-
Znowu wieczór był do bani. A najgorsze jest to, że jadłam z nerwów! Rany, myślałam, że ten etap mam już za sobą. Ogólnie nie było źle, ale nie było fajnie...
Za to okazało się, że jestem boginią francuskiego, mogę zapisać się do wyższej grupy niż sądziłam :) Ciekawe, czy dam radę. Najwyżej podgonię, wolę to niż być najlepszą wśród nic-nieumiejących.
Weider ledwo przetrwany. Musiałam wyłączyć mózg, żeby dotrwać do końca, a to dopiero 7. dzień. 8minABS też zrobiony, ale też ledwo. Forma: kiepawa.
A w ogóle to zła jestem, bo durna komórka upadła mi na ziemię. Otrzepałam ją, wydawała się ok, ale po 10 minutach padł ekran i nic się nie da z nią zrobić. A najgorsze jest to, że okazało się, że wszystko zapisane mam właśnie na telefonie, zamiast na karcie SIM. Teraz muszę iść błagać kogoś w serwisie, żeby stanął na głowie i odzyskał mi książkę telefoniczną. Uch wiedziałam, że za coś nie znoszę tego telefonu. Zbierało mu się już od jakiegoś czasu, a teraz ma przechlapane. Rozbestwiłam się na telefonach, które zapisywały wszystko i na telefonie, i na karcie SIM, a tu niedopilnowałam i mam. Jak bez ręki...
A jutro spotykam się z dwiema przyjaciółkami. Uch nie mogę się doczekać. Będzie alkohol, ale cóż zrobić, raz na czas można, prawda :wink: :twisted: :twisted: No właśnie.
Idę poczytać i spać.
-
Witaj Bianco! Nie nadrobilam jeszcze wszystkiego co tu piszesz ale po paru kartkach pamietnika widze ze sporo sie tu dzieje! :D
Dobrze ze osatnio Twoja forma zwyzkuje i ze zaczynasz przejmowac kontrole, pokazywac kto tu rzadzi! A ze zdarzaja sie slabsze dni? Wiesz, mysle sobie ze pod koniec odchudzania, gdy juz jestesmy prawie-prawie zadowoleni ze swojego wygladu, trzymanie diety przychodzi coraz trudniej bo i motywacja slabnie. Teoretyzuje oczywiscie bo nigdy nie doprowadzilam diety do takiego etapu, ale wlasnie zaczynam sie nad tym zastanawiac. Jesli moge kupic ubranie na jakie mam ochote, jesli wygladam normalnie i nie strasze przechodniow, jesli podobam sie sama sobie to... jaki jest sens chudnac dalej?
Mimo wszystko mysle jednak, ze skoro tu jestes i skoro odchudzasz sie dalej, znaczy ze jednak nie jest tak do konca idealnie i nadal chcesz sie zmieniac. A ja bede Ci w tym pomagac jak tylko bede mogla!
Poza tym jestes jeszcze bardzo mloda, masz mlodziutkie towarzystwo a wtedy kanony piekna sa jakby inne :D Wiem, bo gdy mialam nascie lat i rozmiar 42 bylam uwazana za grubaska. Teraz pewnie skakalabym z radosci gdybym mogla zmiescic sie w taki ciuch! :lol:
-
hej Butterku! Sporo to się dzieje w tej mojej małej główce, więc na stronie głównie ja gadam. O dziwo, to dla mnie i tak większe wsparcie niż myślałam. Zawsze podchodziłam sceptycznie do wszelkich grup wsparcia i pomocy, a tu proszę :)
Jaki koniec odchudzania? Ja tu ledwo do połowy doczłapałam. Ale fakt, że czuję się wspaniale, oj, co to będzie, kiedy dotrę do mety :) Teraz nie jest idealnie, bo jestem grubaskiem, tylko trochę miejszym, otyłość zamieniłam na nadwagę. Co prawda ubrania noszę dużo mniejsze, wyrobiły mi się mięśnie (czym podniecam się jak małe dziecko, aż mama się śmieje), ale mam okropny brzuch i nogi, z tym walczę najbardziej.
Wspaniale że wpadłaś, dziękuję Ci za tak miłe słowa :)
A co do dzisiejszego dnia... Wyjście z koleżankami jakoś się nie udało... Jedna była chora, więc średnio rozrywkowa, druga jakaś dziś maruda, tylko ja tryskałam energią. Na dodatek spodziewałam się, że ta chora, która nie widziała mnie parę miesięcy, zauważy, jak się zmieniłam. Ale ona nic nie zauważyła. Wręcz zdziwiła się, że twierdzę, że schudłam. Hmmm, widocznie popadłam w samozachwyt. Ale nic to, dalej będę w nim trwać, bo mi z tym dobrze. Czuję się pewnie, a przede wszystkim kobieco. Przynajmniej ta koleżanka powiedziała, że strasznie się cieszy, że jestem taka szczęśliwa.
Pozdrawiam was serdecznie. Idę spać, buziaczki :)
-
No dobra, nie będę się oszukiwać, nie jestem na tysiaku. Codziennie jem więcej. Myślę, że prędzej mogę powiedzieć, że jestem na 1300. No ale pociągnę tak tydzień, dwa, może nie będzie tak źle? Jeśli będzie źle, to zmuszę się i wrócę na 1000. Nie wiem, jakoś nie mogę dotrwać do wieczora bez opętańczych myśli o jedzeniu. Nie jem nic kalorycznego, no tyle, że jem więcej. Zobaczę, może i tak schudnę? Metabolizm mam do d***, to pewnie przez to cholerne PCO. Grr, no ale trudno; przetestuję się i powiem wam, jak mi idzie :)
-
1300 to normlna dieta.....powinnas chudnac.....Twoj organizm spala i tak wiecej....Lepsze to w kazdym razie niz jedzenie 700 kalorii, a potem rzucanie sie na wszytsko w zasiegu oka :wink: :wink:
Pewnie bedziesz chudla wolniej, ale napewno nie przytyjesz :)
-
No tylko żebym ja chudła. I tak, jak na mój wiek, chudnę bardzo wolno, ale nie załamię się, jak zwykłam byłam :)
Póki co, na liczniku godzina 11:05, a pożarte 560 kcal. Głupia jestem jak but. I nie pisać mi tu "nie mów tak o sobie" itd. To właśnie mnie motywuje, kiedy myślę, że jestem durna. Od razu chcę sobie wtedy udowodnić, że e-e wcale nie-e :D
Dawno już nie było moich przemyśleń, oto więc złota myśl na dzień dzisiejszy:
W drodze do kościoła zaczęłam rozyślać o zakładaniu nogi na nogę. Logiczne: kościół-noga-zakładanie. No więc teraz, po 13 kilogramach mogę to robić swobodnie. Czemu wcześniej nie mogłam? Bo jak się ma dwie bele zamiast nóg, trudno ułożyć jedną na drugiej.
Czas na Weidera, bo nie wiadomo, kiedy dziś wrócę do domu, a nawet jeśli wrócę, to pewnie nie będzie mi się chciało ćwiczyć. Wczoraj poległam. Było mi jakoś strasznie słabo. Co prawda odbębniłam A6W, ale z 8minABS zrobiłam tylko brzuszki.... Dziś 10. dzień Nudera. W takim razie muszę wytrwać przynajmniej kolejne 10 dni. Póki jest wrzesień, pewnie mi się uda, zobaczymy, co będzie w październiku :)
-
Brak pomysłu na obiad... Znowu pewnie zjem jakąś kanapkę z Wasy, którą nota bene uwielbiam :)
Dzisiaj zainwestowałam w siebie i wydałam masę kasy na kosmetyki. Ciuchów już nie kupuję, chyba że spodnie na zimę, których potrzebuję. Z resztą wstrzymam się do czasu, aż bardziej schudnę. Tak więc kosmetyki to dobry kompromis. Wciąż też czekam do 70 kilo, a raczej 69.9, żeby iść do kosmetyczki... Strasznie długo zrzucam te kolejne 5 kilo. Wakacje mnie rozleniwiają :) Ok w brzuchu burczy, uciekam
-
Hmmm... byłam ostatnio w Anglii i przez absolutny przypadek zawędrowałam do pewnego sklepu, który mnie zachwycił, a jednocześnie zasmucił, że w Polsce nie ma czegoś takiego. Sklep nazywa się 'Evans' czy cuś. Dopiero, kiedy weszłam, zorientowałam się, że są w nim ubrania dla grubasków. Strasznie mi się spodobało, że przed wejściem nie ma wielkiego, krzyczącego napisu "XXL, ciuchy dla puszystyc, wielkie rozmiary!" Nie, sklep jak sklep. Co prawda nigdy nie kupowałam w sklepach XXL, ale jakoś tak ciepło mi się zrobiło na duszy, bo pomyślałam o tych wszystkich dziewczynach z forum, którym na pewno by się Evans spodobał.
Ciuchy w każdym rozmiarze, naprawde wielki wybór rozmiarówkowy. Do tego te ubrania były ładne! Manekiny wyglądały tak zachęcająco... Tu kamizeleczka, tam spódniczka. Był specjalny dział dla niskich grubasków i dla wysokich. Poza tym ogromny wybór staników z dużymi miseczkami (moja koleżanka by skakała z radości, bo w Polsce coś powyżej C to kłopot), biżuteria na szersze nadgarstki i szyje i absolutny hit: buty z szerszymi cholewami i podeszwami. A ceny z tego, co wiem, porównywalne z innymi sklepami. Nie wiem, może i jest coś takiego u nas, ale wątpię...
-
Bianco, tym Evansem to i ja od jakiegos czasu sie zachwycam! Ceny maja powalajace ale gdybym byla wieksza na pewno bym sie tam ubierala. Szkoda ze nie odkrylam tego sklepu gdy nosilam spodnie w rozmiarze 50 bo tam bez stresow bym cos na siebie dostala.
Nie wiem czy jest taki sklep w PL, pewnie nie. Sa sklepy "dla puszystych", bylam w kilku ale nie bylo na czym oka zawiesic, wszystkie fasony jak dla mojej babci...
No ale, Bianco, mysle ze nie masz juz problemu z dostaniem fajnego ciucha dla siebie? Chcialabym miec Twoja wage!
A kolezanka jest albo zlosliwa albo niedowidzaca, niemozliwe ze nie zauwazyla tylu kilogramow, ktore zrzucilas!
-
Milku, koleżanka jest właśnie kochana, myślałam, że mnie wesprze i pochwali, ale widać miała ostatnio co innego na głowie i mi się nie przyglądała.
Problem z ciuchami minął, kiedy zgubiłam dwa rozmiary, ale i tak jestem kluska. A moją wagę nieługo osiągniesz, cierpliwości :)
Dziś fatalny dzień. Trzymam się dzielnie, ale samopoczucie mam okropne. Byłam w kinie z kumpelą, trochę pomogło. Mianowicie wkurzam się na siebie, że jestem durna i nie chudnę, bo tu podjem, tam podskubię. Znowu kryzys jak przy 74 kg. Waga wahała mi się z miesiąc w przedziale 73,5-74,5. A teraz też nie mogę wskoczyć na poziom 71. Patrzę dziś w lustro i widzę zwały tłuszczu. Nie wiem, kiedy byłam grubsza, wydawało mi się, że wyglądam nienajgorzej. Otrzeźwienie przychodziło dopiero kiedy nie mogłam się wcisnąć w kolejne spodnie. A teraz wciskam się we wszystko (powiedzmy), a niedobrze mi, kiedy a siebie patrzę. Dobrze, że tu na forum mogę się poużalać nad sobą.
Z drugiej strony przyjaciółka mi dziś powtarzała, że ślicznie wyglądam. No może, ale co ja poradzę, że dziś jestem na siebie wkurzona i patrzę na się nieprzychylnie :) Jutro powinno minąć.
Myślałam, że dziś obejdzie się bez filozofowania, ale nie. Otóż myślałam, że może moja mała popularność w prawdziwym świecie spowodowana jest tym, że zamykam się w sobie, ale nie, tu jestem otwarta a i tak mój wątek świeci pustkami. No hard feelings. Dziękuję z całego serca tym, którzy przy mnie trwają, nie zmuszam też nikogo do wpisywania się na siłę, po prostu dało mi to do myślenia.
Spokojnie, już kończę. Idę na spacer z psem koleżanki i ową koleżanką. Dla odmiany to ona mi pozrzędzi na ciężkie życie. :)
-
hej!
hmmm ciekawe czy mnie jeszcze pamiętaz ? :wink:
wiem wiem, nie było mnie na forum bardzo długo, no może tylko ot czasu do czasu naskrobię coś u kogoś na wątku
ale chciałam Ci powiedzieć że jestem, czytam i wspieram telepatycznie! ot poprostu nie mam weny na pisanie, a notek na siłe w stylu "pozdrawiam" nie lubię.
Tak więc ponieważ wcześniej mi sięto nie udało: gratuluję wspanaiłego wyjazdu, i dołączenia do wspaniałego grona warszawskich studentów w którym i ja mam okazje gościć :P
Niestety z kryzysem obednym wagowym pomóc nie umiem bo sama przechoze ostatnio kryzys wagowy: "75" o którym nawet trochę napisałam u siebie na wątku :|
Ale pamiętaj: że jesteś wspaniałą dziewczyną niezależnie od tego ile tu ktoś naskrobie notek. Jesteś świetna niezależnie od tego ile godzin w tygodniu mówisz o sobie przyjaciołom. Jesteś extra nie zaleznie od tego ile ważysz! Nigdy nie próbuj nawet w to wątpić!
-
Bianco, uwazam ze jestes wspaniala dziewczyna i naprawde nie wiem czemu tu tak pusto!
Co do Twojej samooceny - skoro ludzie na okolo mowia Ci ze wygladasz slicznie a Ty jestes zdecydowanie szczuplejsza (2 rozmiary!!), wchodzisz we wszystkie rzeczy - to prawdopodobnie masz jakis skrzywiony odbior siebie. Nie mowie ze jestes anorektyczka albo ze masz takie tendencje - ale spojrz jak one siebie postrzegaja, ciagle uwazaja ze sa za grube, ze musza sie nadal odchudzac. Moze uwierz w to co ludzie Ci mowia, moze wlasnie tam lezy prawda?
A ten kraj bez prawdziwej zimy i koniecznosci kupowania kozakow to Irlandia :lol: :lol: :lol:
-
Katharinka, pewnie, że Cię pamiętam! Dziękuję za gratulacje, a Ty gdzieś wylądowała? Jakie studia? Mam nadzieję, że te okropne kryzysy miną i znów będzie ok u Ciebie i u mnie :)
Buttermilku, to fajnie masz z tym brakiem kozakowego koszmaru :) Choć niedługo i kozaki nie będą nam straszne.
A co do wczorajszego... To miałam naprawdę jakiś dołek. Wiem, że mam problem ze sobą, tzn z psychiką. Zawsze musiałam być najlepsza, wszyscy stawiali mnie za wzór, babcie powtarzały, że przecież zawsze sobie tak świetnie radzę, więc to i tamto- co to dla mnie! A z drugiej strony wszyscy mi docinali, jak to ja wyglądam i żebym się wzięła za siebie. Tyle że gdyby to było takie łatwe, już dawno miałabym figurę modelki tak, jak tego wszyscy oczekują :roll:
Wydaje mi się ciągle, że nawet jeśli ktoś mi mówi, że ładnie wyglądam to dlatego, żeby mi nie było przykro, że mnie pociesza bez sensu. Z drugiej strony wiem, że moje przyjaciółki nie robią czegoś takiego z wyżej wymienionych powodów, bo inaczej nie byłyby przyjaciółkami. Mam problem ze sobą i staram się bardzo podchodzić do tego wszystkiego inaczej, ale na razie jest ciężko. W życiu codziennym udaję twardą, a wyżalam się tu. Zdaję sobie jednak sprawę, że coś ze mną nie tak i walczę także z tym. Wydaje mi się po prostu, że zawsze byłam dzieckiem wrażliwym, a to, że wbijano mi takie szpile wcale nie pomogło. No w końcu naśmiewano się ze mnie odkąd miałam 7 lat, a wcale nie byłam tak grubym dzieckiem.
Dobra, koniec tego. Dziękuję wam bardzo za te przemiłe słowa, aż mi głupio za siebie :oops: Dziękuję, że mnie wspieracie. Na pewno będzie coraz lepiej z tą moją biedną główką :)
Chyba pójdę się przejść na godzinkę, zobaczę co w świecie słychać, wpadnę później i zdam relację :twisted:
-
Wlasnie mi zezarlo dlugiego posta, ktorego do Ciebie napisalam :twisted:
Nie mam juz takiej weny wiec skrotowo: zastanawialam sie dlaczego ludziom w realu nie chcesz pokazac swojej prawdziwej twarzy, tak jak nam? Jestes super dziewczyna i podejrzewam ze zyskalabys mnostwo nowych przyjaciol i pewnie pozbyla sie przez to kompleksow. Nikt nie oczekuje od Ciebie bycia idealem, idealy nie istnieja. Prawdziwy czlowiek ma swoje slabosci, potrafi je okazac i chyba nikt nie ma mu tego za zle!
-
Bianco, dzisiaj jestem u Ciebie pierwszy raz ;)
Czy ci, którzy tak wymagają od Ciebie bycia idealną, sami tacy są? Wątpię.
Wrażliwość utrudnia niestety życie w dzisiejszych czasch, ale pozwala tez innym zobaczyć, że ktoś jest wyjątkowy!
I gratuluję tych dwóch zrzuconych rozmiarów!
Pozdrawiam
-
Witaj Bianco :D
ja uważam że po pierwsze powinnaś mieć w ......... głębokim poważaniu to co ludzie mówią :twisted: chodzi mi tu o ewnetualne naciski na Ciebie....jeżeli coś robisz to rób to tylko i wyłącznie dla siebie, dla nikogo innego....nie ma nic gorszego niż odchudzać się np. dla chłopaka (bo on uważa że dziewczyna powinna ważyć 49kg a nie 54kg....znam taką parę :twisted: :shock: ).... wszystko co tu robimy robimy dla siebie i dlatego jesteśmy silne....
ja codziennie masuję się pod prysznicem, balsamuję , ćwiczę....nie mówiąc już o diecie.....i robię to tylko dla siebie, bo chcę wyglądać pięknie na balu który mnie czeka w przyszłym roku...chcę wreszcie założyć bikini na plaży....gdybym to robiła np dla mamy, która od wieków wyrzucała mi żebym się wzięła za siebie, to bym oszalała :twisted: .
wiem że taka presja jest trudna....ja buntując się przeciw docinkom mamy, np o to że jem bułki a nie razowy chlebek, jadłam coraz więcej....tylko żeby ona tego nie widziała to jadłam nocami....
koszmar...
teraz poradziłam sobie z tym.... gdy zaczęłam dietę,była to moja decyzja....i gdy ktoś próbował się wtrącać...od razu ścinałam go do poziomu, że to czy się odchudzam czy obżeram to tylko i wyłącznie moja sprawa :D
ale się napisałam 8) ....wyrzut myśli :lol:
pozdrawiam
-
Oh Bianco!Juz niedługo nie będzie u Ciebie pusto,zamierzam Cie namietnie nawiedzać i to juz od poniedziałku! :D Wreszcie będę miała stały dostep do internetu,no i będę mogła zacząć porządną dietę :twisted: Myślę też,że wraz z rozpoczęciem nowego roku akademickiego i na wątku i w "realu" się ruszy.Ja też w LO nie miałam zbyt wielu znajomych,o przyjacielach nie wspomne.Dopiero na studiach poznałam wspaniałych ludzi z którymi świetnie sie czuję,rozumiem,a oni akceptuja mnie jaka jestem i nie wymawiaja,że pochłaniam pół dużej pizzy :wink: Także szykuj sie na małe natarcie :twisted:
Aha gratuluję utraconych kilosków,tez juz przez chwile widziałam te 72,ale cóz głupota ludzka nie zna granic i muszę zacząć od nowa :evil: A więc od poniedziałku nowy suwaczek(niestety :( )A potem zamierzam znowu zobaczyc 72,a potem juz nigdy wiecej na wskazówce powyżej 70 :!: a co :!:
Alem sie napisała,że teraz juz nie zdąże napisać u siebie :wink:
Pozdrawiam :D
-
Tak, Bianco - powinnaś być szczęśliwa i nie oglądać się na to co inni myślą o Tobie albo czego się spodziewają!
Oczywiście nasze tracenie kilogramków jest jakimś kawałkiem naszego życia, może w tej chwili akurat dość ważnym. Ale niezależnie od wagi życie toczy się dalej i trzeba cieszyć się nim i każdą chwilą :!: :D
Glimmy ma rację, wszystko to robimy dla siebie.
Serdecznie pozdrawiam :!: :P :wink:
-
Rany, ależ tu tłok, musiałam się przedzierać do klawiatury :)
Dziękuję wam bardzo za wizytę, dla odmiany mnie dziś nie było u siebie na wątku. Wszystkie wasze rady wzięłam sobie do serca.
BTW dziś mam kryzys, wręcz odstąpiłam od diety, co oczywiście od razu zaktywowało mamę do uwag. Że ani się obejrzeć, a znów będę wyglądać tak strasznie jak niedawno. No dzięki mamo. Powiedziałam jej, cytując Glimmy, że to tylko moja sprawa. A ona na to, że nie, że to też jej problem itd. Wiem, że wstydziła się mnie przedstawiać znajomym. Może to nieładnie, że tak teraz o niej mówię, ale zdenerwowałam się. Ja sama wiem dobrze, dokąd chcę dojść i dojdę tam, może wolniej niż powinnam, ale co to w ogóle znaczy "powinnam"??
Rzuciłam też Weidera w czorty. Nie jest wart mojego zachodu. Irytuje mnie, poza tym dziś boli mnie głowa. No więc właśnie :)
Z dobrych wiadomości: myślałam, że mam dziś wysokie ciśnienie (bo ten ból głowy itd), więc zmierzyłam i doznałam szoku: 110/78, puls 67 czy coś. Rany! W życiu nie miałam tak idealnych wyników (bo wg najnowszych badań powinno być poniżej 120). Bosko, oby tak dalej.
Jutro wyjeżdżam na parę dni z Karoliną do Gdańska. Łapię ostatnie tchnienie lata. Rodzicom oczywiście i ten pomysł się nie podoba, bo czemu nie wolę odpocząć w domu itd. Kolejny ich urojony problem. Naprawdę, śmieszy mnie to. Niby mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, ale czasem wyjadą z takim tekstem, że nawet nie wiem, jak na niego odpowiedzieć :)
Ok, więc wracam we wtorek, może jeszcze jutro coś naskrobię. Dziękuję wam bardzo i do zobaczenia, buziaki!
-
Witaj Bianco :D
Udanego urlopu życze, baw się i nie myśl o niczym :lol: :lol:
A jeśli chodzi o mamę...to moja była dokładnie taka sama :twisted: :twisted: .... kiedyś mi wywaliła że jej marzeniem jest to by ludzie mówili "ojej jak ona schudła" (w sensie ja )....nie marzyła o tym bym była zdrowa, dobrze się uczyła, tylko o tym co ludzie powiedzą :twisted: :twisted: po prostu wściekłam się jak to usłyszałam....
z innych akcji to było takie coś...siedzę sobie, już zaczęłam dietę, to były początki.... i rozmawiam z mamą, coś weszłyśmy na temat diety i mówię że odchudzam się dla siebie i to moja sprawa co jem i co robię...a mama na to " a ja jestem od tego by Ci to mówić"....phiiii :twisted: nie zdawała sobie sprawę z tego że mnie takie gadanie tylko irytuję, nie pomaga....
teraz mam spokój...bo mama jest ze mnie dumna, jestem ponad miesiąc na diecie i nie ma osoby w rodzinie która by nie chwaliła tego jak schudłam..... to miłe....ale ja wcale nie robię tego z tego powodu.
Tak więc, pamiętaj że to co robisz to Twoja sprawa...w sensie Twoja dieta :D
-
nooo..cos niestety maja te nasze mamy wspolnego :lol: :lol: :lol: Ja jak duzo przytylam, moja mama bardzo dlugo nie mogla sie z tym pogodzic......mniej wiecej w tym czasie wyprowadzilam sie tez z domu, wiec nie musialam sluchac zadnych uwag na temat mojej wagi, ale kazdy telefon do domu mama zaczynala od opowiadania mi o nowej diecie :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: smialam sie z tego Bianca, bo tylko smiechem mozesz rozladowac taka sytuacje, napewno nie nerwami, nie agresja, nie uciekaniem.
Jak obcielam wlosy, mama teznie mogla sie pogodzic, jak ufarbowalam na inny kolor niz jasny - to samo....Jak moj chlopak byl mlodszy, tez zle, jak teraz jest starszy - jeszcze gorzej....ale wiesz co Bianca. Kocham ja nad zycie.....I wiem, ze robi to naprawde nieswiadomie. Bo gdybysmy usiadly spokojnie i powiedzialy tym naszym mamom, ze to nas rani, to one pierwsze by plakaly ze wstydu...Wiec przytul ja i powiedz, ze jest Ci przykro, ze nie potrafisz sprostac jej oczekiwaniom, ale Ty sama jestes zadowolona z siebie :wink: :wink:
Bo masz z czego byc zadowolona.
Mowie Ci to, bo ja troche za pozno sama do tego doszlam, a szkoda wywazac juz otwarte drzwi.
Teraz mam wiele rzeczy gleboko w nosie. a jesli ktos o mnie mysli, ze jestem gruba, brzydka, glupia czy co jeszcze zechce, to jest tylko i wylacznie JEGO problem :lol: :lol: :lol: :lol:
-
Dotarłam wreszcie do Ciebie. Dzięki za posta! Od razu humor mi powrócił. Ale za to przez parę dni to ja nie miałam czasu na forum. Kurczę, jak pisałaś o tych sklepach to aż człowieka w dołku ścisnęło, kiedy u nas tak będzie? Zwłaszcza z butami!!! W zeszłym tygodniu weszłam do sklepu dla puszystych właśnie (pierwsz raz w życiu), na szybie napis jak byk rozmiary od 44-60, no to myslę coś znajdę na swój wielki tyłek. Gdzie tam, spodnie tylko w rozmiarze 44, no i może będzie wiekszy wybór za tydzień! A reszta ciuchów jak na babcie emerytki, nie ubliżając babciom, które zresztą coraz chętniej chodzą w modnych ciuchach. Na razie :)
-
Bianco, Ty sie dobrze baw z Karolina i nie przejmuj sie czyims gadaniem.
Moja mama na szczescie oszczedzala mi podobnych tekstow, za to reszta rodzinki juz nie... Teraz sama jestem mama grubaska i wiem, ze nie nalezy go upokarzac i wysmiewac, tylko probuje do niego inaczej trafic. Podejrzewam, ze Twoja mama nie miala problemow z waga gdy byla nastolatka? Moj maz nie mial i dlatego psuje mi robote wysmiewajac i zawstydzajac syna z powodu jego tuszy... Uwaza ze wlasnie w ten sposob wplynie na jego chec do zabrania sie za siebie... Dziwna sprawa, ze ze mna w ten sposob nie postepowal, ze zawsze powtarzal ze akceptuje mnie taka jaka jestem...
Mam nadzieje ze mimo wszystko wrocilas do dietki, czasem potrzebny jest nam taki odpoczynek, takie rzucenie wszystkiego w diably wlasnie...
-
Witaj Bianco :)
Dziękuję, ze zawitałaś na mój wątek :) Bardzo mi miło :)
Hmm Tój suwaczek wział urlop...hmmm nie wiedziałam, ze im też przysługują takie świadcznia :?
Pisałaś, ze wyśmiewano się z ciebie odkąd skończyłaś 7 lat. Powiem Ci, że zawsze byłam grubsza i jakoś obeszło sie bez wyzwisk do 5 klasy - niby dzieci powinne być wtedy mądrzejsze- no ale wtedy się zaczęło. Pisałaś, ze nie byłaś przecież takim grubym dzieckiem. I właśnie zastanawia mnie to od jakiego wyglądu ludzie zaczynają dokuczać z powodu wagi. Czy jak ma się 10 kg, 20, czy może 5? Hmm i ludzie chyba różnie odbierają wagę? Dla jednych jedna osoba może być gruba, a dla innych po prostu krąglejsza? Hmm czy nie ważne ile masz nadwagi to jeśli ja masz to od razu jesteś gruby? Nie krąglejszy, okrąglejszy, pulchniejszy tylko po prostu gruby?
Chyba nigdy tego nie zrozumię :)
Pozdrawiam i życzę wytrwałości :)
-
Oj Dziewczyny, ale was dużo :) Aż mi się miło zrobiło. Dzięki wielkie że wpadacie.
Wrócę na moment do tematu. Otóż owszem, mama zawsze była super szczupła jako nastolatka. Jej mama skutecznie odganiała ją od jedzenia. Na nią działało, na mnie nie. Mówiłam jej to ostatnio i przestała, ale znów zaczęła, właśnie kiedy miałam gorszy dietowo dzień. Oczywiście, bardzo ją kocham, ale czasami jest naprawdę trudna. Nie podobało jej się, że zaczęlam golić nogi albo że zaczęłam skubać brwi, choć mogłby się wydawać, że to tylko moja sprawa. Ale zacisnęłam zęby, przeforsowałam własne zdanie i po pewnym czasie przyznała mi rację. Teraz wiem, że po prostu tak trzeba i będę twardo stać przy swoim :)
Co do suwaczka, to wnerwił mnie niewymownie :) :) Patrzyłam na niego i aż się trzęsłam, więc w ramach terapii usunęłam go i następnym razem zważę się dopiero w październiku. Nie znaczy to, że przez resztę września będę się objadać. Trochę zaszalałam w Gdańsku z Karoliną, ale wszystko nadrobię. No i właśnie, Gdańsk był super, odpoczęłam, doładowałam akumulatorki, starczy mi do maja :) Conajmniej. Humor: boski. Motywacja: b. wysoka.
Chudnę dla siebie, bo wiem, że nie urodziłam się po to, żeby być grubasem, bo w tym wcieleniu czuję się okropnie i w żadnym razie nie jestem w stanie się zaakceptować. Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu dojrzałam do przyznania się do tego i teraz dążę do celu.
Co prawda cel ten miał być osiągnięty już za 5 dni, ale cóż, nie wyszło :) :) :) Nic to, na szczęście z nikim nie podpisywałam umowy.
Tak więc pozdrawiam, do zobaczenia, buziaki :) Dzięki że jesteście :D
-
Naładowałaś akumulatory do maja :D :D :D???
To się musialo dziać w tym Gdansku ;)
A z tym brakiem umowy, to nie za sprytna jesteś ;)? <hehehehe>
-
Bianco, fajnie Cie widziec w takim dobrym humorze!
A gdanskie szalenstwa szybko spalisz, zwlascza ze akumulatory masz pelne :lol:
-
Olinko, wbrew pozorom nie jest to żadna wymówka. Po prostu trochę robię sobie wyrzutów, no bo nie udało mi się wykonać planu, ale z drugiej strony nie chcę z tego powodu popadać w przygnębienie. Chodzi mi o to, że i tak tam dojdę, ale nie na wyścigi.
Butterku, wiem, że nadrobię, dlatego teraz się nie ważę i nie dołuję (bo takie rzeczy na pewno nie mobilizują, tzn mnie). Dziś trzymam się dzielnie. Właśnie wróciłam ze szkolenia, teraz obejrzę sobie film, potem spotkanie z przyjaciółką. Wygadamy się na cały świat i będzie wesoło :) Czuję, że wróciła mi motywacja, mam znowu jasno określone plany.
No, to teraz relaksik, a potem wpadam do was, choć zaległości takie ogromne, że trochę czasu mi to zajmie zanim przewalę te wszystkie strony i zdołam coś dopisać na końcu :D
Buziaki!
-
Bianco, to był taki mały żart, bo nie powinnaś sobie robić wyrzutów (w koncu organizm też ma swoje prawa i co go tam nasze daty wyznaczane obchodzą ;) Pewnie, że dojdziesz do celu ;)!
-
Cześć mała! Ja też uwielbiam Gdańsk i dość często tam goszczę. I lubię Gdynię, a w Gdyni jest taka cukierenka blisko Skweru Kościuszki, gdzie zprzedają najlepsze pączki na świecie :lol: :lol: :lol: Żebym nie wiem jak się odchudzała, zawsze muszę je zjeść. Trudno :D
-
Olinko, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Zdaję sobie sprawę, że nie mówiłaś całkiem poważnie, ale Twoje słowa pozwoliły mi spojrzeć na to wszystko pod innym kątem, więc "dowyjaśniłam" sprawę, żeby uniknąć nieporozumień :)
Liqier, ja to w ogóle w Gdańsku tak napsociłam, że teraz się pilnuję podwójnie! No ale moja słaba wola wymaga jeszcze duuuużo pracy i ja to wiem.
Dziś jest super. Jem planowo, nie ćwiczę co prawda, ale trudno. Może później :) Czekam aż Julka się odezwie, żebyśmy mogły się spotkać. Ale sobie poplotkujemy :)
-
A ja też lubię Gdynię. Jest tam taka pizzeria u Ankera, koło Urzędu Miejskiego. Dają tam pyszną pizzę, tylko koniecznie z "ich" sosem, i jajka na bekonie z ciepłymi bułeczkami. Też jak jestem, to muszę wstąpić.
A tak na poważnie - to trzymaj się dzielnie, nie daj się.
Wszystkie jesteśmy w takiej sytuacji i mamy wpadki i problemy :roll:
Pozdrawiam :wink: :!: .
-
Wpadłam machnąć łapką :D A co do Twojego pytania u mnie...no to jets jeszcze niestety tylko praktyka,a ja juz bym chciała leczyc tak naprawdę....no cóż,co sie odwlecze to nie uciecze :wink:
Buziaczki
P.S.Ja tez swój suwak jakby wysłałam na wakacje,jest nieaktualny,więc zupełnie się nim nie stresuje ha :!:
-
Oj dziewczyny, ależ się chciałam dzisiaj zważyć! Ale przemogłam się, postanowione, ważę się dopiero w poniedziałek.
Siedzę sobie z kawką, dziś mam inaugurację roku akademickiego. I co ja na siebie włożę?? Podobno doradzany jest strój pół-galowy. To jeszcze gorzej niż galowy :) Idę więc myśleć. Oczywiście butów nie mam, bo nie zmieniłam fleków od matury. Ech, ja to jestem leń.
Rodziców nie ma i mój młodszy brat śpioch jest teoretycznie pod moim nadzorem. No i już drugiego dnia zaspał na klasówkę z fizyki, bo mi nie powiedział, że ma na zerówkę, więc nawet nie wiedziałam, że mam się na niego drzeć tak wcześnie i darłam się jakby szedł na pierwszą lekcję. No i zerwał się jak oparzony: "Ale ja miałem na zerówkę!!" No to mogłeś powiedzieć, teraz to mnie mało obchodzi :) Wredna ze mnie siostra, a co, niech sobie mały nie myśli. W sumie to ma 16 lat, ale wstać dalej sam nie umie. Zresztą ja też mam z tym problem, tata też, to widać rodzinne.
Swoją drogą, to wczoraj ja nie widziałam żeby on się uczył do tej klasówki :) Widziałam za to intensywną grę na komputerze :)
Wczoraj było dietowo całkiem-całkiem. Dziś plan mam podobny. No a od października będę dzielna podwójnie. W końcu Gwiazdka tuż-tuż!
-
Hej!
Pewnie nie uwierzycie, ale nigdy nie bylam z Gdyni ani w Gdansku. W ogole nad morzem bylam dwa razy - na kolonii daaaawno temu i 4 lata temu we Wladyslawowie (oczywiscie o zadnej plazy nie bylo mowy, znajomi sie plazowali caly dzien a ja lazilam po depataku ewntualnie siedzialam z nimi na plazy pod parasolem cala ubrana). Kiedys moze nadrobie i zobacze Gdansk czy Gdynie:D
Bianco - ja jak chodzilam na studia ( ukonczylam studia na politechnice slaskiej wieczorowo) to stroj galowy przywdziewalam tylko na egzaminy czy obrone pracy. To fajna tradycja, choc ludzie narzekali , ze to zbedne i woleliby chodzic ubrani jak na codzien. Ty pewnie chodzisz na studia dzienne, tam bardziej sie wymaga od studentow zachowania pewnych norm, na wieczorowych bylo luzniej pod tym wzgledem, ale kiedy trzeba bylo, to czlowiek sie ubieral galowo bo wykladowcy zwracali na to uwage. W kazdym razie zazdroszcze Ci bo studia to piekny czas - poznaje sie nowych ludzi, jezdzi na wycieczki, imprezuje :D. Zycze Ci powodzenia i bezproblemowo zdawanych sesji :D
pozdrowka
-
Bianco, zycze Ci abys bezbolesnie (i bez poprawek :wink: ) przeszla przez caly akademicki rok. Nie zapominaj tez o wyluzowaniu sie i dobrej studenckiej zabawie! :lol:
Ciekawe co rozumie sie pod pojeciem stroj pol-galowy :roll: tez bym miala zagwozdke!
-
Piekne czasy studenckie.... ciekawe jak wygląda strój pół-galowy :?: czyżby spodnie z dresu i biała bluzka :twisted: :lol:
Ty jestem: TAKIJA z 116 chcę mieć 64
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 18.09.2006 – 107 kg – BMI 39,78
POWOLI, POWOLI NAWET SŁOŃ DOJDZIE NA METĘ
-
Nie ma to jak młodszy niesforny brat ;)
Hehehe, biała bluzka i dresy... :D :D :D Myślę, że bardziej chodziło o to, że nie musi byc pełna gala typu cały garnitur czy kostium i niekoniecznie nieśmiertelna biel i czerń, ale w miarę elegancko ;)
Pozdrawiam, miłego inaugurowania :D
-
Nagrodę zdobywa Olinka. :D O to własnie chodziło. Info o stroju nie-do-końca-galowym mam z wydziałowego forum. No i rzeczywiście mało osób było na czarno-biało. Ja byłam na biało z różową bluzką pod koszulą. Bardzo niezobowiązująco, acz elegancko :)
Jestem już zaślubowana. Po polsku i angielsku, bo nasz wydział prowadzi też program dla obcokrajowców. Oczywiście obcokrajowcy byli najprzystojniejsi na tej całej uroczystości. Nie żebym się przyglądała, skupiałam się oczywiście na przemowie Dziekana :P
W ogóle kadra i studenci wydają się przesympatyczni. Dziekan co rusz rzucał żarcikami.
Potem był wykład pt: "Osobowość z perspektywy genetyki zachowania”. Świetnie, akurat moja działka, ale musiałam się skupiać, bo było dużo statystyki, a to z kolei daleko (na razie) od mojej działki.
Jutro jadę po indeks i do dziekanatu złożyć podanie, żeby mnie wypisali z dwóch zajęć. Dobieramy sobie plan indywidualnie i zapisałam się na więcej niż chciałam, na wypadek gdyby w selekcji mnie wyrzucili. No a wyrzucili mnie z mniejszej ilości kursów niż oczekiwałam i teraz muszę odkręcać :) Gubię się jeszcze w tym wszystkim, ale damy radę!
Dietowo trzymam się dzielnie. Idę zaraz uzupełniać płyny :)
A jakby ktoś był ciekawy, to klasówka brata przełożona na wtorek, farciarz :)
-
Jakoś wcześnie Was inaugurowali...?
Piękne czasy przed Tobą, ach...
Pozdrawiam i yczę powodzenia na wszystkich frontach :P :!: :D