Drugi dzień @ i kolejne 0,5 kg.mniej.
Może zanim się @ skończy,to ja wrócę do moich 81,5?To tylko 0,5kg...
Widać mój kochany organizm przyspieszył obroty,jak tylko dostał sygnał o stresie.A może chlipanie w poduszkę i snucie się po nocach spala tyle kalorii,że całe moje objadanie nie poszło jednak w biodra?Nieważne.Liczy się to,że nie przybyło mi tak wiele,jak się spodziewałam.Paradoksalnie temat odchudzania jest dla mnie teraz niezwykle istotny i może ktoś uzna,że jestem próżna,ale ja, jak nigdy w życiu pragnę teraz być piękna.
Niech każdy to oceni na swój sposób.Ja jestem osobą bardzo dumną i nie pokażę tej rezygnacji i bólu z którymi walczę co dnia i każdej nocy.Nie snuję się po domu jak cień,nie paraduję rozczochrana,z sińcami pod oczami.Co nie oznacz jeszcze,że sińców owych nie posiadam i że jestem pełna zapału i czerpię przyjemność z wcierania w ciało ton balsamów,polewania się zimną wodą i szczotkowania włosów.Najchętniej spędziła bym cały dzień w szlafroku,zamknieta w szafie,albo jakimś równie ciasnym i ciemnym pomieszczeniu,ukryta przed światem.NIE MOGĘ SOBIE JEDNAK NA TO POZWOLIĆ!

Zonka,dziękuje ci bardzo za dobre słowo i podziwiam,że tak współczułaś i pomagałaś swojej bratowej.
W moim domu faktycznie do mnie należały wszystkie obowiązki.Miesiąc temu straciłam pracę,przeżyłam to,nie żaliłam się,nie płakałam.Jednak nawet,gdy pracowałam wszystkie obowiązki należały do mnie.Mój mąż przez cały rok ani razu nie zaprowadził syna do przedszkola,ani go nie odebrał,nawet wtedy,gdy ja byłam po nocce.
Ja wiem,że coraz mniej jest takich kobiet,szczególnie tych młodych.Mnie od małego wpajano,że kobieta powinna dbać o męża,a prace domowe to jej obowiązek.
Więc ja głupia dbałam,chyba za bardzo.Ja zawsze załatwiam wszystkie sprawy urzędowe,do tego stopnia,że nawet samochód zarejestrowany jest na mnie i raty wszystkie tez,niestety.Mój mąż polega na mnie do tego stopnia,że nawet ubrań i kosmetyków nie kupował sobie bez mojej rady i pomocy.I teraz powstaje jedno pytanie:Kto bez kogo nie będzie umiał tak naprawdę żyć...?

Kochana Megamaxi,to co napisałaś bardzo mnie zasmuciło.Nie chodzi mi o to,że twój sposób nie podoba mi się,a właściwie to mi się faktycznie nie podoba.
Bo widzisz,ja uważam,że facet powinien mnie kochać za to jakim jestem człowiekiem,a nie za to jak gotuję,sprzątam,czy co tam.Jeżeli to,że nadskakujesz wkoło męża,sprawia ci radość,to super,niech tak będzie.Ale jeżeli robisz to,tylko dlatego żeby on nie odszedł,to coś jest nie tak.Kobieta powinna być przede wszystkim szczęśliwa i spełniona.Ja jestem z tych,co się spełniają i w pracy (jak mi praco ciebie brak ) i w domu produkując tony weków na zimę.I zobacz, Droga Megamaxi, czy to mi w czymś pomogło?
Jeżeli ktos świadomie podejmuje jakąś decyzję,to chyba powinien się liczyć z konsekwencjami.No bo kim ja bym miała być w układzie,który zasugerowałaś,Megamaxi?
Dziękuję ci za serce i dobre słowo,zobaczymy jak to będzie.W chwili obecnej mój jeszczemąż pasożytuje i wyjada to co gotuję dla syna i siebie.Ja i tak zawsze gotowałam z nadwyżką(przyzwyczajenie z czasów,gdy pracowałam),żeby było na dwa dni,a ja miałam wtedy więcej czasu dla dziecka i na inne zajęcia.

Ha!!!A napiszę wam kawałek naszej dzisiejszej rozmowy,niedowiary,że ktoś może tak rozumować...

Ja: Nadal jesteś zdecydowany rozwieść się ze mną?
On:Tak
Ja: Napisałeś już pozew?
On: A ty nie napisałaś?Myślałem,że to zrobisz...
Ja: (śmieje się) I co może mam jeszcze zebrać dokumenty i zawieść do sądu???
On: (śmiertelnie poważnie) A mogłabyś to dla mnie zrobić?
Ja: (śmieje się) Nie wierze,że to powiedziałeś!
On: (nadal poważny) Nie rozumiem,co cię bawi...


Ale wy rozumiecie co mnie bawiło? On zachowuje się tak paradoksalnie,że nawet juz mi sie wkurzać nie chce.

Sissi,dziękuję,że jesteś!

WSZYSTKIM WAM DZIĘKUJĘ!!!