PODSUMOWANIE - DZIEŃ 145 - 27 dzień z ******l Pro Lite (2 kaps)
kalorie: 1094,00
ćwiczenia: 1 przystanek na piechotę
Nastrój trochę lepszy, ale czy zamrożenie własnych uczuć jest rozwiązaniem na dłuższą metę?
PODSUMOWANIE - DZIEŃ 145 - 27 dzień z ******l Pro Lite (2 kaps)
kalorie: 1094,00
ćwiczenia: 1 przystanek na piechotę
Nastrój trochę lepszy, ale czy zamrożenie własnych uczuć jest rozwiązaniem na dłuższą metę?
PODSUMOWANIE - DZIEŃ 146 - 28 dzień z ******l Pro Lite (2 kaps)
kalorie: 1013,80
ćwiczenia: hantle
Piwo, papieros (a ja nie palę przecież.............), wielki smutek....... żal....... Powiedziałam mu co czuję, że będę o niego walczyć i ze będę mieć nadal nadzieję, czy on tego chce czy nie..... Tylko, że nie wiem jak długo będę w sobie pielęgnować te miłość, nie wiem na ile starczy mi sił........ Nie wiem czym go do siebie przekonać skoro tak bardzo przeszkadzają mu moje wady........ Schudłam i co? Facet, którego kocham nadal patrzy tylko na wnętrze, które u mnie jest nie do zaakceptowania. Woli mnie jako przyjaciółkę, z własnym silnym zdaniem, ostrymi ripostami, stanowczością niż skłonną do rezygnacji z marzeń DZIEWCZYNĘ..... Mogłabym stać się dla niego słaba, bezbronna i uległa, ale takiej mnie nie chce - mimo, że takiej właśnie dziewczyny szuka. Byle nie mnie. Do mnie te cechy nie pasują, a ja nie chcę być jego przyjaciółką.... I co ja mam robić? Nie zerwę z nim kontaktu, bo wtedy to przyschnie do pewnego momentu, ale jak go znowu zobaczę to to uczucie odżyje ze zdwojoną siłą...... I wiem, że tak właśnie będzie. Nie mogę zamilknąć i zerwać kontaktu z nim, bo muszę go mieć, ale nie mogę też dalej w to brnąć z taką samą nadzieją jak wcześniej....... Sytuacja ciężka ale nie poddam się. Schudłam tyle kilogramów, a którymi walczę od dziecka - to z nim mi się nie uda.....? Paradoksalnie wszystko zaczęło mi się udawać więc teraz będę cierpieć z powodu nieszczęśliwej miłości...........
czesc
tak patrze, co do kcal to niewiele tego jedzonka, nie jestes głodna?
ej, nie przejmuj sie! jesli Cie chłopak nie chce, to nie jest Ciebie wart
a schudlaś chyba dla siebie, co?
czytałam wiele razy, ze jak sie schudnie, to nasze zycie sie nie zmieni, w sensie
-milosc
-praca
itd
to chuniemy dla siebie, by sie lepiej czuc
by czuc sie ok w swoim ciele
to dla zdrowia ciala i duszy...
Trzeba żyć, a nie istnieć!
Cześć Jenny!
Też słyszałam, że po schudnięciu nic się nie zmienia w sferze uczuciowej, że nadal to tylko my, beznadziejni, pełni wad, odpychający i przekreśleni na samym początku.
A mimo to, każda z nas ma jednak nadzieję, że w jej przypadku będzie inaczej.... Ja miałam, i nadal kur.... mam! Nie wiem, powinnam się załamać (w sumie to tak się stało), powinnam płakać (i płaczę), powinnam robić głupie rzeczy (to chyba jeszcze przede mną.....) i powinnam stracić nadzieję, ale nie mogę jej stracić, bo tak bardzo chcę go mieć tylko dla siebie, poczuć jeszcze kiedyś jego pocałunek na sobie, dotyk, przytulić się do jego ramienia i czuć, że mnie strasznie mocno kocha..... Wiem, że to dużo i pewnie nierealne, ale mój mózg nie chce tego zaakceptować i wypiera te wszystkie fakty... Jest mi totalnie pusto, nie mam po co się budzić, nic mi się nie chcę. Kiedyś zjadłabym pół lodówki z rozpaczy a teraz w ogóle nie jem.........
