Zosiu, pomysł na deser brzmi wyśmienicie!
Ja też czasami robię taką galaretkę bezcukrową, ach narobiłaś mi smaku na bitą śmietanę 8)
A czy kupiłaś taką gotową w sprayu czy w torebce do rozrobienia dopiero?
Wersja do druku
Zosiu, pomysł na deser brzmi wyśmienicie!
Ja też czasami robię taką galaretkę bezcukrową, ach narobiłaś mi smaku na bitą śmietanę 8)
A czy kupiłaś taką gotową w sprayu czy w torebce do rozrobienia dopiero?
Zosiu to masz ten sam problem co ja:-( Też mnie wywala na stronie dietki na kompie w domu i na jednym z kompów w pracy :-( Ciekawe co to może być :-(
Zosia humor dziś masz nienajlepszy więc życzę żeby było lepiej.
A galaretka bez cukru to dla mnie okropieństwo...kiedyś zrobiłam i już wolę nic nie jeść :-)
Kasiu, za radą emilki kupiłam bitą śmietanę light oetkera w proszku. Dziś spróbuję ją zrobić i powiem, jak mi smakowała :) No i dodam, że galaretka z wilgotnymi drobinkami biszkopta w środku mi bardzo smakuje. Kojarzy mi się z włoskimi lodami Zuppa Englese, które uwielbiałam ;)
Emilko, nie dawaj się. Król z pewnością szybko wydobrzeje! I korzystaj z wolnego. Czy u ciebie też taka piękna pogoda się zrobiła??
Maluszku, do tej galaretki dodałam słodzika i smakuje podobnie do klasycznej, a kalorii nie ma prawie wcale! A co do problemu to sama się zastanawiam!
Zjadłam sobie na lunch kaszę gryczaną z sosem grzybowym i odrobinę sałaty z jajkiem. I dobrze mi z tym. W lodówce mam jeszcze 6 śliwek, które zjem na podwieczorek. I może coś jeszcze, żeby jednak takich niedoborów kalorycznych nie robić jak ostatnio.
Mąż czuje się nieco lepiej więc choć pod tym względem jest lepiej niż rano!
Zosiu,
pogoda przepiękna. A rano na dziełce jeszcze siąpiło. Niestety muszę przyznać, że ta sama temperatura nad jeziorem i w mieście jest zupełnie inna w odczuciach. Nad jeziorkiem jest o wiele przyjemniej.
Z wakacji oczywiście korzystam a przerwach między zamartwianiem się. Ćwiczę sobie, mało jem i waga jakoś sama spada. Może to brak wagi :roll:
Przypomniałaś mi o owocacg. Lece coś kupię zanim Paweł wróci.
Zosia, z mezem cos powaznego? :roll: :roll:
Emilko, postaraj się jak naj mniej martwić, a resztą tylko się cieszyć :) Pogoda w wawie rano też była straszna.
Tagottko, nie wiem co to było, zaczęło się jak ostra grypa żołądkowa, a po kilku godzinach zaczęło mijać. Teraz jest osłabiony ale czuje się dobrze.
Wróciłam do domu, ugotowałam mężowi kaszy mannej, a sobie zrobiłam makaron (30g) z mrożonką i odrobiną parmezanu. Całkiem niezłe. A na deser - galaretka. W sumie 915 kcal zjedzonych dziś. Na spacerze z ciotką i wójkiem pewnie wypiję jakąś dobrą kawę z mlekiem i skończę konsumpcję na dziś. Po spacerze - orbitrek :)
ufff....ciesze sie, ze juz lepiej :roll:
Moj Endrju - chociaz w zyciu sie nie skarzy jak mu cos dolega - mial jakies 2 miesiace cos podobnego. Potworny bol zoladka, organizm nie przyjmowal zadnego jedzenia, nawet wody, dreszcze - nie wiadomo co! W nocy zadzwonil na pogotowie, lekarz przeprowadzil z nim telefonicznie "wywiad" i dal wskazowki co robic.......po pol godzinie prawie wszystko minelo :? :?
Milego spaceru :)
W skrócie: spacer był krótki ale przyjemny, a w jego trakcie dałam się namówić na lody cytrynowe. I dobrze mi z tym. Po powrocie od razu wskoczyłam na maszynę i jeździłam przez 30 minut, kalorii spalonych 280. Potem jeszcze 15 minut hula hop, w tym kilka minut nauki kręcenia w drugą stronę. Mąż miał ubaw :>
A teraz, po prysznicu, balsamowaniu, zabieram się za papierkową robotę. Jutro trzeci dzień z rzędu będę próbować załatwić sprawy urzędowe. Trzymajcie za mnie kciuki!
Tagottko, mojemu też do wieczora nie został ślad - jedynie lekkie osłabienie. Nie wiem co to było ale cieszę się, że sobie poszło!
Zosiu, mam nadzieję, że dzień upływa Ci spokojnie w przeciwieństwie do mnie :evil: Nie wiem, w co mam ręce włożyć, tyle mam pracy!
Dobrze, że dziś piątek i że już prawie 11.30, to mnie jedynie dzisiaj trzyma przy życiu :wink:
Kasiu, u mnie spokojnie i z sukcesami! Mam nadzieję, że u ciebie się uspokoi, a przynajmniej szybko mija czas!
Pojechałam dziś rano do urzędu po raz trzeci. Poszłam do innej pani i dokumenty, które wczoraj nie wystarczyły, dziś okazały się zupełnie wystarczające. Co więcej, pełnomocnictwo, które wg. pań dwa lata temu nie wystarczało, dziś było dokładnie takie jak trzeba! Interpretacja przepisów, psia ich m_ć! Tak czy siak, odetchnęłam z ulgą, udało mi się zameldować i w związku z tym za chwilę mogę biegać po innych urzędach w celu kontynuacji załatwiania. Wesoła perspektywa, nie ma co!
Ale dietetycznie ok, śniadanie jak zwykle, na drugie zjadłam przepysznego melona. Zaczynam już być głodna ale nie ma się co dziwić, bo na liczniku mam 228 kcal! Planuję sałatę z fetą na lunch :) A potem oszczędnie bo wieczorem kolacja u rodziców :)
Waga spada ale baaaardzo powoli. Znaczy dziś pokazała tyle ile cztery dni temu. Ale ćwiczy mi się za każdym razem coraz lepiej, za jakiś czas zwiększe obciążenie (na '3' :> ), a potem będę wydłużała czas ćwiczeń. Podoba mi się to!