Ale dziś miałam stresy od rana... Normalnie nie mogłam się za nic zabrać. Na moim koncie mam dokładnie zero eurasów. Tyle samo, co w kieszeni zresztą Niestety wydałąm na benzynę, dojeżdżając na ten mój kurs, no i się jakoś przeliczyłam Babcia mnie uratowała, teraz byle do poniedziałku

No i nudy były dziś takie na tym moim kursie, że aż spać się chciało... Mam dylemat, bo kolega-też uczestnik-zaproponował mi dorywczą pracę u niego. Pisanie rachunków. Zważywszy na moje ostatnie problemy finansowe może to i niegłupie? Muszę dobrze przemyśleć...

Jeść mi się dzisiaj nie chciało, tzn. w ciągu dnia mnie jakoś odrzucało od kuchni, ale za to niestety teraz wieczorem mam straszne ciśnienie na słodkie... Trochę sobie pofolgowałam:
chleb + serek light + papryka + coś z indyka, podobno kiełbasa 250kcal
banan i Actimel 180kcal
jabłco i Corny 150kcal
jogurt light maracuja 60kcal
gorący kubek rosół 60kcal + makaron z warzywkami na patelnię, serem żółtym i przecierem 350kcal
płatki cynamonowe + mleko i łyk kakao 150kcal

1200 kcal

Kurcze, myślałam, że więcej zjadłam, ale sięgam pamięcią i nie jest źle, a nawet został mi limit 300kcal Oczywiście o tej porze ich nie zjem hyhy... Ale głupio mi, bo się rzuciłam na te płatki cynamonki młodej, zjadłam garść porządną, popiłam mlekiem i kakałkiem, tak mi się słodkiego zachciało... To chyba przez to, że w ciągu dnia tak nie jadłam - bo ten obiad zjadłam dopiero o 18tej...

Jutro się poprawię, obiadek zjem ładnie przed kursem, koło 12.30, a potem kolacja będzie lżejsza... Bo tak sobie obiecałam. Liczby kalorii się trzymam (do 1500), ale późną porą też mi się zdarza podżerać... Ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że późno też chodzę spać



Pozdrawiam Was, jutro piątek, juuuuupi