Aha, odpowiadając na Twoje pytanie, to 1000 kcal w zupełności mi wystarcza. Jem zazwyczaj 5 posiłków, czasem jak mam mniej czasu to 4, ale nie mniej. Nie czuję głodu, mam dużo siły. Poza tym, jak już przestane być na 1000 kcal to mój limit wcale nie zwiększy się drastycznie, liczyłam ze mogę jeść maksymalnie 1400 kcal, aby nie przytyć. A zanim dojdę do tylu kalorii, to miną pewnie ze 2 miesiące, bo nie chcę już nigdy być gruba i chcę wyjść z diety rozsądnie i powoli.
No to Majussia, rozpoczynamy naszą rozmowę........
A propos tego co napisałaś mi w innym temacie, czy chciałabym być z kimś wywalczonym? Chciałabym. Poczułabym się wreszcie wartościowa. Chcę, żeby ktoś mnie pokochał, chcę patrzeć drugiej osobie głęboko w oczy, przytulać się...... Brakuje mi tego bardzo. Zawsze uważałam, że jestem na tyle silna by być już do końca życia sama. Ale teraz to uczucie spadło na mnie tak nagle i dziwnie i nie potrafię się pozbierać. Chcę z nim być, ponad wszystko. I jeśli to się nie uda to nie chcę nawet przewidywać co się ze mną stanie, pod względem emocjonalnym. Będę wrakiem. Smutnym, samotnym człowiekiem, który resztę swojej drogi spędzi sam.
Teraz jestem na etapie, że mogłabym być z nim blisko, chociaż 5 minut. Potem nawet cierpieć z rozłąki ale chociaż trochę go poczuć. Wczoraj rozmawialiśmy bardzo poważnie, z jednej strony trochę ulgę czuję, że wszystko powiedziałam, ale z drugiej, gdybyśmy nie gadali to zrobilibyśmy co innego, bardzo przyjemnego, poczułabym go wszędzie, byłby tylko mój, zniknęło by widmo tamtej dziewczyny. Przez moment byłby tylko mój. Może potem czułabym się jak szmata, nie wiem, trudno. Ale byłby chwilę ze mną. A tak ostatnie chwile razem przegadaliśmy, ja oczywiście płakałam.... Eh, znowu ryczę........ Nie mam już siły........
Posluchaj mnie
przerabialam to co ty i powiem ci cos - bylam wtedy chyba w twoim wieku... taka milosc niszczy - zabija wypala
ty sie spalasz i wypalasz a on nie daje nic
Musisz sie otrzasnac - spojrz na siebie jak piekna kobieta jestes
Czy naprawde do kochania samej siebie potrzebny ci on?
Szacunek do wlasnej osoby to tez duzo - nie trac tego
i nigdy nie trac siebie na rzecz innego czlowieka
nie warto
przejdziesz przez koszmar podobny do mojego - zrozumiesz
bedziesz miala tyle lat co ja - bedziesz sie sama z siebie smiala
kochana usmiechnij sie i uszka do gory
Wlasnie prace koncze - nie mam niestety w domku neta
ale obiecuje ze jutro tu przyjde
i chce zobaczyc choc maly usmiech na twojej twarzycce
ps - przeczytalam caly twoj watek dlatego tak pozno odpisalam
od ponad 100 dni jestes na 1000 kcal
czy wiesz ze na tysiacu powinno sie byc non stop max 5 tygodni?
chudniesz - ale zastopuje ci sie i wroci strasznie szybko
nie rob sobie tego
przejdz juz na 1200
juz dawno powinnas przejsc!!!!
"W konfrontacji strumenia ze skałą, strumień zawsze wygrywa - nie przez swoją siłę , ale przez wytrwałość" Budda
21 kg za mna - 21 kg przede mna - Strona 1484 - Grupy Wsparcia Dieta.pl
Wiem, że nie powinno się tak długo ciągnąć 1000 kcal, ale tylko to na mnie działa. I tak jestem szczęśliwa, że chudnę te 0.5kg/tydzień. Kiedyś tyłam 1kg/tydzień na tej samej diecie.
Co do faceta, to wiem, że powinnam mieć szacunek do siebie, wiem, że ja sama wyznaczam swoją wartość. I długi czas nawet sądziłam, że już nigdy się nie zakocham tak płomiennie i namiętnie. Że już nigdy nie poczuję tych dreszczy na widok faceta, motyli w brzuchu przed spotkaniem z nim, przyśpieszonego tętna. A jednak znowu poczułam, ale niezbyt szczęśliwie.....
Co do destruktywnego wpływu takiej miłości, to ja wiem o tym. Wiem, że będę cierpieć bo już strasznie cierpię. Ale boję się zaprzestać, nie chcę tracić z nim kontaktu, jestem uzależniona od niego. Muszę go widywać, muszę. Jak urwę ten kontakt to wtedy na pewno nigdy nie będziemy razem....
PODSUMOWANIE - DZIEŃ 147 - 29 dzień z ******l Pro Lite (2 kaps)
kalorie: 989,40
ćwiczenia: 70 min jazdy na rowerze
Wpycham i wpycham żarcie na siłę, ale nie mogę przestać o nim myśleć... Jest mi coraz gorzej, coraz bardziej żałuję wczorajszej, szczerej rozmowy. Mogłam nie mówić tego i od czasu do czasu byśmy się spotykali, zbliżali do siebie, byłby tylko mój. Boże, jak ja to przeżyję... Nie dam rady Ja już nie mogę......
Sidex... przeczytałam Twoje posty w temacie o zdjęciach i chciałabym Ci coś powiedzieć. To już nawet nie chodzi o to, czy Ty masz szacunek do Ciebie, ale wierz mi... jeśli będziecie razem, on nie będzie szanował Ciebie...
Mogę napisać to z czystym sumieniem, ponieważ byłam w związku od "drugiej strony", to ja byłam tą osobą, która kochała innego, a była w związku z kimś innym. I nieważne, jak mój narzeczony by się starał, nie ważne ile by w sobie zmieniał... nie był tamtym. On mnie kochał, tak mi się wydaje... A mi cały czas wydawało się, że robię to wszystko dla Jego dobra - zmieniam Mu styl ubierania się, zmuszam do ćwiczeń, zmuszam do wyrwania się z domu rodzinnego... a tak naprawdę powoli zmieniałam Go w kogoś, kto mi się wydawał idealny. Trwało to wszystko 3 długie, nieszczęśliwe lata. Przecierpiałam zerwanie kontaktów z człowiekiem, którego kochałam... i nagle poznałam kogoś w kim się zakochałam. Zerwałam zaręczyny, wyprowadziłam się... i jestem bardzo szczęśliwa. On 3 dni po zerwaniu poznał swoją obecną dziewczynę i też jest strasznie szczęśliwy. Nie mamy ze sobą kontaktu, chociaż szkoda... I napiszę Ci od razu, że nie mam wyrzutów sumienia. Żałuję tylko, że nie zrobiłam tego w pierwszym momencie, gdy zdałam sobie sprawę, że nie kocham osoby z którą jestem...
Tajgete!
Ja też mam za sobą różne dziwne związki, a przynajmniej dość nietypowo się zaczynające. Później jednak byłam szczęśliwa, że stało się tak a nie inaczej. I też zawsze miałam jakiś obraz wymarzonego faceta w głowie. I oni o tym wiedzieli, niektórzy potrafili się "upodobnić" co było dla mnie wielkim ułatwieniem i radością. Miałam prawie "ideał" przy sobie. Jednak te związki się kończyły. Bo wszystko kiedyś się kończy. Swoją drogą jestem ciekawa. czy gdybym była ze swoim ideałem, mogłabym spędzić z nim resztę życia? Czy bym się nim w końcu nie znudziła?
Ale wracając do głównego tematu, dziś czuję się trochę lepiej. Postanowiłam już nie cierpieć, nie mogę płakać, nie mogę być taka słaba. Tyle już osiągnęłam na różnych płaszczyznach życia, że po prostu muszę się podnieść i biec dalej.
Nie będę mu się narzucać, nie będę mu uczuć wyznawać, nie będę świrować. Będę żyć dalej, może moją postawą jakoś go do siebie przekonam. Może zrozumie, że ludzie potrafią się zmienić i że czasem warto jeszcze raz pójść podobną drogą. Tak będę robić, żyć normalnie. Nie chcę na siłę wypierać go z mojej głowy i serca, ale nie będę też się tym zadręczać i katować. Dziękuję Dziewczyny! Bardzo mi pomogłyście.
Zakładki