z całego serducha gratuluję fajnego brzusia
mój musi poczekać na koniec choroby bo jakbym teraz zaczęła ćwiczyć to bym się zakaszlała na śmierć...
u mnie prawie dwa kilo mniej
powodzenia w pisaniu pracki
z całego serducha gratuluję fajnego brzusia
mój musi poczekać na koniec choroby bo jakbym teraz zaczęła ćwiczyć to bym się zakaszlała na śmierć...
u mnie prawie dwa kilo mniej
powodzenia w pisaniu pracki
miłego dzionka.
hihi, kochana, 11 dzień - ja po trzech miałam dosyć.
co do mc donalda - uwielbiam tamtejsze żarcie, mogłabym żyć samym big mackiem. :P ale od dwóch lat jem tam tylko sałatki. są bardzo dobre.
Tylko na sekundę jestem, bo prawie śpię na klawiaturze - ja też miałam dosyć po 3 dniach...
Staszka, jak tak patrzę na Twoje menu.... kto by pomyślał, ze to dieta.pl, fryteczki, biale pieczywo, spaghetti ;D
gratuluję weidera, ja wymiękam przy zwykłych brzuszkach i brzuszkach z podwyższeniem - trza zadomowione sadełko rozruszać
pozdrawiam serdecznie po kilku dniach "niewidzenia"
No ja wiem, że to tu trochę nie pasuje - ale walczę z tym, by nie jeść wszystkiego z proszku jak na razie, bo był taki okres, że tak mi się nie chciało robić czegokolwiek, że potrafiłam na śniadanie zjeść chińską zupkę, na obiad makaron zalany gorącym kubkiem, na kolację czipsy... itd. W pracy i tak zdarza mi się zjeść gorący kubek, ale przynajmniej twardo się trzymam postanowienia, że jem je tylko wtedy, kiedy już naprawdę nie mam co zjeść w biegu.Zamieszczone przez cynamonowa
Wczoraj było bardzo grzesznie, ale wczoraj było mi wolno. Ciastka z orzechami, chrupki, Pepsi, potem na obiad sałatka makaronowo-brokułowo-szynkowo-selerowo-paprykowa z sosem czosnkowym (Sphinx, mi bardzo smakowała, polecam) i na kolację bagietka z kurczakiem, sałatą pekińską, cebulką, żółtym serem i salsą... W sumie wychodzi na to, że po 12 było już bardzo dietowo-ok. Nie wiem jakim cudem udało mi się wczoraj o 2 w nocy zrobić Weidera, no i dziś zaspałam na zajęcia - po raz kolejny. Ciągle zasypiam, czas z tym skończyć. Tylko jak mam wstać o 5 rano jeśli codziennie kładę się o takiej porze...? Ech. Dziś inwentaryzacja w pracy. Ratunkuuuu...
Ostatnio jestem tak zapracowana, że nie mam kiedy spać... Wczoraj skończyłam pracę o 2 w nocy, podczas pracy (od 17) nic już nie jadłam, nie było kiedy, udało mi się tylko wypić małą butelkę wody mineralnej i kubeczek zielonej herbaty - same widzicie, że mam huśtawkę, jednego dnia chrupki i Pepsi, drugiego prawie nic... Taki rozkład tygodnia niestety.
Dzisiaj odsypiałam tę pracę do 10 (w końcu położyłam się o 3), szybko się zerwałam żeby w ogóle zdążyć na zajęcia (ze śniadania nici), potem doktorek przegonił nas po Głównym Mieście (zimno i mżawka, brrr), potem stwierdziłam, że trudno, spóźnię się na kolejne zajęcia (są na styk), ale MUSZĘ zjeść COKOLWIEK i poleciałam szybko do baru mlecznego i wzięłam ekspresem na wynos kopytka z cukrem... Zjadłam je u nas w katedrze, siedząc na korytarzu po turecku na podłodze, nawet nie zdążyłam zdjąć kurtki a dwa ostatnie kopytka połknęłam chyba w całości, bo wszyscy już wchodzili do sali. W efekcie miałam czkawkę przez pół godziny... Potem długo-długo nic, gałka sorbetu truskawkowego i mocna mrożona kawa (zasypiałam już na stojąco), ginekolog, no i dopiero o 23 kolacja z 3 kromek chleba z Filadelfią. Jednym słowem - tragedia.
Nie mogę się doczekać wakacji..! Wtedy będę TYLKO pracować, odejdą dzienne studia (czyli dojazdy po 1,5h w jedną i 1,5h w drugą stronę), będę miała czas dla siebie - chociaż chwilkę w ciągu dnia.
Powinnam kurna dostać jakiś medal za to, że w ogóle jeszcze nie zrezygnowałam z Weidera - bo choć jestem wykończona i wracam do domu o takich porach to zwlekam się w łóżka między 1 a 3 w nocy i odbębniam swoje. Ech... Sama nie wiem jakim cudem. Idę ćwiczyć... Albo lepiej najpierw po słodką, gorącą herbatę. Tak czy siak, dobranoc!
P.S.
Buty przyszły, ale jak tak dalej pójdzie to zamiast tańczyć będę spać na stole.
P.S. 2
Właśnie zdałam sobie sprawę, że dziś mijają dokładnie 2 tygodnie odkąd ćwiczę A6W, dokładnie 14. dzień! <toast>
Muszę przyznać, że jestem z siebie dumna. Chyba nigdy tak sumiennie nie ćwiczyłam.
GRATULUJĘ WEIDERKÓW!!!
podziwiam , podziwiam
Jeszcze troszkę i odpoczniesz
całuski :*
podziwiam za wytrwałość w weiderku. to są okropne ćwiczenia jak dla mnie. ;p
No nie są to najciekawsze, ani najprzyjemniejsze ćwiczenia jakie robiłam... Nużące strasznie, ale świadomość, że jeśli przerwę je choćby na 1 dzień to wszystkie te dni które już odbębniłam pójdą na marne powoduje, że jednak zwlekam się z tego łóżka i ćwiczę wytrwale. Nie zamierzam się poddać, muszę sobie udowodnić, że dam radę - a jak już mi się uda i skończę Weidera to zamierzam sobie rozpisać program na uda+pupę, biust i brzuch, ćwiczyć bardziej kompleksowo.
Z dobrych wiadomości - dostałam podwyżkę, no i jeszcze dostanę premię za tę poniedziałkową inwenturę, ha. Chociaż tyle.
no to bedzie kasiorka na kolejne nowe butki
ja w ogóle Ciebie podziwiam, ze wytrzymujesz. ja przez jakiś czas tyralam po 14 godzin 5 dni w tygodniu, czasem 6. żylam na fast foodach, nie chodziłam na uczelnie.... a Ty tu jeszcze weidera.
pozdrawiam serdecznie
Zakładki