Witam wszystkie forumowiczki. Miałam tutaj swój temat ( prowadzony b. krótko ) równo rok temu bodajże... Nawet przeprowadziłam prace archeologiczno - wykopaliskowe no i odkopałam go, przeczytałam i stwierdziłam, że założę nowy, bo skoro przez ten rok nie schudłam ani grama, to jeszcze mi teraz pecha przyniesie, jako że skażony jest moim brakiem wytrwałości.

Może coś o sobie. Mam 34 lata. 160cm wzrostu, odchudzam się od zawsze ze skutkiem widocznym na suwaczku. Od zeszłego lata, gdy odkryłam to forum, w wolnym czasie siedzę tutaj i czytam i czytam i... tylko czytam. Tego lata czuję, że nadchodzi kres mojej wytrzymałości nie tylko psychicznej; moja otyłość zaczęła wpływać na moje zdrowie. Kilka dni upałów powodowały takie dolegliwości, że zaczęłam się bać. Teraz czuję dopiero, że BMI 41 jest już zagrożeniem dla zdrowia i życia. A żółta kuleczka uśmiecha się od ucha do ucha przy wyniku...

Co do diety jestem przez was świetnie wyszkolona, zamierzam więc:

1. jeść 1200kcal podzielonych na 4 posiłki ( prawdę mówiąć waham się czy nie 5 )
2. codziennie jakaś forma ruchu ( rower, spacer, gimnastyka )
3. jeść oczywiście same tzw. zdrowe pokarmy, żadnych śmieci
4. dbać o skórę ( moje ciało jest w opłakanym stanie )
5. traktować dietę jako nowy styl życia a nie jako coś przejściowego
6. WYTRZYMAĆ

Właśnie jestem w trakcie wymiany zawartości kuchni, mieszkam sama, więc nie będę musiała znosić widoków zakazanych rzeczy ani ich broń Boże przyrządzać.

Wystarczy jak na pierwszy raz, bo potem nie będę miała o czym pisać

Pozdrawiam was serdecznie i trzymam kciuki za wszystkich, którzy walczą i za tych, którzy zbierają się do tej walki... to czasem długi i bolesny etap.