-
Emilko nie zdązyłam jeszcze uporać się z zaległościami u Ciebie ale wyczytałam że chora jesteś???Mam nadzieję, że jednak po wczorajszej kuracji dziś masz się lepiej...a głos wrócił do normy....
Wykresikiem się nie przejmuj ja mój tez powinnam zaktualizować chyba na plus...nie ważę się bo i bez tego mam troche stresów ostatnio...więc niech zostanie tak jak jest..
Brak forum w domu bardzo mi komplikuje życie bo w pracy nie zawsze mogę do was wpaść i bardzo mi tego brakuje :-(
Ściskam mocno.
-
Kochane, dziś mi już trochę lepiej. A tak na prawdę przy tym co było wczoraj, to czuję się cudownie. Ale jak nie mam czegoś ochoty robić w pracy (np. iśc gdzieś, albo z kimś rozmawiać), to poprostu mówię, że chora jestem i zarażam :twisted:
NAbrałam się leków i jakoś ciągnę.
Na aerobik niestety nie pójdę :cry:
Jedzeniowo całkiem całkiem, ale to dopiero połowa dnia.
-
Zosiu:mam nadzieję, że moja waga będzie podobnie zachowywać się jak Twoja. Bo dziś ta małpa pokazała 61.5 kg, ale zwalam to na choróbsko.
Niestety R. został oszczędzony, za poważne były rozmowy. Ale dokopałam mu za to służbowo.
U mnie właśnie słonko zaczeło swiecić i znowu wiosennie prawie jest, a jak u Ciebie?
I pewnie stąd mo optymizm i łaska dla ludzi.;)
[b]Najmaluszku:[/bJuż mi trochę lepiej. Wszystko co złe zganiam na chorobę i wirusy.
Mam nadzieję, że wróci CI inernet w domu, bo bez formum rzeczywiście jest nie fajnie. Trzymaj się tymczasem jakoś i może uda Ci się częściej z pracy popisać.
pozdrawiam
i do wieczora
-
Po wielkich bojach dotarłam do domu. Praca była, niemiecki był, aerobiku nie było. Czuje się coraz lepiej i nie mam zamiaru znowu przeżyć tego koszmaru weekendowego. Odpuściłąm sobie dziś ćwiczenia, ale z wielkim żalem. :?
Jedzenieowo, ajk na cały dzień poza domem wydaje mi się że udanie:
:arrow: mleko z lnem - leczniczo
:arrow: Danio
:arrow: banan+jogurt naturalny
:arrow: jogurt truskawkowy_baton orzechowy
:arrow: kisiel z torebki
:arrow: jabłko
:arrow: zupa grochowa - mała miska
:arrow: 1/3 puszki groszu
teraz kończę pur-erh i idę się kąpać, smarowac i spać
Jutro kolejny ciężki dzień. Kierowniczka w swoim żywiole. dziś o 7.15 zrobiła zebranie i wydawała polecenia. I cały dzień lataliśmy jak poparzeni. Całe szczęscie miłam telekonferencję to sobie pół godzini w przyjemnekj atmosferze posiedziałam.
pozdrawiam
dobrej nocy Kochane :D
-
Emilko mam już forum w domku i jestem cała happy...że mogę wieczorkami być z wami...
Cieszę się że jesteś w dobrym nastroju :-) a waga się nie przejmuj...unormuje się...i zacznie spadać w dół bo Ty przecież ostatnio ładnie jadasz...tylko mało ruchu ale u mnie podobnie...:-(
Ściskam.
-
Najmaluszku, to cudnie że jestes. napisz u siebie koniecznie, co u Ciebie.
Strasznie żałuję, że nie ćwiczę, ale wolę trochę poczekac niż przepłacić to jakimś zapaleniem płuc :roll:
-
cześć Emilko :D
cieszę się, że już lepiej się czujesz, ale uważaj i nie forsuj się za bardzo, bo napewno jesteś osłabiona chorobą
dieta jak zawsze wzorowa
a wagi to głupieją na wiosnę, czy co? (moja dzisiaj pokazała zupełnie kosmiczną liczbę :twisted: ) szkoda gadać, ale przecież nie poddamy się urządzeniom co to nawet duszy nie mają, nie?
moja szefowa też szaleje - obawiam się, że to ciężka postać PMS...
i bardzo się cieszę, że mężuś się opamiętał i zachował jak należało :D
buziaczki dla ciebie
-
Emilko, jedzenie aż za dietowe. A gdzie jakiś obiad? No ale rozumiem, warunki bojowe i nie było jak. Z resztą, nie będę się wymądrzać. :)
Niemiecki był, czy to oznacza, że i test? Wszystko to znaczy, że rzeczywiście czujesz się lepiej, co ogromnie mnie cieszy. I tylko, jak radzi meteor i jak sama napisałaś, nie przesadzaj jeszcze z wysiłkiem. Dobrej nocy i do jutra!
-
No Kochane WY moje, jak to cudnie wiedzieć, że ktos o takieko żuczka jak ja się martwi.
Oświadczam więc uroczyście, że ćwizcenia zawieszam do następnego poniedziałku. chyba, że joga w domciu, bo mi sie strasznie spodobało. :D
Metoerku: myślę, ze wagi też mają PMSa, albo to po prostu zwykła złośliwość, jak to u kobiet :wink:
Zosiu: na obiad zupka była, wróciłąm o 20 do domu i jakoś na nic bardziej tręciwszego zdecydować się nie mogłam. Niestey w pracy nie mam możliwości zjedzenia obiadu, a o wyjściu poza zakład mowy nawet mnie ma. To zamknięte więzienie z przpuskami.
:?
dobraj nocy
-
Emilko, no dobrze, masz rozgrzeszenie w temacie jedzenia w pracy. A skoro nie można wychodzić, to macie tam jakąś kuchnię? Może mikrofalówka albo palnik jakiś chociaż? Bo w elektrycznym czajniku ci gotować nie każę :) I cieszę się z postanowienia ćwiczeniowego. Joga może być bo choć naciąga mięśnie, nie powoduje intensywnego zmęczenia, pocenia itd. :) Powiedziała mądralińska :)
-
Kochane,
dzeiń mam dziś okrytny, przez pracę. Dobrze, że przez pracę, źle że juz po pracy jestem i jeszcze mnie to męczy.
Waga moja staję się łaskawsza dziś rano pokazała 61.1 kg. I oby jej tak zostało.
NIe ćwiczę dalej z premedytacją, bo gardł, nos i głowa przy większym wysiłku dalej się buntują. W czwartek, jak się okazało przed chwilą, tez nie pójdę na aerobik. Zostaliśmy z mężulem zaproszeni do Włocha z którym pracuje. napiję sie prawdziwej włoskiej kawy, zobaczę, czy rzeczywiście włoskie jedzenie nie tyczy, i może dostanę model śmigłowca, jak mi te moje szwabki nie chcą dać ich - którym się zajmuje, to wezmę obcego. O :!:
Dietowo było tak:
:arrow: mleko z lnem
:arrow: serek light ziarnisty
:arrow: banan + joguty light
:arrow: kawałek żółtego sera light
:arrow: gołąbek
:arrow: pasek czekolady gorzkiej ze skórka pomarańczy
a tez standardowo czerwona herbata
miałam dzis w planach wielką wyprawę do banku, pozałatwiać pare spraw. Ale jak pomyślę, o tych kolejkach, panuiach z okienka i formalnościach to mi się nie chce. wiem,że mnie to nie minie, ale...
może najpierw poczytam co u was :D
pozdrawiam
-
Cześć Emilko :D
też nie cierpię pań w okienkach - zwsze męża wysyłam, a on załatwia je (te panie i te sprawy) przy pomocy uroku osobistego ... ale to w sumie dość ryzykowne :wink:
włoska kawa jest pyszna - zazdroszczę, ehhhh
dużo zdrówka życzę i bardzo pozdrawiam :D
-
Dziewczyny, nie wytrzymałam :oops: normalnie nałogowiec jestem:
wziełam i poćwiczyłam:
:arrow: 15 min na nogi z Tamilee i 15 min na brzuch.
wiem, że to nie za mądrze, ale co robić.
Wyszłam dzielnie na dwór z wszystkimi papierzyskami przygotowanymi do banku, ale rachunki zapłaciłam w sklepie, kupiłam sobie atrament, mężowi ptasie mleczko i wróciłam do domu. Nastawiłam pranie i w tym momencie zadzwoniła do mnie kierowniczka z pytaniami o pracę :roll: No i zdenerwowałam sioę , odruchowo zamiast po ptasie mleczko, to po płyty z ćwizceniami złapałam.
A teraz ide się wykąpię, nasmaruję i poczytam sobie książkę o zarządzaniu jakości :wink:
-
Witaj Emilko!!!!
Oj, oj coś widzę fanatyczka pracy.....rączkę podaję.....
Ale lepiej wydobrzej najpierw skarbie, porozpieszczaj sie i wogóle.....
Całuski Asia
-
Dziewczyny mi już się nerwy kończa i siły. Niestety kłopoty zdrowotno-rodzinne nie skończyły się jeszce. Nie mogę już normalnie :(
-
Emilka tylko błagam nie sięgaj po ptasie mleczko bo to bomba kaloryczna a Ty przed chwilą cieszyłas się, że waga okazała się łaskawa :-) więc nie marnuj tego :-)
Problemy.....szkoda , że nadal je masz ...ale będziesz silna...
A za ćwiczonka to chyba powinnam dać plusa choc nie jestem pewna...żebyś tylko się bardziej nie rozchorowała :-( Buźka.Dobrej nocki.
-
Emilko, odruch ćwiczeniowy zamiast słodyczowego to chyba szczyt marzeń. Gratuluję! Choć mam nadzieję, że twój organizm się nie buntował no i dałaś sobie czas i ochłonęłaś zanim wyszłaś. Bankiem się nie przejmuj, ja obiecałam sobie zmianę dowodu zaraz po ślubie. Mam formularz do wypełnienia, a od półtora miesiąca zbieram się, żeby pójść zrobić zdjęcie. Dietowo pięknie, jak z resztą u ciebie zawsze. Cieszę się też, że choc twoja waga zmądrzała.
Ale bardzo zaniepokoiłaś się tym co napisałaś przed chwilą. Mam nadzieję, że jutro wszystko będzie wyglądało lepiej i okaże się, że nie jest źle. Buziaki
-
Emila, czekam na wieści i nadal trzymam kciuki. Wierzę, że będzie dobrze.
-
Cześć Kochane,
dopiero wróciłam do domu. W pracy całe szczęście miałam urwanie głowi i zero czasu na myślenie. Nawet musiałam dłużej zostać. Wrócililam do domu, zjadłam szybki obiad. POjechaliśmy do teścia do szpitaal (niestety jest na chirurgii i będzei miał operację :( ), póżniej pojechaliśmy do moich rodziców, bo mama okrutnie chora- coś jak ja koło niedzieli, zjedliśmy kolacje i wróciliśmy.
Staram się trzymać i jakoś jeszcze daję radę. Nawet dietowo, do zjadłam dziś:
:arrow: serek piątnica light
:arrow: 6 paluszków z makiem
:arrow: jogurt
:arrow: 4 wafle ryżowe
:arrow: warzywa na patelnie
:arrow: 3 kostki gorzkiej czekolady
:arrow: 3 naleśniki
teraz oczywiście piję czerwoną herbatę.
Ćwiczyć dziś nie będę, po wczorajszym ćwiczeniu zostały zakwasy. Nasmaruję się tylko porządnie. A waga jest coraz łaskawsza, dziś wyświetliło jej się 60.8. Mam nadzieję, że nie przez pomyłke.
Najmaluszku: nie sięgam po ptasie mleczko, choć uwielbiam. ze słodyczy to tyklo gorzką czekoladę sobie zostawiłam i kisielek od czasu do czasu. Staram się być silna i dawać tą siłę wszystkim na około. Zdrowotnie jest mi lepiej, mam tylko nadzieję, że psychicznie się nie załamię i przez to i przez ciągłe wizyty w szpitalu nie pochoruję.
Zosiu:Waga moja zaczyna powracać do łask, szklana jest więc musi uważać. bank będzei musiał jeszcze poczekać, bo w tym tygodniu na pewno nie dam rady. Mam inne wychodne. :? Zrobię krótki przegląd na forum i Ci odpiszę.
pozdrawiam
-
Przykre to, że spędzasz ostatnio tyle czasu w szpitalach...to bardzo przygnębia i nie dziwię Ci się, że nastrój taki sobie...
Ale będę trzymać kciuki żeby wszystko było w porządku z teściem...to jakaś poważna operacja? Emilko bądź dobrej wiary i staraj się choć na chwilkę zapomnieć o tym co czeka na zewnątrz choć to niełatwe...
Super, że waga łaskawa dla Ciebie dziś było ...zresztą Emilko nie ma się co oszukiwać zasłużyłaś na to w pełni :-)
-
Emilko zdrowia teściowi!!
Tobie też zdrowia i udanego dalszego dietkowania...widze, że ładnie idziesz w dół, przy każdej mojej wizycie jestem mile zaskoczona Twoim paskiem :)
-
Emila, dzisiejsze twoje brzmi bardzo dobrze. Trzymam kciuki za wagę i za jutrzejszy dzień. Jeszcze tylko zapomniałam zapytać, kiedy teść będzie miał operację? Buziaki
-
hej Kochane :!:
waga oczywiście pokazała dziś więcej, ale niech jej będzie. Zreszto chyba ona nadchodzi.
Dzis odpuszczam sobie dietowanie, ale tylko wieczorem. Zostaliśmy zaproszeni do Włocha, z którym moj mąz współpracuje na kolację. I mam zamiar trochę, oczywiście w granicach rozsądku, poużywać.
za to na jutro planuję leciutkie jedzenie na cały dzień.
Lecę robić się na bóstwo :wink:
papa
-
Baw się dobrze ;-) Ja za chwilę się zbieram, dziadków odwołałam, mężowi kazałam zrobić czakczukę, nad koncertem się zastanowimy. Ściski
-
Ależ ja Ci zazdroszczę...czeka Cię miły wieczór...i to w towarzystwie Włocha :-) kurcze ale mi zrobiłaś smaka na pogadanie sobie po włosku...ach italiano...jak ja lubię ten język :-)
Ja siedzę jeszcze w pracy...tak jak przewidywałam dziś i jutro mam sajgon...więc jeszcze tu posiedzę :-(
Baw się dobrze!!!!
-
Dziewczyny, wróciłam.
Dostałą róże i oliwę, a mąz oczywiście model śmigłowca.
nakarmieni zostaliśmy, spaghetti z pesto, serami, rybami pieczonymi i pannetone z polewą z mascapone. napojeni winem i jakimś alkoholem domowej roboty z limonek.
Mówie Wam jak to wszystko pachniał i smakowało. Ale oczywiście najbardziej te limonki w tym alkoholou. :twisted:
dobrej nocu Kochane
Jutro napisze więcej
-
ojej, same pysznosci, az slinka cieknie od samego czytania o tych cudach kuchni wloskiej :D uwielbiam wszystkie wloskie specjaly, szkoda tylko, ze sa takie tuczace, ale czasami przeciez mozna sobie pouzywac ;)
milasku duzo sily ci przesylam, bo ostatnimi czasy jej wlasnie najbardziej potrzebujesz, sciskam!
-
Mhmmmmmmale pyszności...zrobiłaś mi wielką ochotę na włoskie żarełko :-)
Brzusio się nasycił co???Napewno poprawił Ci się humor dzięki tej kolacji :-)
Buziaczki.
-
Emila, ten alkohol to coś jak domowe limoncello? Jeśli tak to musiało być pyszne! A jak pomaga na trawienie ;-)
Cieszę się, że spędziliście fajnie wieczór i z takim dobrym jedzonkiem, uwielbiam takie nasiadówy przy stole.
-
Dobrze,że już weekend.
Bo strasznie cięzki dzień w pracy dzis miałam. Niestety przez kierowniczkę.
Wczoraj ogłosiła nam, że o 13 mamy się u niej w biurze stawić. Stawiliśmy się, ale przed drzwiami i ucałowaliśmy klamkę, bo ważniejszych gości. Później nas nie wezwała. Co więcej chodziła jak furia, trzaskała dzwiami i katowała nas swoim milczeniem. Więc uciekaliśmy jej z drogi. Każdy wrócił do swoich zadań, a my we 3kę do swojego pokoju - z dala od "centrum dowodzenia". Cała reszta siedzi bliżej. P trzeciej pożegnaliśmy się grzecznie i poszliśmy do domu. Dziś rano zostaliśmy op......, bo nie przyszliśmy na spotkanie, które odbyło się po godzinach pracy. Nie dostaniemy premi, zostanie wprowadzona dla nas punktacja karna, jesteśmy niezdyscyplinowani, i takie tam... :evil: Muszę chyba pójść na kur jasnowidzenia i zgłebiania zakamarków duszy i móżgu kierowniczki.
Zepsuło mi to humor totalnie.
Ale nic to, my młodzi szybko się regenerujemy. Pogadaliśmy siobie między sobą:twisted: i nam przeszło. Poruszany temat studiów uświadomił mi, że czas za zeszycikami się rozglądać. Korki skończyłam, meżo u teścia w szpitalu, zaprzysięgł, że jak wróci to pozmywa, a ja zaraz po zakupy lecę.
Dietowo całkiem, całkiem, ćwiczeń na razie brak :roll: Oj rozpasałam się i rozbestwiłam zupełnie. Czas się zebrać i wrócić na cnotliwą ścieżkę.
Najmaluszku: okazało się, że ja też lubię ich jedzenie :D a szzcególnie spaghetti z pesto, zupełnie inne niż nasze, bez mięsa i te ryby; chociaż do tej pory nie wiem co jadłam, mógł to byc równie dobrze rekin :wink:
Jumbo: ja właśnie wczoraj przekonałam się,że wcale kuchnia włoska nie jest tucząca, jest po prostu sycąca; zjadłam niewiele ponad 60g makaronu z pesto i byłam pełna :roll: ; a taka pieczona rybka, z kroplą oliwy na prawdę leciutka jest; no i ta ilość warzyw;
przy okazji odtałam przepis na danko któro na pewno tuczące nie jest; bierz się bukiet warzyw mrożonych; gotuje w mniumniej ilości wodu z Knorrem, gorące posypuje odrobiną startego parmezanu; a wersja mniej light jest z makaronem ugotowanym oczywiście al dente, ja będe próbować; tylko gdzie znależć taki prawdziwy parmezan :(
Zosiu: oczywiście,że było to limoncello, super własnej roboty z prawdziwych cudownie pachnących limonek, nie pozosawiające kaca. Przepis mam, a o limoki będe musiała poprosić. :twisted:
-
Emila, ja skombinuję limonki, ty zrobisz limoncello i mi przyślesz trochę. Umowa stoi? :-) Kuchania śródziemnomorska ma to do siebie, że jedno danie może być zrobione od bardzo light do normalnie tłustego i za to ją lubię. U mnie właśnie na niej większośc przepisów się opiera. Z resztą z pewnością przyczyniły się do tego wyjazdy do Włoch w dzieciństwie i ciotka, która mieszka tam od 30 lat.
Jak zakupy? O kierowniczce się nie wypowiem. Czy to ona decyduje o premiach czy ktoś wyżej? Może by tak pójść wyżej i powiedzieć jak było? Głupia baba.
Miłego wieczorka!
-
Wczoraj padł mi internet, a tak barzdo chciałam sobie pouzywac.
Nerwy trochę mi przeszły, wygadałm się wczoraj i jakoś to będzie.
W sumie mamy sobotę, napadało śniegu, ale wiosna już niedługo. :roll:
Właśnie uświadomiłam sobie,że dla mnie to już ostatnia taka sobota. Za tydzień o tej porze, to od 2 godzin będę na wykłądach siedziała. A za 2 tygodnie, to pewnie ze zmęzcenia nawet się nie podniosę z lóżka. Ale sama chciałam, prawie się biłam.
Zosiu: umowa stoi. Zrobię i postaram się nie podpijać w międzyczasie :? .A póżniej prześlę, albo razem wypijemy.
Niestety kierowniczka dzieli premie, a dyrektor siedzi pod jej pantoflem i robi wszystko żeby był święty spokój. :?
Zakupy były, nawet zaopatrzyłam sie w składniki do planowanej na dziś zupy z sozcewicy.
Zeszytów nie kupiłam, przeciez w tym wieku nie będe wozić 5 zeszytów na 2 dni. Za to są przekłądki do segregatora i kartki.
Niestety planów na dziś super nir mam. Ja zawsze sprzątanie, po męzu oczywiście. Wiecie, że boję się jak będzie wyglądało mieszkanie po moim powrocie z następnego weekendu :shock:
pozdrawiam i lecę popracowac
-
Jezu, co się ze mną dzieje.
Siedzę, płaczę i jem pół dnia. Napycham się jak głupia.
Pomocy :!:
-
Emilko, nie będę ci wiele pisała, bo dziś rano miałam tak samo. Miałam ochotę się rozryczeć, schować pod kołdrą albo coś równie typowego. Byłam na nie i skręcało mnie ze złości na cokolwiek. Ale pozabierałam się, pojechałam do dziadków, potem na jogę i jakoś poszło. Humor może nie rewelacyjny ale w porządku, na dodatek zrobiłam sporo. Ubierz się i wyjdź połazić, sama. Zrób COŚ. Bo inaczej dzień będzie zmarnowany.
Na maila odpiszę za chwilę bo muszę w końcu coś do jedzenia zrobić. Póki co na koncie 333 kcal. A ty w tym czasi napisz mi ile ma być tych limonek ;-)
No i jak ta zupa, rzeczywiście dobra? Jeśli tak to bardzo się cieszę. Ja zaraz odkopię przepis na makaron z brokułami i ricottą. Nigdy nie robiłam ale naszła mnie ochota i już mam wszystkie potrzebne składniki ;-)
-
Zosiu,
podniosłam się trochę. Przestałam jeść, napiłam się herbat pu-erh, umyłam (bardzo szorstką gąbką), natarłam balsamem z olejkami: cedrowym i grejfrutowym. Przyszła siostra, porozwiązywałyśmy zadamia, z poziomy rozszezronego, a to już zawsze znacznie mi humor poprawia :roll: I funkcjonuję jakoś. Właśnie zaczeło mi burczeć w brzuchu, robię więc czakczuke z połowy składników.
Zupa z soczewicy bardzo dobra, dodałam tylko kostke warzywną. Nawet męzowi smakowała.
A limonek to ok 10-12 sztuk na 0.5 l spirytusy trzeba i będzie z tego litr napoju :wink:
A Twoje dzisiejsze jedzenie z samej nazwy brzmi smakowicie, mam nadzieję,że mogę liczyć na przepis, o ile jeszzce nie dostałąm :? Muszę je wszystkie zebrać w końcu i wydrukować.
pozdrawiam na razie i lece kończyć czakczukę
-
Nie wytrzymuję już nerwowo.
Przed chwilą mąz wyleciał z domu, jego siostra miała stłuczkę.
Co to za cholera sie do naszej rodziny przyplątała?
Skończy się to kiedyś :?: :!:
-
Emilko, cholera, mam nadzieję, że nic się jej nie stało?!
-
Zosiu, całe szczęście nie! dzwoniła przed chwilą paweł, ale samochód będzie potrzebował solidnego remontu, a to komplikuje bardzo całą nasza i tak już skomplikowaną sytuację :(
-
Witam - ja z rewizytą :)
Widzę, że strasznie dużo "ziab" Ci się plącze po życiorysie?! I szpital i kryzys w pracy i stłuczki .. :( Gdzie się nie ruszysz jakaś nowa "ziaba" wyskakuje .. :( Weż jakąś packę i przetrzep tałatajstwo!
Czy da się wyłudzić przepis na limoncello? Pliiiis! :)
I co to jest czakczuka?!
-
Mirielko!
wielkie dzięki! i apeluję do świata: wielką packę poproszę :!:
A czakczuka to przepis od Zosi-Wkry, podaję poniżej mając nadzieję, że Zosia się nie obrazi. rewelacja, polecam no i idealnie wpisuje się w SB.
Czakczuka:
1 łyżka oliwy z oliwek
1 mała cebulka grubo posiekana
2 ząbki czosnku zmiażdżone
1 czerwona i 1 zielona papyka pokrojone w cienkie paseczki
400 g pomidorów grubo posiekanych
2 łyżki przecieru pomidorowego
1 łyżeczka kminu rzymskiego (cumin)
szczypta cukru
4 jajka
sól
gałązki natki pietruszki do przybrania
Na głębokiej patelni na rozgrzaną oliwę wrzucamy cebule, czosnek i papryki i smażymy na małym ogniu przez pięć minut. Dodajemy pomidory, przecier, kmin rzymski, cukier, sól. Przykrywamy i dusimy przez kolejne pięć minut. W zgęstniałej potrawie robimy z zagłębienia i w każde wbijamy jajko. Ponownie przykrywamy i dusimy przez 6-8 minut. Prosto z patelni na talerz, dekorujemy natką pietruszki i smacznego. Po ugotowaniu do potrawy ryżu, najedzą się nią cztery dorosłe osoby.
A teraz limoncello:
Bierzemy 10-12 limonek, myjemy, sieramy skórke jak najcieniej, bez białego bo kwaśna będzie. Zalewamy 0.5 l spirytusu, odstawiamy na miesiąc. Po miesiący, zlewamy znad skórek, dodajemy 0.5 litra wody i rozlewamy do butelek. Po 2-3 dniach jest gotowe.