ten system jest o wiele bardziej skomplikowany... brzuszki to pikuś... zbieram i tracę zetony.. jest cały cennik ile za co dostaje i ile za co tracę... i pomijając efekty... to niesamowite doświadczenie... na razie jest cholernie trudno bo raz sie lamie i jem ale zaraz muszę sie ukarać... jestem swoim sędziom i sprawiedliwym bezwzględnie egzekwującym prawo (wszystko spisałam w kontrakcie z sama sobą) a druga strona (ta jedząca źle) teraz jest w fazie buntu... jak dzieciak... to były okropne dni wojny:P
np wczoraj... 1200kcl w dzień i poszłam na imprez, tam jakby "zapomniałam o zasadach" i najadłam sie słodyczy dożo za dużo...(razem 2000kcl) myślałam sama przed sobą "to sie nie liczy hehe" ale rano zabrałam sobie za karę żetony, a że przewinienie było duże to i żetonów dużo straciłam... (wszystko dokładnie wyliczone)

dziś praca a tam jedzenia pysznego wszędzie dookoła... i znów zbuntowany nastolatek wołał jeść... i jadłam i kalorycznie wyszło dużo (1700kcl) ale prawie nie jadłam słodyczy tylko owoce a na obiad sam makaron... czyli bunt nadal ale już z większym rozsądkiem...

no cóż po tylu dniach zbierania mam 8 żetonów a nagle uświadomiłam sobie, ze potrzebuje pilnie czegoś co mogę dostać za 40 żetonów (inaczej nie mam mowy)... no i mobilizacja... tylko kurcze jutro jestem zaproszona na obiad... jak tu wyjść z tego rozsądnie? o dyspensach mowy być nie może :/

karne brzuszki za kawałek ciasta zrobię już jutro bo dziś nie mam sił...10h w pracy starczy...
wiem, że to wszystko brzmi kosmicznie ale to tak na prawdę nie chodzi już o odchudzanie tylko o kontrolę nad samą sobą a to umiejętność która przyda mi się na całe życie... proszę o wsparcie bo to bardzo trudne :/

najgorsze jest to, że jak przed chwilą weszłam na wagę to było prawie 49kg... kurcze :/