Waszeńko!!! Wyszłam z tego samego założenia co Ty. Co podjadłam to podjadłam. Suwaczka nie cofam bo waga mi padła. A dziś sobie robię dzień tylko jabłka i woda. Pozdrówka!!!
Waszeńko!!! Wyszłam z tego samego założenia co Ty. Co podjadłam to podjadłam. Suwaczka nie cofam bo waga mi padła. A dziś sobie robię dzień tylko jabłka i woda. Pozdrówka!!!
Co za dzień.
Mam okropnie dużo pracy, sama już nie wiem w co ręce włożyć. Audit certyfikujący mam już w kwietniu i sama nie wiem jak to wszystko pójdzie. Stres spędza mi sen z powiek, niemalże. Wykańcza mnie to, już tak dawno nie miałam bata nad głową, nie to, co na studiach Ten audit, to jak taki egzamin z roczny.... I to taki dokładny, od którego wszystko zależy i nie ma poprawek....
Wiecie co? Już dosłownie rzygam tym liczeniem. Chyba zacznę jeść na oko w końcu mam już doświadczenie i wiem, czy to będzie około 1000 czy 1300, a 100 kcal w końcu to nie różnica.
Napisałam niedawno taki pamiętnikowy post w sumie po to , że by wyrzucić to z siebie. Wiecie, jestem jak alkoholik – wagoholik. Choć nie ważę się codziennie, WAGA rządzi moim życiem, jak flaszka życiem alkoholika. Waga i żarcie. Ciągłe myślenie co będę jadła, za ile czasu, ile to będzie miało kalorii, jaki indeks glikemiczny, i jak to się odbije na WADZE..... Mam przewrócone w głowie – waga jest dla człowieka, a nie człowiek dla wagi. Tylko mi nie wychodzi. Dlaczego nie mogę jak inni przypominać sobie o jedzeniu jak jestem głodna??? Zjeść coś i zapomnieć, zająć się czymś innym, tylko myślę: hmmmmm czegoś mało i czy ja aby na pewno powinnam zjeść tego ziemniaka?? Ile ja kalorii pochłonęłam?? 300?? To dlaczego dalej jestem głodna??
Ja nie mam już siły do samej siebie, nie wiem, jak wyrzucić z siebie to ciągłe, wręcz obsesyjne myślenie o jedzeniu. Macie na to jakiś pomysł?? Jak odchudzić mózg??
Nic to. Pisałam w pamiętniku o tym, jak koleżanka mnie ciągała na fitness?? Teraz ja ciągam taką Asię – przyszła raz, biedulka, nic jej nie wychodziło, więc pokazałam jej kroczki w szatni, i teraz ja jej pilnuję . Kondycja sama jej się podciągnie. A powinna chodzić, bo ma sporo „towaru” na sobie do zrzutu. Fakt, że z 20 czy więcej kilogramami nadwagi ciężko jest ćwiczyć – a i człowiek wpada w kompleksy – bo nie wiem czemu, ale strasznie mało prawdziwych grubasków na fitness przychodzi. Ot, takie jak ja które muszą podciągnąć figurę, albo laski ulaaaaa Zupełnie odwrotnie jest na Aqua aerobiku. I nie wiem czemu jakoś tam nie wstydzą się swojego ciała. Może to kwestia braku kondycji i tego, że w wodzie nie obciąża się stawów i nie ma potu??
Od niedzieli wracam do Diety. Teraz nie ma sensu – w sobotę mam cały dom
gości = cała lodówka żarcia. I to mało dietetycznego. Ale potem koniec imprez na jakiś czas
Idąc za przykładem Shalali, postanowiłam zacząć kierować się indeksem glikemicznym, a nie tylko kaloriami. Nie mogę ograniczać kalorii bez końca – przemiana materii działa coraz oszczędniej. Kiedyś stosowałam dietę Monti + kalorie i działało super.
mieszana dieta Waszki.
Kalorie od 1100 do 1300.
Nie łączymy węglowodanów z tłuszczem i białkiem
Węgle jem tylko na śniadanie, i tylko te o dobrym IG
Owoce tylko na pusty żołądek, bez bananów.
Unikamy cukru pod każdą postacią
Zapominamy o białym ryżu, ziemniakach, bułkach, makaronie
Kasujemy całkowicie wredny słodzik
Montiniac zabrania kawy.... To się nie uda.
ITD.
Etap I start 2-01-2014 koniec......- odchudzanie SEZON NA ODCHUDZANIE ......
Etap II ..... wychodzenie z diety
Etap III ..... stabilizacja wagi i pilnowanie się do końca życia
O Boże Waszko!!! Tez tego sie boję. Boje sie tego że ciągle myślę o jedzeniu. W pracy, w domu itd. A wiesz kiedy nie myślałam jak miałam te 70 na karku i jadłam "dla dobra karmionego dziecka", bo myślałam że jak skończę to się odchudzę. I tak bez żadnych wyrzutów sobie jadłam i tyłam. I wiesz jaka byłam happy? Nie martwiłam się że mi coś tam zwisa. A teraz mam świadomość, że nawet jeśli już nie schudnę to muszę się cały czas kontrolować żeby nie przytyć. Mózgu nie da się odchudzić. A wiesz co fajnego przeczytalam na jakmiś forum? Że jak się chce, to trzeba sobie piernąć, bo gazy idą do głowy i od tego są posrane pomysły. Dobre co??? Pozdrwiam!!!
