dzieki LaGruba
czas na zeznanie
wczorajsze popoludnie i wieczorek wporzadku - mialam taaaaki przyplyw energii, ze poszlam sobie na spacer...w sumie to byl dwugodzinny marsz z muzyka...tak mi sie dobrze szlo sluchajac piosenek z DirtyDancing
dzis na sniadanko byla kawka (standrdzik ), ale przyznam, ze juz kiszki mi zaczynaly grac, wiec podjadlam troche lunchowego jogurtu naturalnego i sie uspokoilo potem go skoncze z poledwica sopocka a potem pojde na spacer i zahacze o solarium...a co...naleza sie male przyjemnosci, prawda?
poza tym dzis na koncie mam male zwyciestwo wcisnelam sie w jedne z dzinsow, do ktorych zapiecia poltora tygodnia temu brakowalo mi jakies 5cm...jest SUKCES poza tym ukochane dzinsy Mango juz wchodza na tylek o wiele luzniej...chyba mi sie w nich uda poleciec do Londynu oby tak dalej
po zakonczeniu kopenhaskiej najbardziej boje sie tego cholernego podjadania...chodzenia do kuchni i lapaniu czegos, co sie nawinie...wczoraj juz mialam walke ze soba...tak mi sie chcialo czegos slodkiego...po prostu tragedia...w dodatku Mamcia wyslala mnie do sklepu po pieczywko...pomijam fakt, ze te bulki cala droge gadaly, wrecz blagaly, zebym skubnela choc kawalek, ale w sklepie...ten jogurt waniliowy w lodoweczce...prawie go kupilam...prawie...na szczescie....
potem poszlam na wspomniany wczesniej spacer...na szczscie bez portfela, bo pootwierane sklepy kusily....
ale wytrzymalam do tej pory to wytrzymam jeszcze te 4ry dni...
wy tez sie trzymajcie, Dziewczynki
przytulam goraca
Zakładki