Sobotę kończę z bólem głowy

Miałam dziś trochę stresów, bo miałam się uczyć na studia i pisać zaliczenie kursu, a tu od rana w domu szaleje dwójka dzieci (moje sześcioletnie i rok starsza kuzynka). Na szczęście była babcia, która nieco opanowała sytuację i udało mi się popracować od 10 do 14.30. Ale jeszcze sporo przede mną, a już mnie nieco nuży siedzenie przed kompem. Na domiar złego nie zdążyłam dziś zaliczyć mojego spacerku - właśnie wychodziłam, kiedy zadzwoniła ciotka, że przyjedzie wcześniej na gościnę, ech... Trochę się dziś mi ludzi przewinęło przez chałupę, chaos, robienie kawy na przemian z uciszaniem dzieci... Teraz mam chwilkę dla siebie, więc już siadam do rozliczenia dnia:

chleb + serek light + kiełabasa indykopodobna + ogórek konserwowy 250kcal
kisiel truskawkowy z pestkami dyni i słonecznikiem 100kcal
zupa wielowarzywna z kurczakiem i ryżem brązowym 300kcal
kawa + ciasto śliwkowe (głównie śliwki ) 300kcal
2 małe mandarynki + 4 morele suszone 180kcal
serek Babybell 60kcal

1190 kcal + kolacja czyli jabłko z Rooibosem 60kcal = 1250kcal

Na więcej nawet nie mam ochoty - powiem Wam szczerze, że niedobrze mi trochę po cieście Ostatnio czuję, że jak jem coś słodkiego, to potem mi niedobrze. Chyba mój organizm przestawił się już na niską zawartość cukru i jak mu strzelę coś więcej, to już jest ble Dla gości wystawiłam dziś pieguski i czekoladę, a nawet nie miałam ochoty jej wąchać hyhy... Tak sobie myślę, że jak człowiek je te słodkie owoce i nasiona, to mu już dopalacze słodkie nie są potrzebne. Ja zwykle robiłam ten błąd, że jak byłam głodna, to sięgałam po wafelka, Haribo - i tak zaspakajałam na chwilę głód, a już niedługo potem organizm znów domagał się dawki kalorii... słodkich kalorii. Prawię tu, jakbym już wieczność słodkiego nie jadła, a przecież to dopiero 3 tygodnie, i w dodatku z małymi grzeszkami

Ale czuję się fajnie, spodnie są teraz w sam raz, czuję znów żebra pod skórą i wałki się takie mniejsze zrobiły

Miłego wieczoru Dziewczynki