Mareczko, u mnie też najgorzej bywało wieczorem, ale da się do tego przywyknąć. Może po prostu za wcześniej wyznaczyłaś sobie kolację. Ja od początku jadłam kolacje o 19.00, ale czasem ją przesuwam o pół godziny, zwłaszcza jak wiem, że posiedzę dłużej. Chociaż przyznaję, że nadal wieczorami bywam głodna tyle, że teraz mnie to bardziej dopinguje niż zniechęca.
Co tam grypa, co tam kaszel, nic nie jest w stanie spowodować, że rzucisz się na jedzenie jak na łupy wojenne! Zapamiętaj i powtarzaj
Pozdrawiam.
Zakładki