Witajcie kochane.
Mam dla Was mila niespodzianke. Nie bylo mnie przez jakis czas ale napewno nie dlatego, ze siedzialam gdzies w kacie i sie obzeralam slodyczami, o nie. Od poniedzialku nie tknelam slodyczy chociaz wczoraj i dzisiaj bylo dosc ciezko, ale sie nie zlamalam i jestem dumna. Dzisiaj bylam o rok od siegniecia po czekoladke, ale w pore sie opanowalam. Moja waga niebezpiecznie zaczela wzrastac i pokazala juz nawet 87,3 kg a to dla mnie sygnal alarmowy i zapalila mi sie czerwona lampka. Mam tyle przemyslen w glowie, ale na co one jak nie ma silnej woli. Z kazda pokusa musze walczyc a i tak nie wiem w ktorym momencie mnie ona dopadnie. To taka walka bez konca juz do konca zycia i po co mi to bylo. Ale nie bede juz smucic. Mam nadzieje, ze chociaz troszeczke jestescie ze mnie dumne i ze wybaczycie mi moja nieobecnosc. Z noga juz dobrze, ale caly czas na nia uwazam, jak tylko cos mnie zaboli to sie oszczedzam. Jutro ide na wigilie z ludzmi z pracy. Tak wczesnie bo szefowa odchodzi niedlugo na macierzynskie. Bardzo sie ciesze na to wyjscie, mam nadzieje, ze bedzie udane.
A wracajac do dietki to juz starcilam prawie 2 kg, oczywiscie od tej najwiekszej wagi. Tak bardzo chce byc znowu normalna a juz zaczynaly mnie cisnac ubrania.
Buziaki dla wszytskich i spokojnej nocy.
Zakładki