-
Whow, mno i zrobiło się znów z kilogram mniej...i chocie znowu dzisiu było obżerczo... ...ale ja tak zawsze kiedy wrócę z akademika do dom do rodnego miasteczka . Nara zwiewam, nauki w du.. i w pysk . Buzioki
-
Yyyyy...hmm, no więc wczorajsza radość z utraty kilosa okazała się niestety nieprawdziwa ...ale ja i tak jeszcze do tych 52kg dobrnę ! Pozdrowionka for all. Ja tak tylko na skoka z tą smutną wiadomością, wieczorkiem obiecam napisać coś bardziej pozytywnego i podnoszącego na duchu. P.S.: Kocham to forum po prostu !!!
-
Qrcze no...to już trzecie monumentalne obżerstwo w tym tygodniu w tym drugie z rzędu...płakać mi się chce . A w dodatku to miałam znowu dzisiej swoje niemiłe i odlotowe humory i niestety ukochany został ich największą ofiarą biedactwo. A mnie teraz tak wstydno za wszystko co mu powiedziałam, wszystko co wobec niego uczyniłam i za to obżerstwo megaintergalaktyczne, które od 18.00 rozpoczęłam z wielkim hukiem i pompą... . A tak już się cieszyłam, że znowu wszystkie spodnie na mnie leżą bez problemu i w każdej koszulce jestem laską jak trza... . Nieeeee no...jeszcze raz! Od jutra ponownie! Przecież już tak fantastycznie mi nara poszło!!! Zmawiajcie czasami też i za mnie proszę paciorek...
-
Uff...i już jest piątek . Żeby nie zapomnieć to będzie tak ot zaraz na początku spowiedź moja kaloryczna , wijęęęc... -
poniedziałek - 1690kcal
wtorek - 1580kcal
środa - 1540kcal
czwartek - 2650kcal
Ahmm, oj te czwartki moje nieszczęsne, zawsze tak kończą tragicznie. Ten jednak zaliczę chyba do pozytywnych, bo udało mi się skończyć tylko na 2650kcal a było czasami monumentalnie gorzej... . A tak z innej beczki to...to będzie chyba aż kiedy inną porą dzisiejszą, bo mi już mózgowie nie funkcjonuje jak należy i powieki grawitacji przechytrzyć nie potrafią...
-
Today w przybliżeniu z 3razy więcej pochłoniętych kalorii aniżeli wczorej...nie no, bez komentarza lepiej...
-
mi też w sumie za dobrze nie idzie.... Chce się zatrzymywać na 1000 kcall.... ale nie wychodzi mi to. Zawsze dobijam do 1200:/ i sama siebie oszukuje ze jutro będxzie lepiej.... Wczoraj zjadłam z 1600... Ehh musze się wziąsc za siebie bo potem beda prentesje do całego świata
-
Niestety...historia lubi się powtarzać...
-
No i nareszcie udało mi się też dobrnąć do własnego wątku . Słonecznie dziś u nas, nauki ponad głowę, 100pomysłów na minutę a czas jak mnie gonił tak goni z tym wyjątkiem że dziś to już na pewno nie będę go dodatkowo mitrężyć na obżercze snucie się po kuchni...bo skutki braku czasu na medycynie lubią stawać się tragicznymi .
Żeby dotrzymać słowa co do tematu odchudzania...okis...niech będzie referowanie o tym jak było ostanie trzy dni, niech ludzie widzą, że ja też człowiek i święta to w sprawach tego odchudzania to tak jakoś nie jestem .
Nie było ani aż 1500zjedzonych kcal, ani 2000, bo jeśli u mnie obżerczo to już naprawdę są potem wyniki fatalne. Trzykrotnie przekroczyłam 6000 pochłoniętych kalorii. To już nie było fatalne uczucie, to było coś czego nie ma w encyklopedii zwykłych uczuć. Mając ukochaną osobę na setki kilometrów daleko, na głowie anatomię człowieka do wykucia plus chemię plus biologię plus biofizykę i domowe porządki do zrobienia...a w dodatku to człowiek jest po tygodniu całym w szkole absolutnie niedospany, najchętniej to by zamknął się w łóżku na cztery spusty, zatrzymał czas, przespał z 20h w kawałku a potem załatwił wszystko co mu do życia trzeba. I dopiero nie mając żadnych restów na nowo by rozpoczął nowe życie... , ale tak nie można a mnie czas ciągle goni i coraz gorzej daję sobie z tym wszystkim radę...
I dlatego właśnie tak wdzięczna bogu i webmasterom jestem za portal diety, za to forum, za ludzi co wspierają i wszelkie nasze sukcesy o których tu i ówdzie czytam. A potem nadchodzą takie właśnie chwile jak ta obecna - ja znowu postanawiam nie dać się czekoladzie i pieczywu, pozytywnie nastawiam się do całego świata i obiecam sobie walczyć do utraty tchu. A może i nie uda mi się absolutnie do końca tygodnia nie zgrzeszyć, ale każdy dzień który należy do tych udanych się liczy .
Mno i wierzę, że czytanie mojego topiku też komuś czasami pomaga przetrwać te mroczne chwile diety
-
Grzibciu drogi!!!
Ja dobrze wiem o czym piszesz... bo jak sie na glowe zwali wiele wiecej niz powinno to zapomina sie o diecie...
ja jak narazie sie trzymam w nieprzekraczaniu, ale wrocilam do chleba, co mnie nie cieszy wcale znow bede sie meczyla, zeby go rzucic...
trzymaj sie mocno i badz silna - to na pewno chwilowe zalamanie i niedlugo zniknie bez sladu... a Ty schudniesz i bedziesz taka laska jakich malo!!!!
trzymam kciuki
-
Wpadam zaraz lecę wygląda na to, że udało mi się przez ostatnie 4dni nie utyć, czyli lekko zniwelować skutki weekendowego obżerstwa . Siostra20 dziękis przeogromne za odwiedzonko, buziaki forr all wylczących, sprawozdanie jutro, bo mi już mózgowie nawala po tych kilku dniach poza domem
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki