zatem do soboty![]()
zatem do soboty![]()
Dzisiejszy dzień to katastrofa! Przerwałam łańcuszek i czuję się przez to tragicznie...ale już dziś nic więcej nie jem i wieczorem idę na kilkukilometrowy spacer, bo ilość kalorii, jaką dziś wchłonęłam starczyłaby na przynajmniej 3 dni!
ojoj chyba sie zapatrzylas na mnie wczoraj...ja mialam okropnego doła ale dzisiaj juz sie podnioslam i byl ladny dzien) mam nadzieje ze spacerek sprawil ze lepiej sie poczulas
!! i jutro wstaniesz z nowa energia do walki o lepsze JA
)...a za tydzien kupujesz kremik
!!
1 cel 68.5kg-> 65kg osiagniety!!
tutaj walcze ja: http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/s...inear#post3915
No dzisiaj to był koszmar z tym jedzeniem u mnie, ale już myślę, że jest to za mną. Kupiłam sobie słuchawki do mp3, żeby słuchać muzyki podczas chodzenia, które uskuteczniam zamiast jazdy autobusem. Zostało mi 13 dni do badania cholesterolu, więc teraz już koniec z głupim jedzeniem i muszę postawić na owoce i warzywa.
FATTI - oglądałam dziś ten kremik, ale dopiero za tydzień go sobie kupię. I fajnie, że udało Ci się pokonać kryzys!
pestkapl,
jak mierzysz zawartość tłuszczu? Masz wagę?
FELICJA - witam u siebieTak mam wagę z pomiarem poziomu tłuszczu. Kupiłam w Makro za ok.60 zł
A co to za wpadka dzisiaj? Co się stało??
Ja też chcę taką wagę! Boję się tylko, że wpadłabym w obsesję ważenia się, mierzenia tłuszczu etc.![]()
Miałam taką obsesję na początku, ale ponieważ ta waga jest dokładna aż do 100 gram, to się ważyłam codziennie i wkurzałam, że np. kolejnego dnia ważę o 300 gram więcej niż poprzedniego a przecież waga powinna z dnia na dzień spadać.Teraz staram się patrzeć przede wszystkim na poziom tłuszczu i ważę się mniej więcej co tydzień.
Hej Pesteczko
Ja bym zwariowała mierząc jeszcze tłuszczyk :P
Co nas nie zabije...
Tak było:
A teraz z wyznaczoną górną granicą 77kg dbam o nowe życie rozwijające się we mnie
13tc - 64,6kg
Ten post będzie długi, bo muszę się komuś wyżalić, a tu mi to przychodzi naprawdę łatwo...
Dzisiejszy dzień był katastrofą, nie pierwszą i pewnie nie ostatnią, ale znowu się czuję jak worek śmieci...Zdałam sobie sprawę, że jestem już tu tak długo i od czasu , kiedy w ogóle pomyślałam o schudnięciu, już tysiąc razy powinnam się pozbyć tej góry tłuszczu, a ciągle zaliczam wpadki i nie potrafię jeść normalnie...To, czy jem normalnie zależy tylko ode MNIE i sama nie wiem, czemu mi przychodzi tak ciężko przejąć kontrolę nad własnym odżywianiem. U mnie dotyczy to też kwestii zdrowia, bo poziom mojego cholesterolu jest wręcz porażający!
Ale przede wszystkim zupełnie nie wierzę w siebie! Ostatnio brat zobaczył u kogoś z Was zdjęcie chudego brzuszka i powiedział, że ja przecież nigdy nie będę tak wyglądać...No, bo ja właściwie odchudzam się od 4 lat, więc jeśli zupełnie nie widać po mnie efektów, to jak inni mają uwierzyć w moją dietę?!
Dziś w autobusie spotkałam ślicznego chłopaka i pierwsza myśl, jaka mi w takich chwilach przychodzi do głowy, to fakt, że ktoś taki nigdy się nie zainteresuje dziewczyną taką jak ja...A nawet gdyby tak się stało, to myślałabym, że to np. jakiś zakład albo głupi żart, bo przystojni chłopcy nie chodzą przecież z grubymi dziewczynami!!! Jeśli jestem gdzieś z koleżankami i zwróci na nas uwagę jakiś facet, to zawsze myślę, że nie na mnie, ale na moją towarzyszkę! Mam kompleksy, bo nie potrafię sobie poradzić ze swoim ciałem i to mnie zamyka...choć normalnie jestem naprawdę śmiałą i otwartą dziewczyną, ale chyba tylko po to, by ukryć, jak ciężko mi jest z samą sobą...
Uważam moje życie za naprawdę udane, ale kwestia mojego odżywiania przesłania mi czasem radość z tego życia...
Widziałam u jednej z Was zdjęcia, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie...po raz pierwszy uwierzyłam, że naprawdę da się schudnąć...
Dlatego postanowiłam, że to nie może trwać wiecznie...daję sobie czas do Świąt Bożego Narodzenia...Będę wtedy ważyć 56 kg i po raz pierwszy w to wierzę!!!
Nie chcę sobie więcej szkodzić tymi słodyczami, złym tłuszczem i innym świństwem...nie chcę się czuć jak śmietnik, w który wrzuca się wszystko! I chcę w końcu móc powiedzieć, że się sobie podobam...
Plan jest taki ( póki co na 4 dni, bo resztę muszę dopracować i opiszę Wam może jutro ) :
- przez kolejne 4 dni jem tylko owoce i warzywa, ale w ilościach, które pozwolą mi czuć sytość w żołądku
- piję 1,5 litra płynów
- nie jem po godz. 18
- ćwiczę 30 minut ( brzuszki, skakanka, rozciąganie )
- maszeruję m.in. 30 minut
- nie wchodzę na wagę
Wierzę, że wytrzymam te 4 dni, a potem zacznę stopniowo wprowadzać resztę produktów i jednak powrócę do liczenia kalorii, by nie stracić kontroli jak ostatnio.
Trzymajcie za mnie kciuki, bo WASZE wsparcie znaczy dla mnie bardzo dużo.
Pozdrawiam
Zakładki