-
Gayguś - zdrowiej szybko! Straszna plaga chorób już się zaczęła :( Co zaś się tyczy Sphinxa, to ja kompletnie nie rozumiem jego fenomenu. Owszem, raz, kiedy był jeszcze tylko w Łodzi, jadłam w nim jakieś grilowane mięso i mi smakowało. Ale odkąd sie rozprzestrzenił na całą Polskę, robiłam dwa podejścia.
Było wręcz nie smaczne (nawet nie byle jakie), nie ładnie podane, długo czekałam i zapłaciłam za dużo. Za takie same pieniądze mogę zjeść w wielu miejscach po prostu.
Na obiad barszcz (nie dobry) i naleśnik z serem (nie słodki). Poziom podawanych dań w restauracji w moim budynku jest rzenująco niski. A ja narzekam na sphinxa :)
Anikasku, dziękuje. To straszna frajda, jak spada poniżej kolejnej cyderki. Z małymi miejscowościami masz oczywiście racje, nie bardzo jest gdzie pójść. Ale sama przyznasz, że mają one wystarczająco wiele zalet, by nie przejmować się trudnościami gastronomicznymi, prawda? :)
-
Zosiu małe miejscowości jak i duże mają swoje plusy i minusy.. :)
lubię moją mieścinką.. choć czasem mam jej dosyć, ale wtedy wystarczy jednodniowy wypad do Szczecina i wracam z uśmiecham do siebie :)
a brak lokali jakoś mi nie przeszkadza :D starczy mi co jest, ale czasem ma się ochote na coś nowego.. :D
Zosiu wybierasz się na urlopik? fajnie.. :) buziaczki, miłego popołudnia :D
-
Anikasku, urlop będzie jak to zwykle u mnie. Czyli oszczędny i kombinowany. Będziemy się przemieszczać, po trzech rewirach, ale generalnie okolice bielska i krakowa. Odprawiam gusła w temacie ładnej pogody bo planujemy połazić po parku ojcowskim, najchętniej suchym :)
-
Ooo, To Ty Zosiu nie jesteś z Warszawy?
a kiedy idziesz na urlopik? :)
dołączam do zaklinania pogody na Wasze wakacje! :)
-
Anikasku, no właśnie z Warszawy jestem. I dlatego na urlop jadę na południe!
-
Zosia gratuluję 66.9 kg!!!
No i oczywiście zaklinam pogodę na wakacje jak Wszyscy tutajhttp://www.aria.republika.pl/emoty/3.gif
A teraz uciekam zrobić trochę brzuszkówhttp://www.aria.republika.pl/emoty/28.gif
-
Dzięki Yagnuś :) Powodzenia w brzuszkach!
Bu. Planowałam na 16 przerwę i zjedzenie serka wiejskiego light z miodem. A tu figa. Koleżanka postanowiła wyjść wcześniej, 'zapomniała' mnie uprzedzić i okazało się, że o 15:50 muszę zejść na dół i żadnej przerwy czy jedzenia nie będzie. Wciągnęłam na szybko nektarynkę i zeszłam. Dziś w ogóle dzień w pracy do niczego. Nawet nie chce mi się o tym pisać, szkoda energii. Ale chcę już stąd wyjść.
Jeszcze godzina i 10 minut.
-
Wiecie co zjadłam na kolację? Coś, czego chyba nie jadłam ani razu odkąd jestem na diecie, od końca maja. Tosty. Zrobiłam sobie dwa pyszne chrupiące tosty z (czerstwego) razowego chleba, z serem żółtym, ogórkiem kiszonym i kawałeczkiem krakowskiej parzonej. Obcięłam skórkę, jak na amerykańskich filmach. Smak nie ten sam, co przy klasycznym białym pieczywie ale i tak py-cho-ta. Mniam!
A teraz popijam pu-erha grapefruitowego, właśnie na sieci przegrywam w jedną skomputeryzowaną grę planszową (z moim jeszcze-nie szwagrem), a wcześniej w inną planszówkę raz wygrałam, raz przegrałam z Mężczyzną. I mam dobry humor, mimo usilnych prób zepsucia go, ze strony osób z pracy. Jeszcze tylko 3 dni i jedziemy na urlop. Życie jest piękne.
Ps.
POwinnam sobie te myśli nagrać i puszczać w chwilach zwątpienia. Czekam aż ktoś wymyśli urządzenie umożliwiające nagrywanie myśli, wspomnień, marzeń.... :)
-
Uhaha... tosty normalnie pycha...az mi slina pociekla :P :P :P KOLROWYCH SNOW I SMACZNYCH PRZEDEWSZYSTKIM...
-
Zosiu gratuluję spadku wagi. Idziesz jak błyskawica.
Nie ma to jak miły wieczór w męskim towarzystwie :wink:
Ja tam sobie samotnie czekam na mojego Kaszaka.
Pozdrawiam cieplutko i życzę dobrej nocki
Kaszania