotowałam to dla mamy i mojego mena - w ogóle przez moje odchudzanie mama zaczęła kupować ciemny chleb a tata przerzucił się z coli na soki (w kartonach, ale zawsze coś) i do pracy chodzi na piechotę. Więc mam na nich zbawienny wpływ ;]
ok, lecę bo się rozpisałam. Jutro z dietką mam nadzieję będzie tak samo, napiszę wieczorem, szczególnie że jutro ważenie i mierzenie. Mam nadzieję że coś ruszy. Pap :] :*