Zosiu życzę miłego popołudnia i czekam na Twój powrót
Trzymam kciuki, żeby jutrzejsze ważenie Cię nie rozczarowało....................
Wersja do druku
Zosiu życzę miłego popołudnia i czekam na Twój powrót
Trzymam kciuki, żeby jutrzejsze ważenie Cię nie rozczarowało....................
Zosiu,
zostawiam i tu mały znak, ze wróciłam.
Szczegóły posłałam Ci mailem.
Mam nadzieję, ze dietowo-ćwiczeniowo nie poszłaś dziś wyjątkowo w moje ślady.
Hej Zosiu :)
ciemną nocką zostawiam gorace pozdrowienia :)
jak Cię nie ma na forum odczuwam wielka pustkę..... tak więc wracaj szybciutko :)
jutro się wazysz? trzymam kciuki by w końcu za szóstką była trójka...... :D buziaczki
:roll: :roll: :roll: :roll: :roll: :roll: Zosia ??? :roll: :roll: :roll: :roll: :roll:
Zosieńko, miłego dnia życzę!!!!
I do poniedziałku! :P
Gdziez sie Zosiczku podziewsz??
Zosieńko mam nadzieję, że znajdziesz chwilką czasu i wkrótce się tu pojawisz.
Miłego wieczoru..................
Komputer w pracy wrócił! Muszę więc nadrobić zaległości z trzech dni i nie wiem czy w związku z tym dam radę coś więcej napisać. Jeśli nie to jutro już obiecuję! I będę nadrabiać zaległości!
Waga pokazała 63,7!! I wiem, że to ustabilizowana waga już bo wstyd przyznać, ale w niedzielę potknęłam się o wagę i stanęłam na nią i już wtedy pokazała 63,5. Zostaję przy ważeniu raz w tygodniu. Mniejszy stres!!
Biegnę do pracy!
Zosiu,
jakoś tego nie zauważyłam do tej pory, ale znowu miałyśmy to samo: tym razem popsute komputery. Ja w domu, Ty w pracy.
I gonisz mnie wagowo :shock: Zostały Ci do mnie tylko 2 kilogramy. a ja właśnie miałam ochotę na kawał bułki posmarowany pesto. Już mi przeszło. Zostanę przy herbacie i bationie muesli. :D
Emilko, znaczy działam motywująco? :) Oczywiście, że miałyśmy tak samo. Czy mogłoby być inaczej?? :) Mam nadzieję, że i twoja waga w końcu ruszy. No i że moja nie obniżyła się jednorazowo tylko jednak będzie spadać już regularnie jakoś.
Przez czas kiedy mnie nie było było ok. Dieta w normie 1200 (+50/-100). Niestety, czasu w tym tygodniu nie mam wcale bo zaplanowałam czas tak, że nie nadążam. Spotkania, załatwianie, lekarze, zabiegi, badania itp. Dziś pędem z pracy na badanie, do lekarza, stamtąd do fryzjera, by dojechać mocno spóźniona na spotkanie pożegnalne jednej z osób, która już w firmie nie pracuje.
Potem do domu i po prostu nie wiem czy dam radę poćwiczyć, szczególnie, że dziś dochodzą kolejne dwa powtórzenia do szóstki.
Ostatnie dwa dni tylko się rozciągałam i ćwiczyłam szóstkę. Czyli pół godziny, na więcej fizycznie nie miałam siły. Bo godzina ćwiczeń wymaga jednak tego, żeby po pracy mieć pierw godzinę odpoczynku. A ja non stop w biegu.
Nie narzekam, sama sobie to ustaliłam i połowa rzeczy jakie robię, jest bardzo miła. No ale taka jest prawda. Że nie wyrabiam.
No nic. Uciekam!