Dziewczynki moje kochane: Agatko, Ziutko, Reniu, Saro!
Poradziłam sobie w święta i radzę sobie codziennie dzięki Wam, przecież o tym wiecie chyba no nie??? Mam nadzieję!
Wczoraj zjadłam tak mniej więcej:
pomiędzy 7-15:00:
* musli z owocami własnej roboty z wrzątkiem i mlekiem 2%
* trzy kromki chaber + 5 plasterków schabu pieczonego (wędlina z folii z nieszczęsnej paczki ale nawet niezła)
* dwie herbatki herbapol (1.spalanie)
* trzy jabłka
* kawa rozpuszczalna z mlekiem
* musli na sucho
obiad: talerz zupy kapuśniak z kiszonej kapusty na kościach wp

wodne aero - superek

sałatka z tuńczyka (tuńczyk w sosie własnym, kukurydza też z puszki, torebka ryżu, 2 jajka, kilka korniszonów, parę plasterków sera żółtego, 3 łyżki majonezu, sól ziołowa na smaczek) + jedna kromka pełnoziarnistego + herbatka 1.spalanie

Zaczęłam teraz pić herbatki z herbapolu których jest 3 rodzaje, narazie zaczęłam pierwszy etap: spalanie. Zakończyłam już te z vitaxu. Może sprawiły, że w świeta nie przytyłam, tylko moja waga utrzymała się na przyzwoitym poziomie??? Nie wiem sama, bo jest to zjawisko niezbadane. Jedna panie z pracy mi dziś rano powiedziała, że połowę mnie nie ma. Ale myślę że to taki żart. Powiedziałam jej że schudłam tylko 2 kg Przecież jej nie powiem że 9, bo padnie z wrażenia!

Dziś w pracy mam też sałatkę z wczorajszej kolacji i 3 kromki chleba pełne ziarno. Innego pieczywa już wcale nie jem od jakiegoś miesiąca już na pewno. Hihi. Jak nie mam ciemnego, to jem chaber lub wafle ryżowo-kukurydziane. Już mi nie smakuje biały chleb nie mówiąc o bułce! Kupuję tylko dzieciom jak chcą. Teraz mi zachorowały i bardzo bolą je gardła, nie chcą nic jeść. Lejek wychodzi, a przecież było zimno. No ale kto ma dzieci to wie, jak to jest.
Leżą słodycze w szafce z tej mojej paczki co dostałam w pracy przed świętami, leżą słodycze które dzieciaki dostały na święta od babci czy wujka. Leżą w lodówce placki od teściowej. A nich sobie leżą, placki najwyżej wyrzucę, mąż nie jest w stanie sam tego przejeść, choć bardzo by chciał Słodycze się nie zepsują, jak dzieci będą zdrowe, to spokojnie sobie zjedzą. JA NA PEWNO TEGO NIE RUSZĘ choćby mi było nie wiem jak szkoda.
Zauważyłam np. u teściowej, ze ona nic nie wyrzuca co zostało z obiadu czy kolacji. Albo nas namawia, zjedzcie, bo szkoda wyrzucić, a że my nie bardzo chętni byliśmy, to teścia namawiała, w końcu gdy i on nie dał rady, sama usiadła i zjadła, "bo przecież psu nie dam" A to jedz sobie na zdrowie - pomyślałam, kobieto, skoro twój brzuch to śmietnik, to jedz, zjadaj te resztki których nikt już nie może! Mój mąż twierdzi, ze niektórzy ludzie nie mieli w dzieciństwie tyle jedzenia co teraz i to pozostało, takie coś - SZKODA wyrzucić, choćby się miało zjeśc na siłę. Ja namawiana czasem przez babcie w dzieciństwie, też miałam taki problem, nie mogłam już, ale głupio było nie zjeść i jadłam. Teraz nigdy nie namawiam moich dzieci do jedzenia, bo nie chcę żeby przeżywały takie koszmary w dzieciństwie co ja. Jak nie możesz nie jedz, nigdy nie jedz na siłę. To można usłyszeć w moim domu. Myślę że warto to zaszczepić w dziecku, bo nawyki z dzeiciństwa później ciągną się długo, tak jak za moją teściową. Ale się nawymądrzałam, ale kiedyś może ktoś to przemyśli sobie i uchroni swoje dziecko przed otyłością?

Pozdrawiam wszystkich którzy to czytają i życzę samych sukcesów w odchudzanku!!!