-
Na wstępie: nie działa mi duże 'a', więc wybacz, to nie celowo. :)
aduś, pewnie, że mi się chce, po to tu kurcze jestem, żeby gadac o dietach do znudzenia :)
Jeśli nie chodzę do klubu, to cwiczę w domu przed kompem. Ściągnęłam sobie 8minaBS. Trwa to razem 40 minut: cwiczenia na brzuch, nogi, ręce, tyłek i rozciąganie.
a w klubie chodzę na siłownię i biegam na bieżni, a potem idę do sali z maszynami i atlasami i znowu cwiczę na nogi, pupę, brzuch itd.
Jako aerobik, wybrałam TBC albo właśnie aBS, czyli znowu zajęcia ogólne ale z ciężarkami. Ćwiczy się w umiarkowanym tempie, żeby spalac kalorie. Najpierw rozgrzewka, potem cwiczenia na kolejne partie ciała. Czyli oczywiście: na ręce podnoszenie ciężarków w różny sposób: pionowo, poziomo, nad głową i jak sobie wymarzysz :)
Na tyłek lubię najbardziej, choc są męczące: klęk podparty i unoszenie nogi, prostej, zgiętej, bokiem itd. Naprawdę czuc jak wszystko boli.
No i brzuszki, duużo brzuszków. Z nogami w górze, skręty, proste itd.
Najlepiej by było, gdybyś kupiła sobie jakąś kasetę z cwiczeniami. a może te siłownie u Ciebie nie są złe? Naprawdę, wiele nie jest potrzebne, a instruktor na miejscu na pewno coś Ci doradzi.
Opisałam to w wielkim telegraficznym skrócie. Jeśli masz na myśli jakieś konkrety, to pytaj, postaram się pomóc :)
Właśnie się zastanawiam, czy jeszcze nie pocwiczyc w domu, ale chyba dam sobie spokój, pójdę zrobic sobie za to kąpiel.
a! Pilates jest zdecydowanie nie dla mnie. Zajęcia prowadził ten sam instruktor, u którego byłam rano. Robimy brzuszki, a on mówi "wolniej, to nie TBC" i chyba mówił do mnie :/ no co ja poradzę, żem nienawykła. Więcej mnie na pilatesie nie zobaczą :)
-
świetnie stworze sobie swoja malenką siłownie i aerobik też se wymysle ale fakt kupie kasete i bede miala hihih nie moge sie doczekać :lol: :lol: juz widze sie z nogami w górze ,czasem widziałam w tv cwiczenia ale wiesz to trwało 10 min i same laski az sie nie chce na to patrzec ( chyba ze z zazdroscią ) :oops: no oki ja juz nie cwicze dzis bo juz sie wykapałam i nie chce sie spocic bo nie bedzie mi sie chciało zaś iśc kąpać a o 4.30 zadzwoni telefon ze juz czas wstawac i do pracy :cry: :cry: oooohhhh jak ja nie cierpie tego budzika rano :evil: mam ochote go przez okno wywalić OKI komu w droge temu czas... Ide spikac jutro bede i sie na bank skontaktuje z Toba Trzymaj sie dzieki bardzo pozdrawiam papa
-
Bianca - no wybacz, ze tak w srodku odchudzania wpadam i w dodatku o polnocy, ale jakims cudem :wink: trafilam na Twoj watek i zaczytalam sie na smierc, od pierwszej do ostatniej strony i sie oderwac nie moglam :lol: Patrze,a to juz polnoc :shock:
Wspaniale sie czyta co piszesz i jak to wszystko interpretujesz: po ludzku, kobieco i naturalnie :D dlatego nie moglam tak sobie w polowie wyjsc :lol:
Zdjecia widzialam - a jakze 8) . Zwlaszcza te z wakacji..... :shock: Piekna z Ciebie dziewczyna! Bardzo madra buzie masz i usmiech rozbrajajacy :) Az mnie dziw bierze, jak piszesz, ze nikt Ci wczesniej nie mowil, ze ladna jestes :lol: :lol: :lol: :lol: Ja jak wyjechalam do Francji, to tez nie bardzo chcialo mi sie wierzyc, ze tym wszystkim zabojadom sie podobam...sama zreszta zauwazylas - kontrast w porownaniu do Polski ogromny. Poza nasza "ojczyzna" nagle stajemy sie ponadnaturalnie atrakcyjne 8) 8) 8) 8) Dlatego w Germanii mieszkam :wink: :wink: :wink: :wink: :wink: :wink:
Gratuluje wszelkich pogubionych po drodze kilogramow, nabrania nowej energii, dowartosciowania sie no i rzecz jasna dostania sie na studia!!!!!!!!
udanego weekendu!
-
Oj, Blanca, ele energii masz na te ćwiczonka - duch fitness unosi się nad twoim wątkiem i ogarnia wszystkich czytelników (czytaj: mnie :wink: )
tak tak, ja też zauważam, że odkąd się dużo ruszam, jestem sprawniejsza, nie męczę się, bóle kręgosłupa minęły i czuję się dużo zdrowasza niż jakieś 9 kilo temu :D :D
trzymaj się tak dalej - wpadkami się nie przejmuj, bo jak ćwiczysz, to pięknie wszystko spalasz :lol: :lol:
-
Witam! Wczoraj ćwiczyłam tylko raz, potem pojechałam na zakupy. Dużo łaziłam po sklepach, więc spoko, może coś spaliłam. Ale za to zjadłam wczoraj śniadanie i drugie śniadanie, potem nic aż do 16-17 i to na mieście. Jakaś wieprzowina z makaronem i sosem. Policzyłam to za 500-600 kcal, więc wliczone w limit, ale jakim kosztem :/ Dlatego właśnie wolę jeść w domu, wiem co, ile ma, ile waży. No ale to chyba jak każdy odchudzający się. Trudno. Wróciłam potem do domu, poskubałam fasolkę i koniec. Ale boję się wchodzić na wagę, czuję, że przytyłam. To strasznie frustrujące. Papa moje 73 kilo. Do zobaczenia za tydzień, dwa.
I co Ada, jak tam ćwiczenia? U mnie jakby budzik dzwonił tak wcześnie, to na bank bym po prostu nie wstała. Budzenie się rano to mój kolejny koszmar. Aż się boję, co będzie, jak zamieszkam sama i mama nie będzie do mnie przychodzić do pokoju ze słowami "Ty masz zamiar wstać, czy nie? Budzić dzwoni od pół godziny!" Dopiero wtedy jakoś się zwlekam z łóżka :)
Tagotta, co za różnica, kiedy wpadasz! Bardzo mi miło Cię tu widzieć. Nie sądziłam, że mogo pisać tak interesująco. To świetnie, bo chciałabym kiedyś napisać książkę :)
Chyba naprawdę trzeba wyjechać z Polski, żeby się podobać, tu jest za duża konkurencja :)
Dziękuję Ci bardzo za te wszystkie komplementy, aż mi się ciepło zrobiło na serduchu :roll:
Na studia się dostałam i właśnie miałam zgryza, co wybrać.
No i znowu wyszło to samo. Biadoliłam, że nie wiem, co wybrać, a jak już wybrałam, to nikt się nie dowiedział. Otóż wybrałam psychologię na UW. Bo wyjechać jeszcze będę miała okazję nie raz, a tu mogę się drugi raz nie dostać, bo dziekanki na pierwszym roku nie dostanę. Więc psychologia UW :)
Magpru, mam nadzieję, że spalam. Może ta moja większa waga to mięśnie?? Oj oby, bo w obwodach jakoś poleciało... Oficjalne mierzenie w poniedziałek. A duch fitness to teraz mój dobry kumpel.
Szkoda tylko że dziś nie za bardzo mogę się ruszać z domu. Przyjeżdża daaaaaleki krewny, który wymyślił sobie, że pomieszka u nas, dopóki nie znajdzie mieszkania. A zarabia 1000 zł na rękę (pracuje jako fryzjer), więc sam nie znajdzie nic. Ale nic mnie to nie obchodzi, niech wywala się do akademika. My go nawet nie znamy, raz z nim gadałam i wolałabym, żeby u nas długo nie mieszkał, dwa dni góra. W ogóle nie wiem, jak można mieć taki tupet i wprosić się do kogoś, kogo się nawet nie zna. A jak dzwonił, żeby potwierdzić, był tak zarozumiały, że miałam ochotę go opluć.
No ok, trochę mi ulżyło, strasznie mnie denerwuje ta sytuacja. Wiadomo, trzeba sobie pomagać, ale bez przesady. Akademiki są teraz hotelami, więc skoro i tak chce się usamodzielnić, niech zacznie już dziś. Amen. Już więcej nie marudzę.
Morał taki, że muszę siedzieć na tyłku. Dobra, idę zjeść śniadanie :) Pozdrawiam was baardzo serdecznie. Buziolki
-
Bianeczko.
No i dobrze, że sobie ulżyłaś ;) lepiej tutaj niż np na rodzicach czy coś.. a najlepiej, to na nim, niech sobie nie myśli :D
Żarty żartami, ale to rzeczywiście niefajne. A ja to w ogóle nie przepadam mieć gości w domu.. a to czego już w ogóle nie znoszę to niezapowiedziane wizyty :evil: miałam takiego jednego znajomego, który uwielbiał to robić.. a ja wiadomo - po domu to w jakichś łachach, nie uczesana, nie wymalowana, wyglądam jak strach na wróble, a ten sobie wpada kiedy i jak chce :evil: na szczęście wyprowadził się z Krakowa :lol:
Podziwiam, że masz siły na tyle ćwiczeń, ale.. no właśnie mam takie malutkie ale.. ja wiem, że ruch to zdrowie etc.. ale z tego co ja wiem, to nie można też przesadzać.. i takie ćwiczenia siłowie to trzeba dzienną dawkę jednak ograniczać, bo mięśnie muszą kiedyś też odpocząć.. więc proszę, nie popadaj w skrajności :) (i mówi to ta, która codziennie słyszy to samo od matki, czy aby za dużo nie ćwiczy..).
A jedna wpadka na mieście nie oznacza jeszcze, że masz się tymczasowo żegnać z siódemką i trójką. Będzie dobrze, na pewno :)
Buziaki, C.
-
No wiem wiem, nie przesadzam, mięśnie czują się świetnie. Będę jednak uważac. Dzisiaj mam przerwę, jak już mówiłam :)
A ja też miałam takiego znajomego, przez chwilę nawet niechcący był moim chłopakiem. W każdym razie zapowiadał wizyty... domofonem: "Cześc, pomyślałem, że wpadnę". A ja przecież nie siedzę z założonymi rękami i nie czekam na niego, mam swoje sprawy. Raz dostałam laskę z historii, bo siedział u mnie i nie moglam nauczyc się do sprawdzianu. Za nic też nie mogłam go wyprosic a tym bardziej uczyc się przy nim, bo gadał bez przerwy jakieś bzdury. To na szczęście była jednorazowa sytuacja. Sądzę też, że przychodził bez zapowiedzi, bo wiedział, że inaczej odwlekałabym spotkanie z nim. Nic zresztą dziwnego. Jak przychodził, to siedział po 6-8 godzin. Ech, co to były za czasy wesołe :)
Dzisiaj pożarłam już 1000-1100 kcal. Aj aj aj, znowu nici z planowania posiłków :)
teraz łatwo mi powiedziec, że nic już dzisiaj nie zjem, bo mam pełny żołądek, ale co będzie wieczorem, nie wiem :) Obym wytrwała!
-
Info: trwam w niejedzeniu. Hura! "Gościa" dalej nie ma. Hura! Idę zrobic sobie herbatkę. Mniejsze hura, ale cóż zrobic :)
-
Ach jak się rozrzewniłam...
W zeszłym roku byłam w Tunezji, cudowne plaże, cudowna pogoda, cudowni ludzie...
Było bosko!
-
Witam Bianca6 dzięki ze pamietasz no cwiczę cwiczę dzis mnie boli wszystko bo faktycznie troszke sie ponaciągałam :D :D ale mam wrazenie naprawde jest inaczej jestem bardziej obrotna ruchliwa i skłon w dól to nie jest bólem specjalnie rzuce i podniose teraz specjalnie nawet w kuchni staram sie wyginac itd :lol: :lol: chciała bym se coś kupic jakis przyząd do cwiczeń tylko nie mam pojęcia jaki takie cos małe ale jaki ? cięzarki czy jakis rowerek no nie wiem ale fajnie jak by cos takiego było czasem mysle o hula hop (nie wiem czy bym to umiała robic ) ale to tez trzeba sie powyginać hmmm Mąż sie tylko ze mnie smije ze wymyślam hihhihi pozdrawiam Cie pa
-
witaj Bianko jak obiecałam wpadam do Ciebie :D , przeczytałam cały watek i co mogę powiedzieć : gratuluje matury , dostania sie na wymarzony kierunek studiów , potem udanych wakacji a najbardziej już zgubionych kilogramów ( wielkie brawa) . Mam nadzieję że dużo sie od Ciebie nauczę w sprawie gubienia mojego sadełka a jest jego trochę :oops: :oops: "dużo trochę za dużo" :!: :!: :!:
licze że bedziemy sie odwiedzać
pozdrawiam ciepło
-
Oj, Bianca, rozumiem Cię z tymi gośćmi.. sama mam niektórych znajomych takich, którzy jak przyjdą, np. o 18, to przed 24 bardzo rzadko wychodzą.. a ja mam ich dość - ich samo wychodzenie trwa jeszcze godzinę w drzwiach :shock: choć tyle razy robię aluzję, że jutro mam wstać rano, albo jeszcze przed snem coś zrobić w komputerze do pracy - nic nie dociera, uważają, że mogę siąść do kompa o 2 w nocy i potem wstać o 6 rano - koszmar...
pdlatego po wielu takich wyzitach staram się zapraszać ich jak najrzadziej, tylko wtedy gdy już naprawdę wypada, np raz na kwartał - ale wcześniej wymęczyli mnie po kilka razy w tygodniu.. trudno, musiałam po prostu w taki sposób nawet ochłodzić nasze stosunki..
ale darmozjada obcego w domu przez niewiadomo ile, to nie wpuszczam, niestety - też mamy rodzinę, która miała ochotę u nas się na dłużej zagościć, ale od razu daliśmy do zrozumienia, że są akademiki, stancje i możemy sami od dziś załatwić (pełno jest pustych pokoi do wynajęcia - w Olsztynie kwitnie biznes stancjowy)... :wink:
no i jak się to u Ciebie rozwiązało??
-
Kasia widzę, że wrażenia tunezyjskie mamy podobne :)
Ada cwicz, mężem się nie przejmuj, może się nawet do Ciebie przyłaczy :) (o! duże A mi się odblokowało :)-piszę od barata, a to wielki syfiarz, więc pewnie jakiś paproch mu utknął w klawiaturze, dalej jednak nie mam Ć małego hehe)
Tequillko witam u siebie. Dziękuję za gratulacje, zawsze to miło. Sadełko spokojnie obie zrzucimy i pożegnamy się z nim na zawsze :) Wpadaj, to się powspieramy!
Magpru, dobrze, że nie tylko ja tak mam, już myślałam, że jestem niegościnna. Tamten kolega też nic nie rozumiał. Już się żegnał, zakładał jeden but, ale coś mu się przypominało, siadał znowu na kanapie i ględził kolejną godzinę :/ Ten chłopak co dziś przyjechał (grr) postawił nad pod ścianą. Rodzice nawet nie mieli czasu, żeby odmówic, bo jego matka mało się przed nimi nie rozpłakała. Okropna sytuacja. Ale już mu zapowiedziałam, że zostaje góra 3 dni i że potem ma się wynosic do akademika.
A co do diety, to powiedzmy, że wytrzymałam. Podjadłam z 8 winogron jakąś godzinę temu, no ale trudno. Jutro ważenie. :)
-
Stał się cud! Wczoraj wieczorem nie podołałam i wlazłam na wagę. A tam 74 kilo, już więc pożegnałam się z trójką. A dzisiaj rano się ważę oficjalnie i jest równiutko 73,0 kg. Haha
Zaraz idę poszukać, gdzie leży ten zgubiony przez noc kilosek. Pewnie pod łóżkiem. Ciekawe, czy odpadł mi kawałek brzucha, czy nogi?
-
Właśnie się dowiedziałam. Nie będzie mnie aż do następnego wtorku. Poblemy techniczne. Tak więc trzymajcie się dzielnie, obym i ja się dzielnie trzymała i chociaż nie przytyła bez forum. Powinnam byc w przyszły wtorek. Buźka i do zobaczenia!
-
witaj slicznotko :*
ach... troche sie zaniedbalam na Twoim watku, poczytam co tam slychac...
a Ty wracaj predko, trzymaj sie cieplo i odpoczywaj :)
-
Oj, Bianki nie ma. Bu :(
Ale tak czy siak - gratuluję 73kg :) jak tak dalej pójdzie, to mnie przegonisz, bo u mnie zastój okropeczny, ble.
Do przeczytania za tydzień :)
Buziaki, C.
-
Bianeczko jakze sie niezmiernie ciesze ze zostajesz na UW. Ja jak juz napisalam dostalam sie na SGGW na swoja ukochana weterynarie:) Jako ze Ty jestes Warszawianka napisz mi prosze kochanie ile placisz za karnecik i gdzie chodzisz na fitness i silownie bo od pazdziernika tez chciala bym zaczac:) A moze jesli miala bys ochote to mogly bysmy sie poznac osobiscie i chodzic tam razem:) Ojej chyba troche sie zagalopowalam i bardzo Cie przepraszam za taka bezposredniosc ale Ty jestes tak kochana i otwarta osobka ze jakos tak czlowieka do Ciebie ciagnie i ma sie straszna ochote poznac Ciebie osobiscie...no nic moze kiedys uda nam sie wyskoczyć razem na silownie i dietetyczna kawke:) Buziaki sloneczko i trzymaj sie dzielnie przy swoich postanowieniach:) Chudniesz pieknie i pieknie wygladasz:) Pamietaj jedno- Bardzo fajna z Ciebie laska:) Pod kazdym wzgledem:) Powtarzaj to sobie jak mantre:) hih debilek ze mnie maly...no moze sredni bo juz na pewno nie grubasek:)
-
Bianca,czekamy na Ciebie,no i zeby problemy techniczne szybko sie rozwiazaly:)
Problemy wagowe-widze rozwiazuja sie wspaniale!!! :lol: (cuda w nocy :wink: )
Gratuluje!!
-
Jestem jestem! Bardzo wam dziękuję za odwiedziny i takie miłe słowa. Pod tym względem (i innymi!) zawsze mogę na was liczyć :)
Yazoo, no stęskniłam się za Tobą! Wpadaj często.
Cauchy, póki mam wakacje (czyt. wyjazdy), to raczej nikogo nie przegonię, raczej utrzymuję wagę, choć czasem owszem, zdarza się parę gram mniej na wadze. Ale trzymam się, trzymam!
Kamus, nareszcie! Gratuluję weterynarii!!! Ja mieszkam trzy stacje metra od SGGW, więc grzechem byłoby nie poznanie się! Zamieszkasz w akademiku czy z chłopakiem? To w sumie nie moja sprawa, ale jeśli w akademiku, to po prostu wiem, gdzie Cię szukać, bo poznać się musimy! A siłownię będziesz miała na terenie kampusu, który jest boski. Samej siłowni nie znam, ale na pewno wymiata jak i całe SGGW. Ja na siłownię chodzę u siebie na osiedlu na Kabatach. Za 12 wejść miesięcznie płacę 150 zł. No ale jako studentka na pewno będziesz miała zniżki itd itp. Na pewno nie grubasek z Ciebie. 15 kilo, rany, oby tak dalej!
Sissi widzisz, a mówią, że cudów nie ma ;)
No a teraz nowinki. Udało mi się w tym tygodniu wyjechać na parę dni z Karoliną. I... mam złamane serce :roll: Otóż poznałam chłopaka. Spędziliśmy razem jedynie 5 dni, ale było tak cudownie, że pożegnaniom nie było końca. Sytuacja fatalna, bo mieszkamy 2000 km od siebie, więc szanse są zerowe... To całkowicie niesamowita historia. Znamy się tak krótko, a on mi mówi, że się we mnie zakochał, że jestem piękna i niesamowita. Twierdzi, że cierpi beze mnie, że będzie wyczekiwał następnego spotkania... Brzmi głupio i tandetnie, ale jest mi tak smutno, tak żal.
Skoro już się tak roztkliwiłam i naopowiadałam wam takich głupot, to powiem jeszcze i to. On sadzał mnie sobie na kolanach i nosił mnie na rękach, choć początkowo mu zabraniałam. On jednak domyślił się, dlaczego tego nie chcę (wiadomo) i powiedział, żebym się nie wygłupiała, że jestem śliczna, że podobam mu się taka, jaka jestem. No i niedość, że słowa te same w sobie wywarły na mnie ogromne wrażenie, to jeszcze dzięki nim zdałam sobie sprawę z jednego. Muszę przestać się wydurniać, chować za widmem piękniejszej, przyszłej siebie. Mam swój plan schudnięcia i ok, będę się go trzymać, ale nie mogę zadręczać świata swoimi problemami i ograniczać się pod każdym względem. Zakładałam, że nie mogę się nikomu spodobać w "obecnym stanie", a mogę. Wiem, że powtarza mi to wiele osób, ale chyba dojrzałam do tego, żeby wreszcie przyjąć to do wiadomości.
I nie gadam ot tak sobie. Dziś poszłam z koleżankami do dawnego liceum. I sama nie mogłam uwierzyć w to, jak się zachowuję. Jakby mnie poddano terapi wstrząsowej. Czułam się piękna i lubiana, gadałam ze wszystkimi, nie mogłam przestać się uśmiechać. I co ważniejsze, mówiłam o sobie. Jakbym już nie sądziła, że moje sprawy nikogo nie obchodzą. I czuję się wolna, kamień z serca.
Z powodu wyjazdu oficjalne ważenie dopiero jutro.
Pozdrowia smutna i jednocześnie radosna ja :)
-
Znowu schudłam. I znowu cud, bo przez ten tydzień nic nie jadłam, a jak już to niezdrowo. Czas na podsumowanie za sierpień.
1.08-6.09
BMI: 27,55 (-0,84)
Waga: 72,3 kg (-2,2)
Pod biustem: 85 cm (-0)
Talia: 80cm (brak pom. w sierpniu)
Pępek: 92 cm (-3)
Biodra: 99 cm (-2) Hura! Wszystko dwucyfrowe!
Udo: 62 cm (-2)
Łydka: 42 cm (brak pom. w sierpniu)
Ramię: 30 cm (brak pom. w sierpniu)
Tak wiem, jestem chora. Mierzę wszystko, co się rusza. Nie mam za to pomiarów z początku odchudzania, bo myślałam, "a co będzie jak nie schudnę, no i po co mierzyć takiego słonia?" Wiem tylko, że BMI z 32,39 spadło do 27,55, czyli to teraz "lekka nadwaga". W talii ubyło ok 20cm, a w biodrach ok. 14 cm. No i gites.
-
Gratuluje Bianeczko! Oby tak dalej :)
Bardzo mocno Cie podziwiam i gratuluje! 20 cm w talii to byloby moje marzenie ;)
Pewnie sama nie posiadasz sie z dumy... ja sobie czesto wyobrazam jakbym wygladala 10-15 kg chudsza... jezu, ale widoki-- mowie ci miodzik!
caluje i pozdrawiam chudaske
-
Ech a ja właśnie tak mam, że ciągle mi mało. Co z tego, że 13 kilo na liczniku, ja chcę więcej! Oczywiście nie zawsze. Coraz częściej gapię się w odbicie w lustrze i.... je podziwiam. Wczoraj np. doszłam do wniosku, że nawet bez wciągania brzucha jest on relatywnie mały. Może niedługo będzie obiektywnie płaski? :)
A co do mojego serca, to już dzisiaj jest lepiej, mniej pęka. Teraz tylko modlę się, żeby przeszło i mnie, i jemu, i żeby jedno z nas miało odwagę powiedzieć: "Dziękuję za te chwile, ale poznałem kogoś z kim związek może się udać". Bo takie kochanie na odległość nie ma sensu. Teraz jest mi smutno, ale wiem, że to minie, bo tak działa świat.
-
Bianca...wiesz...z tymi uczuciami na odleglosc to jest tak jak z tyciem po pigulkach antykoncepcyjnych :wink: :wink: Kazdy powtarza, ze sie tyje, kazdy wierzy, ze tak MUSI byc, kazdy tm usprawiedliwia swiat :wink: A tyle przeciez zalezy od nas...Ja kiedy poznalam swojego obecnego chopaka, mialam ten sam problem....ponad 1000 km odleglosci....Na glowie stawalismy zeby byc razem...bo chcielismy byc razem....on kiedy tylko mogl wskakiwal w pociag i jechal 12 godzin do mnie do akademika, ja na weekendy pakowalam sie w ICE i gnalam do niego :lol: Tak dwa lata :roll: W miedyzczasie wzielam dziekanke, bysmy mogli wreszcie pobyc razem :wink: Teraz jestesmy 6 lat razem i z kazdym dniem coraz szczesliwsi :wink: Oczywisicie nikt w to nie wierzyl - ze bedac tak daleko od siebie mozna sie kochac, mozna przetrwac i byc razem....To naprawde zalezy tylko od nas samych. Trzeba wiedziec co w zyciu wazne. Jesli czujesz, ze to jest TO, pomysl co mozna zrobic by to przetrwalo....a jesli masz wytpliwosci i myslisz, ze to emocje ....odczekaj troche :)
Powodzenia! Badz dzielna !
-
Oj no dziękuję Ci za słowa otuchy, ale... No właśnie, co ja czuję. Obawiam się, że mi minie, a on będzie cierpiał. Nawet teraz nie jestem w stanie myśleć tylko o sobie, zawsze mam jeszcze kogoś na głowie. Poza tym to nie takie proste. Gdybym była pewna, ale nie jestem. Najśmieszniejsze jest to, że Karolina dwa lata wcześniej poznała jego kolegę i teraz niedawno się z nim spotkała i jej uczucie odżyło. Z wzajemnością. Co z tym światem jest nie tak, że znajduje się faceta dopiero tak daleko? Nie mam siły więcej pisać. Minęło tak niewiele dni, muszę wziąć się w garść. Jeśli będę umierać za pół roku, to wtedy będę się martwić....
-
Skoro nie masz sily o tym myslec, nie warto tego roztrzasac na czesci pierwsze. Niech sie wszystko toczy swoja droga...bedzie co ma byc :wink: :wink: :wink:
A propos spotkan po latach, to za kazdym razem jak jade do Polski i spotykam jakiegos kumpla z czasow ogolniaka, a oni przewaznie juz zonaci i dzieciaci, to ZAWSZE chca sie gdzies umawiac "na piwo" i ze zona nie musi wiedziec :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: skandal, nie?!Wiesz...w glowie im sie przewraca, bo mysla, ze jak spotykaja znajomych z czasow beztroskich, to dalej moze byc tak beztrosko :lol: :lol: :lol:
Bianka! Nos do gory! Jak sie wyspisz, wszystko bedzie o polowe latwiejsze :D
-
Dietowo nudniaście. Po powrocie nic nie ćwiczę, za to jem dobrze. Chociaż tyle. Poszłam dziś do kina i na zakupy w ramach terapii. Trochę pomogło :) Będę podchodzić do sprawy bardziej optymistycznie. Tagottko, dziękuję. Aż mi ciepło na serduchu, że Tobie się tak udało. A te polskie kumple do bani. Jak to żona nie musi wiedzieć? To co oni chcą wyprawiać na tym piwku? Ja bym się zgodziła, gdybym miała do męża zaufanie, widocznie oni się takowym nie cieszą, nie obrażając kumpli oczywiście :)
-
swiete slowa! ale ktora zona by chciala uslyszec od meza: ide z moja stara kumpela na piwo.... a ty z czworka dzieci zostan i sie zastanawiaj co robie :wink: :wink: Odrazu mowie z gory do takiego goscia, ze chetnie, ale zeby z zona przyszedl :D :D :D
Bianca....z fortuna wydana na telefony przerabialam to samo :lol: :lol: :lol: I byla to naprawde FORTUNA :? :? :? Co te uczucia z czlowieka robia :roll: :roll: :wink: :wink:
Wiem, ze to nielatwo, ale nie martw sie chlopakiem. Poradzi sobie z pewnoscia! Pewnie twardziel z niego :wink: i potrafi - podobnie jak Ty - wszystko sobie wytlumaczyc :)
Spij spokojnie!
-
No idę już idę, tylko jeszcze pooglądam sobie nasze zdjęcia :) Oszalałam aaaaa :) :) :)
-
witaj Bianco - zycze dobrego końca tygodnia i jeszcze lepszego weekendu, ciesze sie ze z Twoją dieta jest dobrze , trzymam tez kciuki za Twoje sprawy sercowe :)
Pozdrawiam cieplo
-
Dzięki kochany za życzenia :)
Właśnie wybieram się do mojej przyszłej szkoły na uwaga, uwaga... szkolenie z konsoli internetowej. Bo sama wybieram sobie część zajęć i właśnie idę się dowiedzieć, co i jak. Przyznam, że się denerwuję. Jak zwykle :)
-
Nie wiem, co się stało. Forum milczy jak zaklęte. Większość wątków, które odwiedzam, padła. Późne urlopy, brak komputerów, załamania? Grunt, że czuję się, jakbym siedziała tu sama na forum. Aż nawet nie chce mi się pisać, jak mi idzie. Jakoś idzie.
Zachęcona wieloma przykładami, zabrałam się za A6W, dziś 4 dzień. Dziś też zmusiłam się do ćwiczeń dywanowych. Ogólnie z motywacją ciężko, tzn dziś ok, żadnych grzechów na sumieniu, ale ostatnie 3 dni wolałabym zapomnieć.
A z weselszych nowinek: wczoraj byłam w Empiku na spotkaniu z moim absolutnie uwielbianym pisarzem: Johnem Irvingiem. Mam jego autograf i, co ważniejsze, jestem teraz oficjalnie upewniona w przekonaniu, że go kocham, a na pewno jego prace. Moja koleżanka powiedziała, że nie wie, z kim musiałaby się spotkać, żeby tak się ekscytować. No cóż, ja wiem. :)
Dobra passa trwa, robię wszystko, żeby jej nie stracić. Pozdrawiam was wszystkich, gdziekolwiek się podziewacie :)
-
sloneczko, nie tylko Ty nie chudniesz...
ja tez nie przoduje :/
ale obecnie nie mam motywacji, zdrowia i szczescia
przyjdzie taki czas... poki co cieszmy sie urokami ladnej pogody,
sciskam Cie;*
-
Ja bym kurde chudła, gdybym nie była durna :) Tu podjem, tam podjem i kolejny tydzień taki-sobie-odchudzeniowo. Ale wzięłam się za siebie, robię Weidera i 8 min ABS codziennie. Karnetu na aerobik jakoś na razie nie chce mi się wykupywać.
A śmieszne myśli mnie nachodzą odkąd schudłam:
1) Może już mi starczy tego odchudzania, wydaję się przecież szczupła
2) Właściwie to ja już nawet nie mam się z czego odchudzać
No a potem zerkam na swoje nogi i brzuch i czar pryska. Albo mierzę spodnie rozmiar 42 i uzmysławiam sobie, że przecież jest jeszcze tak wiele mniejszych rozmiarów, że to niemożliwe, żeby 42 było 'normą'. Nie wiem, czy mnie rozumiecie. Ważne, że jestem w stanie sama siebie zrozumieć :twisted:
Chciałam dziś zacząć dietę norweską w ramach kopa i motywacji, bo zawsze jakoś jej więcej, kiedy mam określone posiłki danego dnia, ale skończyło się na ugotowaniu jajek, bo się wkurzyłam, że nie mam grejpfrutów w domu i dieta rzucona w kąt. Tak więc w dalszym ciągu jestem na 1000. Dziś, zaklinam się, nic już nie zjem. Nie i już. Dość mam budzowania po lodówkach wieczorami. Przez ten tydzień waga mi się nie zmieniła. Co jest cudem, bo trochę sobie odpuściłam. No ale za tydzień MUSZĘ zobaczyć 71 kilo. Tak więc będę twarda!
-
Och z kuchni woła za mną faszerowana papryka! Ale nie dam się. Jeśli się ostanie do rana, to wmłócę ją na śniadanko, a jak się nie ostanie (w końcu w domu mam jeszcze trzy żarłoki), to trudno, nie umrę ani nie popadnę w otchłań rozpaczy :) Na razie dzielnie się trzymam :)
-
Właśnie wracam od Buttermilka i takie mnie natchnienie złapało, że aż się nim z wami podzielę.
Chodzi dokładnie o to, jaki mamy nastrój w trakcie diety. Właśnie przypomniałam sobie, że kiedyś dawno, dawno temu, kiedy odchudzałam się po 4 kilo i wracałam do poprzedniej wagi, na diecie byłam strasznie zła na cały świat. No bo niby dlaczego ja mam nie jeść, a ta czy owa pochłania drugą porcję klusek i nie tyje? I dlaczego nie mam zjeść tego batonika, skoro mam na niego ochotę?
A teraz jest mi tak jakoś lekko. Mam poczucie, że nad wszystkim panuję. Nauczyłam się mówić o sobie, jako o kimś z problemami. Naprawdę, przyznanie się to pierwszy krok do wyleczenia. A myślałam, że to tylko taki frazes...
Teraz nawet jak polegnę i jem po 2000 kcal dziennie przez np. trzy dni, to wiem, że zaraz podniosę się, otrzepię spodnie i pójdę dalej, wolno, bo wolno, ale w końcu dojdę tam, gdzie chcę. I za każdym razem jest łatwiej. Bo przecież nie rzucę nagle diety przy wadze 72 kilo i nie zacznę się obżerać! Że co? Że niby odejdę z forum ze wstydu? Czułabym się okropnie sama przed sobą. Tak swoją drogą, to 72 kilo jest moją wagą z 2002 roku. No to chyba nie chcę tego zaprzepaścić, prawda? Poza tym, w co ja bym się ubrała, gdybym teraz przytyła? :) Wszystko wyrzuciłam lub oddałam, jeśli nie było zniszczone.
Podsumowując moje rozmyślania. Sama doprowadziłam się do tej wagi i na całe szczęście udało mi się zawrócić z tej drogi. Teraz nie widzę możliwości znowu na nią zboczyć. A uśmiecham się, bo nie patrzę pod nogi na kamienie i inne przeszkody, ale patrzę przed siebie na to światło, które rysuje się przede mną. Z każdym dniem jestem bliżej niego. I wiem, brzmi to głupio, ale to właśnie dokładny obraz diety, jaki mam w głowie.
-
Amen siostro Amen :)
Podoba mi sie takie podejscie mimo że i ja załapałem małą znizke formy i samopoczucia - dzieki za to co napisałaś , już mi minimalnie lepiej :)
-
Nic się nie martw, wrócisz do formy, to pewne.
A ja się pochwalę, że już drugi dzień trzymam się wzorowo. Co prawda ważę się codziennie i dziś też się zmierzyłam, choć jeszcze nie ma października, no ale mam nauczkę, bo wymiary mam większe, nie wiem, jakim cudem. Nieważne.
O 19:00 kolacyjka, choć jeszcze nie zaplanowana no i jeszcze Weider mi został. Czuję się niesamowicie silna i piękna. Uwielbiam być na diecie :P
-
bianca! Wspaniale. Wiesz...ja dzisiaj myslalam dokladnie o tym samym. Na samym poczatku diety bylam mocno nabuzowana i poddenerwowana, chociaz potrafilam sobie wytlumaczyc, ze to MOJA dieta i to JA SAMA chce sie odchudzac :wink: :wink: W tej chwili jestem znow wesola, szczesliwa, ze sie udaje, pewniejsza siebie, zwlaszcza, ze cel coraz blizej :D :D Czuje sie silna (psychicznie), bo mam kontrole nad swoim cialem ( a nie na odwrot) 8) 8)
Buziaki!i oby tak dalej!
-
No coś w tym jest, że bez forum w życiu W ŻYCIU bym tyle nie schudła, bo dawno bym się na dietę wkurzyła i rzuciła ją w kąt. A tak to przynajmniej nastawienie mam dobre.
Przynajmniej, bo z wodą to ja się już chyba nigdy nie polubię. A do tego wczoraj spałaszowałam wieczorem płatki Fitness, chyba najgorsze, co mogłam zrobić. Dlatego dziś na wadze nie staję, biczuję się i korzę i mam nadzieję, że dziś już tego durnoctwa nie popełnię.
A teraz właśnie idę robić test z francuskiego przez internet i mam nadzieję, że zdobędę tyle punktów, żeby zapisać się na lektorat do odpowiedniej grupy....