podoba mi się to nastawienie
mam nadzieję, że nie zabraknie optymizmu. w razie czego zawsze oddam trochę mojego!
pozdrawiam :*
podoba mi się to nastawienie
mam nadzieję, że nie zabraknie optymizmu. w razie czego zawsze oddam trochę mojego!
pozdrawiam :*
Podpisuję się pod tym bo mam identycznieale ja zawsze sobie muszę nałożyć jakąś presję mam dość drakońskich diet, ale wiem, że jak takowej nie zacznę to nigdy nie uda mi się schudnąć. wiem to, bo znam siebie. hm, cóż nie będę się nad sobą użalać, tylko od jutra "d**a w troki", jak mówią na śląsku i do przodu.
Nathka, walczymy!!!
Pozdrawiam, trzymaj się
Miłęgo weekendu
uf, długo mnie tu nie było, a to wszystko przez egzaminy na studiach dieta poszła w odstawkę, na szczęście udało mi się nie przytyć teraz pozostało mi tylko zebrać kilka podpisów w indeksie i mogę startować w kolejny semestr
ciężko na to pracowałam i mam ferie prawie dwa tygodnie spokoju zgadnijcie na co je wykorzystam... jasne, że na dietę :P nie wiem tylko czy startować znów ze zmodyfikowaną 13nastką (w końcu byłam na niej tylko 1 dzień, więc chyba mi to nie zaszkodzi), czy zrobić sobie taką oczyszczającą. a może south beach? nie wiem sama dzisiaj zaczęłam dzień od kawy z cukrem, żeby w razie czego, gdybym jednak zdecydowała się na kopenhaską, móc zaliczyć dzisiaj dzień 1. jeszcze pomyślę, spojrzę w kalendarz
acha, acha: wyjazd w góry nieaktualny - miały być narty, a w miejscowości, do której się wybieraliśmy wyciąg nieczynny z powodu braku śniegu. buuu, a z drugiej strony jest mi to trochę na rękę, bo z moim aktualnym wyglądem nie czerpałabym z tego stuprocentowej frajdy
śmigam was po odwiedzać i jadę na sunę
dziękuję za dobre słowa!! :*
ehh egzaminy - męczarnia dla człowieka.
dwa tygodnie na dietkę? to tak jak u mnie.. ale chyba wcale się nie cieszę - znając mnie będę miała 9039403 więcej okazji do złamania moich przyrzeczeń dietkowych
ale w Ciebie wierzę i pamiętaj: UDA SIĘ niezależnie od tego jakiej dietce teraz się poddasz!
ja również dziękuję, że o mnie pamiętacie, ocomichodzi, gduszko
leń jakiś we mnie siedzi i ruszyć się nie chce. nie ćwiczę, diety też nie zaczęłam. nikt mnie nie kontroluje, nie mam faceta, który stałby nade mną z i groził palcem, że taka to ja gruba i taka fe tak myślałam co by na to poradzić i... powiedziałam mamie poinformowałam ją, że jutro zaczynam dietę kopenhaską i że ma mnie wspierać, m.in. poprzez nie znoszenie do naszego wspólnego domostwa czekolady z bakaliami, paluszków beskidzkich i jogurtów jogobella z muesli, winogronami i figą (potrafię zjeść 3 naraz ). zawarłyśmy umowę, że kiedy już zejdę do moich upragnionych 58 kilogramów otrzymam "gratyfikację" w postaci... hm jeszcze się nie zdecydowałam
zatem od jutra liczę od 13 w dół. przyznam, że mało entuzjastycznie do tego podchodzę, ale czemuż się dziwić - dieta nie należy do przyjemnych gduszko i tak sporo wytrzymałaś, a skoro jest to dla ciebie aż tak uciążliwe, może lepiej spróbuj czegoś innego? w każdym razie nie zwieszaj nosa na kwintę - do wiosny jeszcze trochę zostało, a już na święta wielkanocne będą z nas laski
nathka ciesze sie, ze wracasz Wiesz, ja ta diete tez przezylam 1,5 raza, teraz kolejne pol Moze i bym wytrzymala, ale czasami czulam, ze zaraz zemdleje+bol glowy non stop a ja musze pracowac i jakos sie trzymac do tej 2 w nocy Teraz jest ok, dietke dalej trzymam a waga spada Malo jem ale nie moge wiecej po kopenhaskiej...
Trzymam kciuki i bede zagladac! :*
dzieńdoberek
popijam poranną kawę, a zaraz ruszam na siłownię i saunę załatwiłam sobie ze znajomą, że będę wpadać całe dwa tygodnie od poniedziałku do piątku wprawdzie to tylko 30 minut siłowni i tyle samo sauny, ale zawsze coś jak wrócę to do was zajrzę, bo muszę jeszcze poszukać spodni z dresu trzymajcie się dzielnie :*
Zakładki