Eh... Ja po tych świętach się "rozepchałam" i głodna łażę Ale za jakiś czas żołądek mi się skurczy i przestanę Mam nadzieję
Powiem wam jedno: jestem lepsza :P Kupiłam dziś żarełko dla ryb (takie suche, płatkowane), oglądam opakowanie i widzę tabelkę No to czytam, jakie tam witaminy wpakowali I nagle irytacja! "Dlaczego nie napisali, ile to ma kalorii?!" :P Poważnie Zaczęłam się zastanawiać ile kalorii ma żarcie dla ryb :P
oj Waszko rozumiem Cię i (niestety) nie tylko ja tutaj wiem o czym piszesz :/ zazdroszczę ludziom, którzy, tak jak piszesz, jedzą po to żeby żyć, a nie żyją po to, by jeść. taka moja siostra np... u mnie się to wszystko wzięło chyba od cukrzycy - nagle kazali mi liczyć wszystko co jem, patrzeć na to co jem, myślec o tym, żyć z zegarkiem w ręku. no i jeszcze to tycie, podczas gdy wszyscy w mojej rodzinie są szczupli, żeby nie powiedzieć chudzi.
ehhh, ale co się użalam nad sobą nie myślmy o tym tyle. może kiedyś samo się ułoży?? kurczę, jak znajdziesz jakąś radę na zrytą psychę to daj znać pomnik Ci postawię )
Ja mam problem odwrotny - jak jestem na diecie, to potzrebuje licznika kalorii i ciagle sie dziwie, ile to czlowiek moze zjesc bedac na 1000kcal. Gorzej juz jak sobie odpuszczam, wtedy absolutnie nie zastanawiam sie, ile kalorii, ile weglowodanow itd. I to mnie gubi
Ale damy rade Wazne jest tylko, zeby wiedziec, ze nie sama dieta czlowiek zyje i ze sa znacznie istotniejsze wkestie na tym swiecie i w naszych zyciach niz wskaznik wagi
Wiemy o tym, że są rzeczy ważniejsze - a z jedzeniem tak wysoko w hierachii chyba muszę się pogodzić.
Dlatego zamierzam pokierować się Montim, bo może jak będę bardziej syta, będzie łatwiej?? SB raczej pomijam, bo to dieta za bardzo "kardiologiczno-antycholesterolowa" a z tym nie mam problemów
Myślę, że to obsesyjne myślenie może brać się z niedoboru?? może po prostu coś źle ustawiam sobie w diecie?? Albo po prostu za mało i mój organizm ma dość "okresu głodu"
Etap I start 2-01-2014 koniec......- odchudzanie SEZON NA ODCHUDZANIE ......
Etap II ..... wychodzenie z diety
Etap III ..... stabilizacja wagi i pilnowanie się do końca życia
Ja na poczatku sie usmiechne do Kitty
Za te akcje z rybkami Mocne
Dobrze, ze opisalas ten problem tak dokladnie, waszka. Moge sobie dzieki temu wyobrazic jak frustrujace jest to dla Ciebie. Ja chyba mam troche inaczej - moge nie byc glodna, ale bede szukac "byle-czego" zeby poruszac zuchwa. Niestety nie lubie gum do zucia - bo bym mogla sie nimi predko zaspokoic No i w stresie chwytam za slodkie - stres odlacza mnie od rozsadku. Ale na pewno nie sa to tylko i wylacznie moje zachowania i reakcje - w tej lub innej postaci ma je wielu ludzikow.
Przy glyxowaniu faktycznie nie trzeba chodzic glodnym. Choc ogolnie do dobrego chudniecia zalecane sa 3 posilki dziennie, aby dawac organizmowi przerwe od insuliny. Wtedy najlepiej spala sie tluszcz. Bez watpienia lepiej zjesc 5 razy dziennie niskoglikemicznie - niz 5 razy niskokalorycznie. Ja sobie zwykle raz na dzien pozwole nawet na jakas oslode, a waga i tak spada. Dobrze wybralas - glyxuj smialo Postaram sie od czasu do czasu wesprzec jakims przepisem, bo Julcyk mowila, ze nie ma w ksiazkach Montignaca przepisow na potrawy z niskim IG.
Ech, Waszko...jak z Rysiem wpadniecie na pomysł, jak odchudzić mózg, to powiedzcie koniecznie!!!!!!!!!!!!!!!! Bo ja mam ten sam problem. Niby jestem najedzona...ale ciągle słysze w głowie: "jeść, jeść,....słodycze, czekolada,batoniki, tosty....". Koszmar....
Zakładki