-
HEJ HEJ
Niezmiernie się cieszę, że się odezwałaś Dagmarko
.
Od wczoraj mam znowu strasznie pod górkę. Przydałyby się jakieś łańcuchy do wspinaczki
. Po całym tygodniu racjonalnego odżywiania i wzmożonej dawce ruchu, waga pokazała mi 2kg więcej
.
Perfidia losu. Zawsze okropnie dobija mnie taka "nagroda" za mój trud. A napociłam się ostatnio nieźle. Ciągle w biegu, dużo spacerów, jazda na rowerze - nawet gdy nie bardzo miałam siłę. W sobotę ustanowiłam mój rekord rowerowy. Przejechałam 56km (max prędkość z górki 40km/h).
I co
I waga w górę, zamiast w dół
Próbuję sobie tłumaczyć, że to tycie "okresowe", ale wcale mnie to nie pociesza.
Bardzo boleśnie przeżywam każdy dodatkowy kilogram. Szczególnie taki niezasłużony. Czuję, jakbym nie mieściła się w swoim ciele i wtedy łapię potężnego doła.
Jeśli chodzi o KOMPULSY. Nie zawsze jest to objadanie się związane ze stresem, z problemami. Sytuacje, kiedy nie potrafię się opanować i pożeram koszmarne ilości jakiegokolwiek jedzenia, przytrafiają mi się nawet wtedy, gdy wszystkie moje sprawy układają się pomyślnie
. Zupełnie tego nie mogę zrozumieć.
Niby jest OK (w domu, w pracy itd...), nawet z wagi jestem zadowolona, aż tu nagle....KOMPULS. Opętuje mnie prześladowcza myśl, nieopanowana ochota na jakiś smakołyk. Bardzo rzadko udaje mi się ją zwalczyć, albo zakończyć jedzenie na jednym przysmaku. Zazwyczaj tracę kontrolę nad tym co jem. Jestem wściekła na siebie, że znowu mam wpadkę, że nie potrafię żyć, jak normalny człowiek, że rządzi mną jedzenie itd.... a wtedy jest mi już obojętne co zjadam i w jakich ilościach.
Po takim KOMPULSIE mam koszmarnego kaca moralnego i 1-2kg do zrzucenia. I tak w kółko
Ostatnio staram się rzadko wchodzić na wagę. Wczoraj rano mnie skusiło. Gdy zobaczyłam 58kg dopadło mnie rozgoryczenie. Niestety zamiast wziąć się do roboty albo chociaż przeczekać, zjadłam ogromne śniadanie. Później w pracy starałam się to odpokutować jedząc mniej. Właściwie się udało. Nawet nie byłam bardzo głodna. W domu zjadłam zdrową kolację..... ale niestety nie skończyłam na tym. Skusiłam się na dokładkę
a potem to już
we mnie wstapił. Wieczór do chrzanu (choć i tak bywało gorzej) a dziś też nie jest dobrze.
Czuję się jak świnka Pigi. A może nie jak Pigi, bo ona była bardzo pogodna, więc chyba czuła się OK
Sorry, że przynudzam. Ja już tak mam, że czasem muszę się wyżalić poprzez pisanie, bo nie bardzo mam z kim o tym pogadać.
Do Przytulni zajrzę w kolejnej wolnej chwili. Bardzo tęsknie za górami.
P.S. W Śródmieściu spędzam najwięcej czasu od jesieni do wczesnej wiosny. Puby i kina to dla mnie "przechowalnia" w okresach chłodu i deszczu. Kiedy robi się cieplutko uciekam na obrzeża - Lublinek (moja stała trasa rowerowa), Arturówek, Łagiewniki są idealne na dłuższe spacerki.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki