-
Podpisuję się wszystkimi odnóżami pod tym co napisała Kasia :D Też tak mam, a odchudzam się na tyle długo,że większość zdrowych nawyków mam już na stałe, a jak się cos posypie - to czerwone światełka zapalają się wszędzie :roll:
Zosiu - tak z innej beczki - będę w Wawie od 26 lipca wieczór do 28 popołudniu, więc ew. jakbyś mogła wygospodarować chwilkę 26 lub 27 ok.19tej - to możemy znowu się spotkać na jakiejś dobrej kawie :wink: Mam nadzieję ,że humor lepszy :roll:
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
Kasiu, ja chyba też tak mam. Ale teraz na prawdę dobrze mi się dietuje. Znaczy, trwa drugi dzień kiedy to humor utrudnia ale i to opanowuje bez większego kłopotu. Nie zamierzam odmawiać sobie lodów czy innych słodyczy stale. Postanowiłam się jednak poddać próbie charakteru, w końcu 7 dni bez słodyczy to nie tragedia. I będę się tego trzymała. Jak się uda to z chęcią włączę lody do dopuszczalnych elementów diety.
Tak czy siak dzisiejszy skok wagi był jakiś bardzo dziwny bo naprawdę bez przyczyny. Mam nadzieję, że jutro waga się zrehabilituje !
Grażynko, ale ty już naprawdę wiele rzeczy masz nawyków nad którymi się nie zastanawiasz, takich dobrych. DLa mnie to nadal za zwyczaj trudna sprawa. Co do spotkania to generalnie chętnie z tym, że to będzie przed samym spotkaniem rodziców moich i męża i nie wiem jak będę z czasem. Zdzwonimy się, ok? Humor nadal nie specjalny.
Ale byłam na lunchu, zjadłam sałatę dzięki czemu mam na koncie zawrotną liczbę 490 kcal, a ze sobą jeszcze tylko trochę agrestu do zjedzenia. Umówiłam się jednak właśnie na kawę i spacer po pracy to może humor sie popraci chociaż.
-
Zosiu, pewnie, że tydzień bez słodyczy to nie tragedia, da się przeżyć :wink:
A waga na pewno się zrehabilituje :D
Oj, jak ja lubię agrest, dawno nie jadłam.
Dzisiaj będę jeść czereśnie.
-
Zdecydowanie popieram poprzedniczkę :wink: Da się przeżyć bez słodyczy.
Mi to się już całkiem podoba. Wystarczy sobie przeczytać jakiś jeden artukuł o tym jakie to słodycze sa szkodliwe. I twraz twierdzę, że robię to dla zdrowia własnego, a nie dla odchudzania.
Zosiu nie byłoby to chyba normalne, gdyby i moja waga dziś nie pokazała więcej niż wczoraj. Ale pokazała, czyli jest normalnie. :D
Kalorycznie rzeczywiście masz malutko. A i agrestem za barzdo nie nadrobisz.
Czy to jest związane z jakimiś planami na popołudnie?
popisze na forum i biorę się za maila bo się wstydzę normalnie :oops:
-
Emilko, nie wstydź się absolutnie, tylko skrobnij na co masz ochotę i kiedy ją masz! :)
Agrestu w końcu nie było, był jogurt i w sumie wyszło 668 kcal. Czyli też super.
Na kolację nie chcemy z mężem nic ciepłego i staneło na luksusie - kanapeczkach z serkiem topionym i zielonym ogórkiem. Nieoficjalnie powiem, że ostatnio jem koło 18 ostatni duży posiłek, potem ew jakiś owoc czy kawkę ale już nic ciężkiego. I to całkiem niezły patent jest! Kalorii do zużycia mam jeszcze mnóstwo (limit 1200) więc pieczywo raz na jaaakiś czas nie zaszkodzi. A po kolacji idę na spacer i kawę z przyjaciółą. Mam nadzieję, że mi to pomoże na moje humory ostatnie :)
Kasiu, mam nadzieję, że się da. Bo jak na razie to mój organizm szaleje! Ale pamiętam jeszcze jak potrafiłam tygodniami całymi słodyczy nei tykać. Postaram się do tego wrócić!
Czereśnie też uwielbiam, szczególnie te jasne. Ale niestety, zawsze mam po nich problemy z żołądkiem więc mam naturalne ograniczenie, nie więcej niż 150g dziennie :)
-
Zosiu, już skrobnełam.
Miłego popołudnia :D
-
Zosiu,
przeczytałam u Kasi, że zakwasy Ci się porobiły. Będziesz je dziś rozćwiczać?
Mam nadzijeę, że miło sobie spedzasz popołudnie
-
Emilko, opornie mi to szło ale w końcu chyba udało mi się pozbyć najgorszego nastroju. Kosztowało to kawę i spacer by w końcu obejrzeć film w ramionach męża ale się udało. Ćwiczeń jako takich nie były, był za to spacer 1,5 godzinny, po którym miałam nogi jak z ołowiu. Ale zakwasy nieco rozruszane.
Właśnie się dowiedziałam, że kuzyn Sławka, który ma u nas być jutro (przyjeżdża do Warszawy w związku z pracą) będzie o 5:50 na drugim końcu miasta. Oczywiście najlepiej byłoby gdybym wstała rano i po niego pojechała. Ale przepraszam, wymagało by to ode mnie spania 5 godzin, a potem pójścia normalnie do pracy, z której wyszłabym normalnie. Ja się nie piszę. Pojedzie mąż, pierwszym autobusem, a jak wróci to pójdzie spać. Bez sensu.
Po spacerze wróciłam zmęczona niesamowicie, sama nie wiem czemu. Ale znów udało się, ostatni posiłek był chwilę po 18, dzień przedietowany pięknie i zakończony na poziomie 1109 kcal więc super. Mam nadzieję, że waga rano już pokaże jakiś normalny wynik.
-
Zosiu, waga na pewno się odwdzięczy, a jak nie, to dawaj tę cholerę do mnie, już ja sobie z nią porozmawiam :lol:
Nie szkodzi, że nie ćwiczyłaś, w końcu tak długi spacer również świetnie wpływa na spalanie, więc nie miej żadnych wyrzutów sumienia, że nie ćwiczyłaś.
Ja też teraz bardzo się staram nie jeść późno i udaje mi się zjadać ostatni posiłek ok. 19.00.
Teraz długo siedzę, więc nie dałabym rady zjadać wcześniej.
Życzę Ci spokojnej nocy!
-
Zosiu,
mam nadzieję, że chociaż trochę odespałaś i że waga rano zaskoczyła Cię ale oczywiście na minus.
Pamiętaj, ze piątek i już prawie weekend.
Miłego dnia.
pozdrawiam