-
ANTY-JOJO, czyli pamiętnik wychodzącego z diety wariata;).
Pełno tematów z radami co po diecie, jak wychodzić, itp, itd, etc. Ostatnio w moim ulubionym temacie niezbyt aktywnie, więc sama założę swój.
Jestem Agusia i mam 15 lat, właśnie wychodzę z dietki bardzo zróżnicowanej, niezdrowej, w której ani trochę sobie nie żałowałam - niczego. Ale jak widać nie zaszkodziło mi to, schudłam 10 kg od sierpnia. Było 1700 kcal, potem 1500, znów 1700, 1200, aż w końcu 2 tygodnie na 1000 i wychodzenie z dietki. Ponieważ mam już niedowagę to nie cackałam się z dodawaniem po 100 kcal i od razu wskoczyłam na 1500, a teraz dodaję po 100. Dziś już ostatni dzień na 1600 kcal. Narazie nie przytyłam, tylko schudłam .
Nie będe tutaj się rozliczać z kalorii, od tego mam specjalny zeszyt. Wolę tu po prostu sobie z Wami pogadać, wyżalić się w chwilach słabości, wykrzyczeć we wściekłości i pochwalić się sukcesami. Zaczynam .
-
cześć
też mam na imię Aga
bardzo Ci zazdroszczę tego, że możesz już sobie spokojnie wychodzić z dietki
też tak chcę ale czeka mnie jeszcze sporo czasu
no nic... twarda będę
i potem też, bo na temat jojo wiem co nie co
a powiesz nam ile masz wzrostu i ile ważysz?
powodzenia :*
-
Hej!
jestem Paula ja też ci strasznie zazdroszczę... przede mną jeszcze długa droga do osiągnięcia wymażonej wagi pozdrawiam:*
-
dziewczynki silne będziecie wytrwacie :*
A wychodzenie nie jest takie łatwe . Ten strach przed spojrzeniem na wagę No ale narazie waga jak skacze, to w lewą stronę, co już nie jest mile widziane, bo mam niedowagę Zastanowię się nad jakąś wysokokaloryczną dietką na przybranie masy, bo za bardzo się rozpędziłam z odchudzaniem aż mi wstyd podac wagę . Narazie jednak WYCHODZĘ, bo jojo nie chcę, nie chcę, żeby mi wróciło 10 kg, ewentualnie 2-3. Wszystko po kolei .
Wczoraj była u mnie dyskoteka i o pfff - SKRÓCILI O GODZINĘ, bo włazili przez okna z innych szkół ludzie, i palili po kątach. A niby taka porządna z nas szkoła :/. Wszyscy się zbuntowali i siadli na podłodze wrzeszcząc "NIE PÓJDZIEMY!", ale zagrozili, że później nam szatni nie otworzą i trzeba było iść . Ale zabawa i tak trwała nadal, przed budynkiem . Na ostatniej dyskotece straciłam cały kilogram, ale teraz na szczęście nie. Wiecie ja sama nie wiem czego chce raz chce tyc, a raz utrzymać wagę . Nie no plan jest taki aby spokojnie wyjsc, poutrzymywać i potem przytyć pare kilo. To raczej będzie najlepsze bo nie wyglądam zbyt apetycznie z takimi wystającymi kośćmi...
Aczkolwiek cieszę się że przynajmniej z głową i wzrokiem w porządku, bo już się matka boi o anoreksję...
Eh ciężkie jest życie kobiety
-
Przetrwałam wizytę w supermarkecie. Otaczały mnie wory słodyczy, chipsów i wypełnione po brzegi koszyki ludzi, którze beztrosko kupowali wszystko, co dobre, niezdrowe i tuczące. Też bym tak chciała; nie przejmować się. Ciekawe, czy kiedyś bede umiała nie zwracać uwagi na to, co jem, nie planować, nie przekładać. Kupiłam sobie parę jogurtów i serek Turek Figura śmietankowy (73 kcal na 100 gram, a w sporym opakowaniu jest 150!!!!!!!), budyń z migdałam i wyposażona w dodatkowe zakupy dla matki, na które nie chciało mi się nawet patrzeć pognałam do kasy. Ze wszystkich stron zerkały na mnie Snickersiki, Marsiki i Twixika, a ręka swierzbiła, żeby po nie sięgnąc, ale NIE DAŁAM SIĘ .
A za tydzień moja mama ma imieniny i będzie piec CIASTO. Próbuję ją naciągnąć, żeby nie robiła kokosowego i sernika, tylko jabłecznik . Obiecała, że zrobi, ale wiecie co? Zrobi wszystkie trzy. Ehhh, wliczę w jadłospis i tyle. W końcu i tak dodaję coraz więcej kalorii, bo waga za bardzo leci w dół.
A jutro sałatka owocowa z kiwi, jabłek, banana i mandarynek. Hm, ciekawe, ile taka porcja może mieć kalorii...
-
cześć
ja zdaję sobie sprawę z tego, że wychodzenie z diety jest trudne, jest trudniejsze niż sama dieta
no ale takie życie... chcemy być piękne, musimy się męczyć
nie powinnaś tak obesesyjnie myśleć o jedzeniu... przecież raz możesz zjeść po kawałku z każdego placka!
sama mówisz, że trochę powinnaś przytyć...
ja od kwietnia jestem na diecie
niby jem 15oo kcal, ale raczej wszystko liczę "na oko"
i schudłam 11 kilo, wiem, że to nie jest powalający wynik, ale mnie w pełni zadowala...
chociaż jeszcze długa droga przede mną... co najmniej drugie tyle...
wpadek miałam i to bardzo dużo
ale nauczyłam się tym nie przejmować
po prostu, jeśli zjem mniej niż spaliłam, schudnę... wolniej, ale zawsze
więc takie 2ooo raz na jakiś czas, to nie tragedia dla mnie
przyznasz się w końcu jak to jest u Ciebie z tą wagą i wzrostem?
ja też byłam w markecie dzisiaj
i czeka na mnie pyszny pączek na deser i danio szarlotka na kolację
i w limicie się zmieszczę
-
No właśnie ja mam często ten "jakiś czas" . Dlatego dni-wpadki trzymam na spotkania rodzinne, imprezy etc. bo tak bez okazji to chyba wyrzuty sumienia byłyby większe... A tak to są chwilowe . Często się rozluźniam przy takich wpadkach, potem jak staję na wadze i widzę, że ani drgnęła, to jestem tak naładowana, że łohohoh.
A z wagą, no dobra przyznam się.
Mam 165 cm wzrostu i postanowiłam, że wyjdę z diety, jak dobiję 45. Wiem, że to i tak niedowaga, ale ja jestem młoda i głupia. No i tak wychodziłam, że przez jakieś dwa-trzy tygodnie jadłam 1100 kcal;/. Jak zobaczyłam 43 to się przeraziłam i od razu wskoczyłam na 1500, chciałam dodawać 100/tydzień. Ale ostatnio znowu schudłam i teraz już wyglądam zupełnie jak szkielet! 41 kg zobaczyłam wczoraj na wadze. Okej, chwilowa panika, ale potem mówię: dobijam do 1800 i przeskakuję okres 1700. Chcę uspokoić wagę, żeby tak nie skakała, a potem przytyć do 47. Do końca roku nie schudnę ani grama (mam nadzieję), a potem do marca chcę przytyć. Zobaczę jak będe wyglądać w 47, jak dalej jak szkielet, to się posune dalej. Po prostu zatrzymam się na wadze, w której będę najlepiej się czuła.
Tylko jest jeden problem. Nie wiem, jakie mam zapotrzebowanie kaloryczne. Mam dużo ruchu, jak nie w-f, to jakiś SKS, a jak nie to, to długie spacery z przyjaciółkami albo mus dreptania paru kilometrów do zamku na angielski. I jeszcze ćwiczenia w domu, których się nie wyprę, bo je uwielbiam. W jednych tabelach pisze, że powinnam według wieku jeść 2800 kcal, ale jak obliczyłam swoje AMR to wyszło 2000. No i jak to jest?
-
ja mysle ze takiej sytuacji najlepiej wyposrodkowac i jesc 2400
ja tez juz jestem po diecie i waze 52 pryz 167 i jak jadlam 1800 to shcudlam pol kg jeszcze
a teraz jem 2000-2200 a zdarzy sie czasem 2400 nawet
tlyko ze ja mam troch emniej ruchu bo oprocz w-fu to tylko tance
a lat mam 17 wiec licze zpaotzrebowanie jak na nastolatki
pozdrawiam
-
ja myślę, że powinnaś dodawać kalorie do momentu, kiedy przestaniesz chudnąć, jak zobaczysz, ze waga zaczęła iść w górę, to znak, ze już jesz za dużo
wskoczyć o poziom niżej i tak już zostać
rzeczywiście malutko ważysz... wskakuj od razu na te 18oo kcal... nawet jak przytyjesz kilka kilogramów, nic się nie stanie
dobrze, ze sama zdajesz sobie z tego sparawę
godzej, jak wciąż byś chciała chudnąć
ja myślę, że 5o kilo przy Twoim wzroście jest optymalne... bosh, to moje marzenie
tyle ważyć
nawet te 49 jak koniecznie chcesz mieć "4" z przodu
-
Zobaczymy z tymi kilogramami, bo to wszystko zależy od budowy.
A dzisiaj kisiel nie daje mi spokoju, bo nie wiem, ile to kalorii i policzyłam tą większą teorię. Zrobiłam sobie taki zwykły na 500 ml wody. W torebce Gellwe jest 38 g netto, kaloryczność nie podana.
głowię się i głowię, i patrzę na inny kisiel Gellwe; Słodki Kubek. Skład podobny, tylko w tym jest 30 g. 115,6 kcal na porcję, zaokraglijmy do 120. 120:30=4, 4*8=32. łyżeczki cukru nie dodaję, bo w Słodkim kubku jest już wliczony. więc 120+32=152. Cała micha kisielu ma tylko 152 kalorie? Nie chcę mi się wierzyć. Znowuż w takim zwykłym kisielu z torebki innej firmy i innego smaku pisało, że 72 kcal/100 g, więc to razy 5, bo 500 ml wody=500 g, to wychodzi 360. Tylko, że nie spojrzałam tam na masę netto .
I teraz, kurczę, nie wiem.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki