-
NO to Mysha wita Myszę Miło mi bardzo
Dzisiaj był w miarę dobry dzień, chociaż znowu stresu się najadłam..Gdyby stres mógł zastąpić jedzonko... Zamiast jechać samochodem poszłam piechotką z pracy. Niby niedaleko, ale zawsze 20 minut. Padał sobie śnieg, było chłodno to nabrałam tempa...ale na rowerek i tak wsiądę i popedałuję sobie w ciepłe kraje...
Dochodzę do wniosku, że dieta, chociaż robiona "na czuja" jak na razie się sprawdza, bo po raz pierwszy nie jest to jedynie dieta wyrzeczeń. Nie - to świadome decyzje, a jeżeli organizm się czegoś domaga to dostaje to w jakiejśtam dawce...Naprawdę mam w sobie tyle nadziei. Marzy mi się moment kiedy stanę przed lustrem i powiem sobie - Anka, ale z Ciebie laska a potem wejdę na wagę i zobaczę 5...a nie 6 czy nie daj Boże nigdy więcej 7...Na razie cieszę się każdym dniem i każdym bardziej wyczuwalnym luzem w moich spodniach. Jeszcze trochę, jeszcze trochę... Nie chcę być więcej gruba....
Mam siedzący tryb życia, a może inaczej - siedzący tryb pracy i siedzący tryb domowy.To też czas zmienić...Szkoa tylko, ze mojego towarzysza spacerów już nie ma...Biegałby sobie, a ja łaziłabym więcej na wolnym powietrzu...
OKie, Dokie czas na rowerek..
A w ogóle czy ktoś może mi wytłumaczyć o co chodzi z tym "donate" za co są te punkty???
Jak tam dziewczątka, trzymacie się??? Nie przejmujcie się jeżeli spotykają was drobne niepowodzenia Jutro też jest dzień na zadbanie o siebie.
-
hej mam 18 lat i jestem 11 dzien na diecie 1000kcal staram sie ie jesc po 18 prawie w ogole slodyczy a w ciagu pierwszego tygodnia schudlam tylko 0.5 kg a jak czytam ze wy schudlyscie w 10 dni 3 kg tosie zastanawiam czemu ja tyle nie chudne i troche mnie to niepokoi moze wiecie jaka jest tego przyczyna??
Mam pytanko ile powinnam dziennie jesc kalorii zeby schudnac i ile czasu poswiecac na cwiczenia??
Jak wiecie to bylabym wdzieczna jakbyscie napisly
trzymajcie sie pa
-
Ciężko powiedzieć dlaczego akurat tak jest u Ciebie. Może Twój metabolizm działa inaczej niż np mój. Może masz mniej do stracenia niż np ja. Poza tym inaczej jest np kiedy masz tryb zycia ruchliwy i dorzucasz dietę, wtedy idzie wolniej, a inaczej niż jesteś ociężałym hipopotamkiem jak ja i nagle organizm przeżywa mały szok, bo zamiast batona dostaje szklankę herbaty, a zamiast pilota- w łapkę rowerek, a zamiast autobusem grzecznie zasuwa z buta do pracy całe 20 minut szybkim marszem. Ostatni raz robiłam tak w listopadzie, potem przesiadłam się na autobusy (bo po co się męczyć rano??)
Jeżeli jesteś szczupła albo wysportowana to tak będzie - wolniej..poza tym podobno teraz chudnąć powinno się wolniej... NIe przejmuj się po prostu. WIesz zauważyłam ze im mniej myślę o tym co robię tym lepiej wychodzi (oczywiście jeżeli chodzi o jedzenie to myślę).
Poza tym przez te pierwsze dziesięć dni byłam "katem" dla siebie.
Batonik??? NO WAY!
Czekoladka?A spójrz hipopotamko w lustro,
Jasny chleb? - wejdź na wagę...
Ciastka? _ hmmm jaki ładny tłuszczyk odkłada się tu i tam.
Ochota sama przechodziła....
Przed dietą pozwalałam sobie niemal na wszystko. W święta poszalałam i wtedy waga skoczyła z 69 do 72.5, do tego dorzuć wypadek i mało ruchu (chociaż ten wypadek to tez tylko wymówka...) I tak to się stało. Potem zaczęłam się ruszać - bo praca i jakoś tak ruszyło.
Poza tym bardzo duzo piłam czerwonej herbaty i wody. Jak czułam się głodna to wtedy robiłam sobie szklaneczkę herbatki. nie wiem czy to faktycznie działa czy to teylko efekt placebo. Wolę wierzyć, że działało...
Sądzę że jeżeli dieta 1000 kcal jest przeprowadzana normalnie, a wcześniej nie zabawiałaś się w diety 100 czy 300 kcal i innymi dziwnymi dietami to prędzej czy później ruszy O ile masz co spalać, bo to druga sprawa. PO drugie sprawdź co jesz i czy faktycznie jest to 1000. Ja np. kiedyś się łudziłam i wczuwałam w rolę bohaterki 1000 kcal.. a potem jak podliczyła mnie koleżanka okazało się, że 1000 to było w mojej głowie...
Co do ćwiczceń. Ostatnio słyszałam że powinnam ćwiczyć co najmniej 3 razy w tygodniu po 30 minut to raz. Po drugie kiedy tętno wzrasta Ci do 130 dopiero wtedy zaczyna się spalanie. Na razie z przyczyn zdrowotnych tylko rowerek, ale za kilka dni ruszam z basenem. Wtedy spalanie pójdzie jeszcze lepiej. Wpadaj do nas
-
Dzisiaj mały kryzys - chyba jestem głodna...
Sklepik z batonami blisko...za blisko
Herbata dziś nie pomaga. Stres...buuuu
-
Mysha to chyba taki dzien kryzysowy...
Mnie tez dopadlo male zalamanko,jak juz myslalam ze wszystko pokonam itd ze juz jest dobrze ze sie odzwyczailam od slodyczy...to dzis z rana obudzilam sie z takim wilczym glodem ze myslalam ze nie wiem-zjadlam naprawde za duzo i znow bede miec rozepchniety zoladek i znow wszystko nie tak buuuu Ja nie chce przeciez!!!!
-
Cytrusku nie daj się Ja też próbuję. Na szczęście wciągnęli mnie w wir pracy, przed chwilą miałam ważne tłumaczenie i o głodzie zapomniałam....a tu zbliża się obiad...
Będie dobrze..zobaczysz Trzymaj się dzielnie!
-
Hej Myshko dzieki Jakos przetrwalam... Zjadlam co prawda cukierki bezcukrowe(hi hi) i jogurcik z kakałkiem i słodzikiem,ale chyba tragicznie nie było
A jutro imprezka i musze slicznie wygladac i bede a co mi tam
A jak tam u Ciebie kochana? Wierze ze trzymalas sie mocno
Pozdrawiam wszystkich co mieli dzis kiepski dzien!!!Jak dzis było nie najlepiej to jutro juz musi byc dobrze!!!Czy to nie cudowne
-
czesc dziewczynki!
jak tam wasze dietki? moja troche sie podwyzszyla kalorycznie!!ale sie nie przejmuje, nie opycham sie słodyczam, ale nęci mnie krem czekoladowy, dlatego pozwalam sobie na jedna grahamkę z tym smakolykiem zamiast jakiegos batona, wiem ze nie powinnam ale moj organizm ryczy jak małe dziecko, jak tego nie zjem!no dobra dzis juz nic nie jadlam od 13,30!mam troche do spalania, wiec zaraz ide na spacer mimo ze zimno, zajde do kina, bo mam ochote cos obejrzec!! a bo co grubym nie mozna iść do kina papa udanego i odtłuszczonego wieczorka zycze!
-
NO jakoś idzie, powoli ale idzie. Niestety w tym tygodniu waga stała w miejscu.... ale to nic.to nic Jak tam weekend???
Pozdrawiam
-
Może to zabrzmi głupio ale skoro Małysz potrafi zwyciężać ja potrafię schudnąć Tak właśnie tak. Od dziś rowerek 30 minut i to codzienie (w tym tygodniu kilka razy dałam sobie spokój zresztą miałam swietną wymówkę...). koniec z rozgrzeszaniem. HA!
jutro pomaszeruję do miasta po centymetr..Wiecie, że nie mam miarki? Nawet nie wiem jakie mam hipopotamskie wymiary jutro dzień prawdy, kupię sobie i zmierzę.
A w ogóle to dzisiaj trochę za dużo zjadłam...kiedyś byłoby to normalne, dzisiaj czuję się lekko "przejedzona". I jakoś leniwie mi i to za bardzo... No ale nic to. JEszcze tylko muszę popracować nad swoją pracą zaliczającą studia a potem rzucę się w wir odchudzania.
Nie wiem czemu ale zaczyna mi to srpawiać frajdę - kontroluję swoją wagę wow...to chyba jedyna rzecz, jaką mogę kontrolować Buuuuuu....
NO i jakoś słodko mi dzisiaj tzn mam ochotę na chwileczkę zapomnienia...a potem sobie myślę ile musiałabym jeździć na tym cholernym rowerze - odechciewa mi się. W ogóle ta machina jest dziwna, pokazuje wiele rzeczy, ale wychodzi na to że godzina naprawde szybkiego jeżdżenia to 120 kcal....niemożliwe. Latem jeździłam na rowerze, mam kondycję, zasuwam jak dzika a mimo to prędkość wkazuje 15 km/h i jakieś dziwne kalorie. To niemożłiwe...
Dziewczyny co robicie oprócz dieety żeby schudnąc???
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki