uff, chyba jestem wreszcie na czasie z tym co u Was słychać. u mnie tak sobie: pod czachą kłebi się mnóstwo sprzecznych myśli.
No bo tak, miesznka wedlowska została dzisiaj rano wchłonięta już do końca (całe opakowanie 300dag, więc pewnie ponad 1000kcal), za to wczoraj randkowałam ze steperem przez godzinę a dzisiaj przez pól (czy ktoś wie ile się kalorii na tym czymś spala, bo nigdzie nie znalazłam???). na 19 muszę skończyć referat, poza tym dostałam maila, że mam się stawić 3 stycznia o 9.30 na praktykę, więc jestem cała szczęśliwa a z drugiej strony boję się, że jestem jeszcze za głupia na takie sprawy. poza tym od dzisiaj znowu ostro dietuję (przynajmnije mam taki zamiar) i już przeraża mnie kwestia przyszłego weekendu, bo jadę do przyszywanej cioci, u której jak kiedyś kiedyś byłam przez półtora miesiąca to waga skoczyła na ponad 70 kg a ja zamieniłam się w małego potworka. no nic, jakoś sobie z nia poradzę... przecież te nowe spodnie nie mogą się zrobić znowu ciasne!!!!!
poza tym ta nowa waga pokazała dzisiaj 66kg osłabiając mi motywację i totalnie psując humor. mam nadzieję, że chociaż trochę z tych bonusowych kg to woda...
więc jak widzicie dzień ogólnie beznadziejny, może jutro będzie lepiej!
na razie wypiłam dwie kawy, na obiad mam zamiar zjeść jogurt z owocami z puszki (około 150kcal) a na kolację pierś kurczaka z marchewką (230kcal?) i ewentualnie trochę pieczywka ryżowego...
mam pytanie. wiecie ile kcal ma statystyczny naleśnik? bo takimi czterema w weekend to się najadłam jak głupia, a w środku był tylko mus jabłkowy, który miał max 100 kcal (tak mi się zdaje) więc jak taki jeden naleśnik ma np 50 kcaL to za 300kcal można się najeśc na pół dnia i to jeszcze czymś pysznym...
no nic uciekam pisać referat. trzymajcie się dzielnie. Przestroga dnia: nie ma sensu jeść słodyczy, bo chwila przelotnej przyjemności psuje samopoczucie na długo długo długo dłuuuuuugo!
dzieki, że ze mną jesteście!
magda
![]()
Zakładki