-
Myszko gratuluję Ci pokonania wroga! Takie rodzinne imprezki są trudne dla osób odchudających się - głównie te "przeciez taki malutki kawałeczek ci nie zaszkodzi". Każda z nas pewnie sie o tym przekonała nie raz.
Moj synek ma bardzo podobna metodę jedzenia jak Twój. W jeden dzień jest super a na drugi nie chce niczego wziąść do ust. Mam nadzieję, że to się unormuje.
Dziękuję za wsparcie i życzę wspaniałych dietkowych dni! Pozdrawiam!
-
Witajcie!!!!
Spędziłam bardzo miłą, rodzinną niedzielę. Ponieważ wybieraliśmy się na długi spacer, postanowiłam poszukać sobie czegoś do ubrania co nie będzie ssuwało mi się z pupy (prawda że delikatnie). I zaczęłam wyciągać ciuchy, w których ostatnio chodziłam pod koniec 2002 r. W zeszły poniedziałek z jednych spodni z tego okresu zrobiłam ciuch diagnostyczny. Wtedy spodnie wciągnełam, ale zamek dałm radę zapiąc do połowy. I jakie było moje zdziwienie wczoraj, kiedy okazało sie że zapinam je już normalnie. Są co prawda jeszcze trochę ciasnawe (przez ostatni miesiąc przyzwyczaiłam się do luzu), ale spokojnie mogę już je ubierać. Idąc za ciosem wyciągnęłam jeszcze inną parę spodni z tego okresu i też są dobre. Hurrra!!!!!!
Jak tak dalej pójdzie to za miesiąc nie będę miał się w co ubrać, ponieważ wszystkie starsze ciuchy wylądowału w pojemnikach PCK.
Więc pewnie udam się po prośbie do mojej mamy, żeby pozwężała ciuchy z tego i z zeszłego roku
. Dobrze mieć zdolną mamcię.
Dzisiaj stanęłam na wadze, w ramach pomiarów dla klubu XXL i ............
Sama w to nie mogę uwierzyć, chociaż od kilku dni waga dawała znaki, że może to być prawda. Jest 118,7 kg
.
Pierwszy krok za mną. Zaraz złamię swoją zasadę i zmienię suwaczki też dzisiaj. Mam nadzieję, że w środę, podaczas ważenie po 6 tyg diety, też będę mogła je choć odrobinę przesunąć
Pozdrawiam!!!!!!!
-
Myszko kochana serdecznie Ci G R A T U L U J Ę !!!
Jak to pięknie wyszło - pierwszy etap wyrzuciłaś do śmietnika
Na pewno łatwo nie było, ale satysfakcję musisz czuć OGROMNĄ
Ale z przerabianiem ciuchów może poczekaj jeszcze trochę .. po co ma Mama po próżnicy dwa razy to samo robić ..
-
G R A T U L U J Ę
Myszko, już od paru dni obiecywałaś nam jakies niesamowite rezultaty i rzeczywiście, wyniki piękne. 1 kroczek za Tobą - widzisz, jaka to satysfakcja? Potem będzie kolejny i następny i ani się obejrzysz, jak przejdziesz na dwucyfrowe wyniki.
A mamy - jak mądrze mówi Miri - może nie zarzucaj od razu całą garderobą do przeróbek, bo przecież z tygodnia na tydzień będziesz potrzebowała ubrań coraz mniejszych i mniejszych i mniejszych...
Myszko, bardzo się cieszę z Twojego sukcesu i prosze o jeszcze
-
WPADLAM MILEGO DNIA ZYCZYC
I GRATULACJE Z PIEKNEGO SPADKU WAGI OBY TAK DALEJ
-
Gratulacje olbrzymie.. 
Ja powiem Ci szczerze, że cieszę się z każdego oddanego za dużego już ciucha, mimo że musiałam oddać w ten sposób trzy pary moich ulubionych spodni
-
ja też z całego serducha Ci gratuluję!
i berdzo się cieszę, że widać efekty!
a co do przerabiania ciuszków to popieram dziweczyny... poczekaj z tym troszeczkę, bo mama nie nadąży ich przerabiać
jeszcze raz bardzo bradzo gratuluję!!!!
i mam nadzieję, że juz niedługo na wdze pokaże się liczba dwucyfrowa!
pozdrawiam
-
Witajcie!!!!
Na wątku Devoree trafiłam na ciekawe przemyślenia, na temat jak my siebie postrzegamy
Właśnie zaczęłam myśleś o sobie. I nie było tak źle, wiedziałam że jestem gruba, ale wydawało mi się że wyglądam przyzwoicie. Teraz widzę, że skrzętnie unikałam luster pokazujących całą sylwetkę. W sypialni mam garderobę, w drzwiach której jest duże lustro. I zawsze siadam do niego tyłem, a jak już zdażało mi się w nie spojrzeć, byłam tym widokiem przerażona. I wtedy mówiłam sobie, że musze coś z tym zrobić. Ale kiedy odchodziłam od lustra..........pozostawała tylko ta kobieta w mojej głowie, a z nią nie było tak źle. Tak samo jest ze zdjęciami, nie pozwalałam ich sobie robić. Jedyne na jakich mnie widac to te gdzie majaczę się gdzieś w tle. Wczoraj znalazłam jedno, tak z października 2005 i patrzę na nie z przerażeniem. Chyba wcześniej go nie widziałam.
Teraz na moim biurku stoi moje zdjęcie sprzed roku. Patrzę na nie często i staram się nie zapomieć jak wyglądam i dlaczego się odchudzam. Do tego z października dojrzewam. I chyba jeszcze nie jestem gotowa. Prawda jest zbyt smutna.
Jeśli chodzi o jedzenie to moje nawyki żywieniowe są dobre. W moim jadłospisie są i zawsze były głównie warzywa, soja, ryby, owoce, nabiał, pieczywo. I gdybym jadła tylko to to pewnie dzisiaj mnie by tu niebyło (a to też byłoby szkoda, bo nie poznałabym Was). Ale leki w połączeniu ze........ słodyczami, i to nie tymi które zjadałam oficjalnie przy wszystkich, ale te tabliczki czekolady, batony, ciasteczka, paluszki, które kupowałam po kryjomu niemal hurtowo i wyjmowałam z torebki kiedy wszyscy już spali spowodowały, że doprowadziłam się do takiego stanu. I pożerałam, zabijałam strach i nawet czasem przez chwilę czułam się lepiej, ale po chwili robak odzywał się i chciał więcej i więcej.
Myślicie że nie byłam u psychiatry, czy psychologa.? Byłam, stwierdziła u mnie depresję endogenną o podłożu lękowym. I dostawałam kolejne leki. Dobrze, jeśli nie tyłam po nich jeszcze bardziej. A objadanie się lekarze traktowali jako jeden z czynnków wskazujących na jednostkę chorobową. I oczywiście rak, to dlatego ciąglę się boję. Czasem udawało mi sie zapanować nad jedzeniem, ale było to na krótko, bo organizm przyzwyczajał się do leku i z powrotem zaczął domagać się swojego.
I kiedyś trafiłam tu na forum, ktoś mądry napisał, że do odchudzania trzeba dojrzeć. Bo inaczej żadna próba się nie powiedzie. Szczupła sylwetka nie sprawi, że nagle stanę się szczęśliwa, że już nigdy nie zachoruję na raka. Ale dieta pozwala mi odbudowywać zaufanie do samej siebie. Powoli zaczynam się z powrotem szanować. Dzisja myślę, że może otyłość jest jednym z najważniejszych czynników z powodu którego wpadałam w depresję. Nie lubię siebie, nie akceptuję siebie taka jaka jestem. Ale lubię to dziewczynę w mojej głowie, nie jest szczupła ale jest normalna. I zderzenie rzeczywistości z moim wyobrażeniem spowodowało, że były w moim życiu momenty, że zwyczajnie nie chciaałm żyć. Pewnie wiele z Was ma identyczne problemy.
Miesiąc diety sprawił o wiele więcej niż cała lata leczenia psychiatrycznego i psychologicznego. Jestem w całkiem niezłym stanie, co nawet przyznaje moja pani psycholog.
A wszysko dzięki temu forum i obecnym na nim osobom. Dlatego, że tu mogę się wykrzyczeć, powiedzieć co myślę i nie usłyszę "a czego ty byś jeszcze chciała, masz wszystko", ale konkretną i życzliwą radę.
Hybris, Devoree, Xxxona, Asiulkavip, Balbinko, Pyzuniu, Mirielko, Animko bardzo Wam dziękuję że tu jesteście. Z mojej strony to egoizm, bo pewnie wolałybyście nigdy nie mieć problemu z wagą, ale ja mam farta bo dzięki niemu trafiłam na tak wiele mądrych osób.
Pozdrawiam wesolutko w tym pięknym, ale mroźnym dniu!!!!!
-
I tak jeszcze dla porządku, nie zamierzam na razie zmniejszać ubrań, zrobię to dopiero jak nie będę miała kompletnie co na siebie włożyć, a szafę mam dość pojemną
-
Kochana Mysiu! Wspaniale to wszystko ujęłaś. Myślę ,że każda z nas prawie to samo myśli. Ja znowu nie cierpiałam swojego odbicia w witrynach sklepowych. Dopiero wtedy docierała do mnie prawda jak rzeczywiście wyglądam ( lustro w domu chyba oszukiwało?!). Teraz jest ciut lepiej bo podbudowuje mnie mysl,że jeszcze troche i będzie lepiej. Poza tym w zeszłym tygodniu po raz pierwszy jedna z moich koleżanek zauważyła że zeszczuplałam - to dopiero sukces. Tym bardziej, że ona też jest puszysta i miała zamiar zaczac się odchudzać razem ze mną. Niestety nie podołała bo ciągle mowi ,że zacznie od jutra ( skąd ja to znam ?!).
Ja również cieszę się, że mam Ciebie i inne dziewczyny. Ta świadomość ogromnie mnie podbudowuje w codziennej walce. Biuziaki!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki