Zamieszczone przez
sidex
Zgadzam się z Tobą AleXL,
waga może i nie powinna wartościować ludzi, ale tak niestety jest w dzisiejszych czasach. Kult piękna, młodości, chudości (bo już nawet szczupły osobnik uznawany jest za wieloryba - kto by nie był przy modelkach 180 cm i 45 kg wagi).
Najważniejsze jest chyba podjęcie decyzji, bez nacisków innych osób, rodziny, chłopaka, dziewczyny, koleżanki, przyjaciółki, etc. U mnie zwykle odbywało się to w przypływie rozpaczy, smutku, złości, kiedy rodzina mówiła mi, że jestem gruba, że powinnam schudnąć. Chudy nie zrozumie grubego.
Wtedy taka motywacja jest chwilowa, taka na "odwal się", żeby rodzina przestała się czepiać, dla świętego spokoju. I dlatego nigdy nie udawało mi się utrzymać spadku wagi. Teraz jednak nikt mnie do niczego nie namawiał, sama chcę zmienić swoje życie, postaram się wyrzucić osoby działające na mnie destrukcyjnie, czyli dostarczające mi złych bodźców, nakłaniające do pochłaniania połowy pizzy, zapatrujące się w mój "piękny" wygląd. Dość takich ludzi! Chcę otaczać się ludźmi, którym w życiu się powiodło. Wtedy może dobre fluidy przejdą na mnie, złapię wiatr w żagle i odmienię się. Jak udało mi się kiedyś schudnąć 10 kg byłam innym człowiekiem. Raz, że ciuchy mnie nie cisnęły, dwa, że mogłam kupować mniejsze rozmiary, trzy, że czułam się podziwiana - tak, podziwiana. Jak przyszłam na rozpoczęcie roku szkolnego to nie mogli ze mnie wzroku spuścić ci, którzy kiedyś by mnie kijem nie dotknęli. Smutne, ale prawdziwie. I pewnie każdy grubasek ma nie jeden taki epizod na swoim koncie. I właśnie dlatego tym razem mi się uda!
Zakładki