bueeeeee
no i pobiłam kolejny niechlubny rekord...
dałam dupska, bo dziś ostatki...siedzę przy piwku z kurczakiem w brzuchu, bebech mam pełny kury i chleba...fuj...a było tak dobrze, znów do 16 dietkowo, a potem obciach, dobrze że tej zupy nie nagotowałam dużo...
...może faktycznie małymi kroczkami, bo mnie diety po prostu męczą...od jutra liczę kalorie, ale dzień zacznę od ulubionych płatków
efciu: poproszę zdjęcie grubej świni z kurczakiem w zębach...byłoby adekwatne
calmi: no właśnie, głowa nie boli, poziom cukru wzrósł...i co z tego...dietę szlak trafił i jak zwykle nie wiem "jak to się stało"...
no dobra, Stefan, ta runda dla ciebie, ale kurcze jest 1:1 jutro mój dzień!!!
Zakładki