Witam! Wczoraj ćwiczyłam tylko raz, potem pojechałam na zakupy. Dużo łaziłam po sklepach, więc spoko, może coś spaliłam. Ale za to zjadłam wczoraj śniadanie i drugie śniadanie, potem nic aż do 16-17 i to na mieście. Jakaś wieprzowina z makaronem i sosem. Policzyłam to za 500-600 kcal, więc wliczone w limit, ale jakim kosztem :/ Dlatego właśnie wolę jeść w domu, wiem co, ile ma, ile waży. No ale to chyba jak każdy odchudzający się. Trudno. Wróciłam potem do domu, poskubałam fasolkę i koniec. Ale boję się wchodzić na wagę, czuję, że przytyłam. To strasznie frustrujące. Papa moje 73 kilo. Do zobaczenia za tydzień, dwa.

I co Ada, jak tam ćwiczenia? U mnie jakby budzik dzwonił tak wcześnie, to na bank bym po prostu nie wstała. Budzenie się rano to mój kolejny koszmar. Aż się boję, co będzie, jak zamieszkam sama i mama nie będzie do mnie przychodzić do pokoju ze słowami "Ty masz zamiar wstać, czy nie? Budzić dzwoni od pół godziny!" Dopiero wtedy jakoś się zwlekam z łóżka

Tagotta, co za różnica, kiedy wpadasz! Bardzo mi miło Cię tu widzieć. Nie sądziłam, że mogo pisać tak interesująco. To świetnie, bo chciałabym kiedyś napisać książkę
Chyba naprawdę trzeba wyjechać z Polski, żeby się podobać, tu jest za duża konkurencja
Dziękuję Ci bardzo za te wszystkie komplementy, aż mi się ciepło zrobiło na serduchu
Na studia się dostałam i właśnie miałam zgryza, co wybrać.

No i znowu wyszło to samo. Biadoliłam, że nie wiem, co wybrać, a jak już wybrałam, to nikt się nie dowiedział. Otóż wybrałam psychologię na UW. Bo wyjechać jeszcze będę miała okazję nie raz, a tu mogę się drugi raz nie dostać, bo dziekanki na pierwszym roku nie dostanę. Więc psychologia UW

Magpru, mam nadzieję, że spalam. Może ta moja większa waga to mięśnie?? Oj oby, bo w obwodach jakoś poleciało... Oficjalne mierzenie w poniedziałek. A duch fitness to teraz mój dobry kumpel.
Szkoda tylko że dziś nie za bardzo mogę się ruszać z domu. Przyjeżdża daaaaaleki krewny, który wymyślił sobie, że pomieszka u nas, dopóki nie znajdzie mieszkania. A zarabia 1000 zł na rękę (pracuje jako fryzjer), więc sam nie znajdzie nic. Ale nic mnie to nie obchodzi, niech wywala się do akademika. My go nawet nie znamy, raz z nim gadałam i wolałabym, żeby u nas długo nie mieszkał, dwa dni góra. W ogóle nie wiem, jak można mieć taki tupet i wprosić się do kogoś, kogo się nawet nie zna. A jak dzwonił, żeby potwierdzić, był tak zarozumiały, że miałam ochotę go opluć.

No ok, trochę mi ulżyło, strasznie mnie denerwuje ta sytuacja. Wiadomo, trzeba sobie pomagać, ale bez przesady. Akademiki są teraz hotelami, więc skoro i tak chce się usamodzielnić, niech zacznie już dziś. Amen. Już więcej nie marudzę.

Morał taki, że muszę siedzieć na tyłku. Dobra, idę zjeść śniadanie Pozdrawiam was baardzo serdecznie. Buziolki