Hej Pinosku! Radar mi się włączył na wieść o Twoich oczach. Duża wada? Krótkowzroczność prawda? Ja też na to cierpię... już ponad 10 lat, czyli większość mojego życia Ale sportu nie porzucę, jedynie podnoszenie ciężarów odpada, jakoś przeżyję
Hej Pinosku! Radar mi się włączył na wieść o Twoich oczach. Duża wada? Krótkowzroczność prawda? Ja też na to cierpię... już ponad 10 lat, czyli większość mojego życia Ale sportu nie porzucę, jedynie podnoszenie ciężarów odpada, jakoś przeżyję
Zgadza się Bianco, duża krótkowzroczność
a przy tym
odklejenie siatkówki - w wieku lat 18 (8 lat temu) operowane laserow
rozwarstwienie siatkówki - trzymiesięczna "ślepota" - w zeszłym roku - operacyjnie
ja mam udźwig 2,5 kg na rękę i nie moge biegać (upadki) skakać (upadki) itp.
W dodatku kondycja po zeszłym roku do bani. Jezeli teraz coś mi się z oczami stanie... uch, wolę nie myśleć.
Więc dieta, rowerek (może uda się kupić ten wymarzony, jeżeli dostanę podwyżkę to sobie kupię na raty...). Tylko tak łatwo siedzieć, nic nie robić i jeść. Zwłaszcza jak się ma wspaniałego męża.
Pilnuj się Bianco i badaj siatkówkę... Bo podnoszenie ciężarów to ciężary właśnie ok. 5 kg (w zasadzie piłka lekarska jest już bardzo feee)
Trzymam kciuki za wymarzony rowerek...
Jak tak sobie czytałam o tym Twoim koktajlu bananowym to aż mnie chęć na niego wzięła...
Jak w ogóle się czujesz Bo humor na 100% dopisuje...Gratuluje zrzuconych kilogramów
Czuję się dobrze, detoks pomyślny (wczoraj przy warzywach nie brakowało mi soli, zupę też mam uczciwą, tylko z czarnuszką i lubczykiem). Trochę tylko kręci mi się głowa ale nic to.
Mam już zapasy na SB, sałatkę na jutro... i to mnie też cieszy... jestem dumna z siebie, i pewna, że jutro nie zgrzeszę...
Moje GRATULACJE
Jestem pelna podziwu!!!a jutro na BANK nie zgrzeszysz
MY CIE PILNUJEMY!!!
BUZIAK!!!
No to rzeczywiście uważaj na siebie. Ja się ciągle badam, ale oczy to zmora. Najgorsze to stracić wzrok. Dość o tym, bo to smutny temat.
Bądź dalej taka dzielna i powodzenia na SB!
Witajcie!
Widze, ze duzo tu corek marnotrawnych, wiec i ja sie dopisze . Odchudzalam sie rok temu, ladnie chudlam, ale nadeszly ciezkie czasy i sie na rok poddalam. Caly rok sie nie wazylam, wiec z 74 kg rok temu zrobilo sie nagle 85.7 kg (wynik z zeszlego czwartku, nastepne wazenie w sobote po 9 dniach diety). Wiem, ze dla nie ktorych to nie wydaje sie to duzo, mi tak, bo 2.5 roku temu wazylam 56 kg - dluga historia, na razie bez happy endu, ale licze, ze on nadejdzie. Mam jeszcze ubrania (38-40) z tego okresu, jakos sobie ubzudralam, ze jezeli je wyrzuce, to postawie na sobie krzyzyk, wiec wisza w szafie i strasza. Obecne ubrania ma 44-46, 3XL. Sama chce schudnac, nie bede ukrywac, ze czuje tez presje rodziny, ktory uwazaja jestem prawie perfekcyjna (co akurat jest bardzo mile ) i wszystko mi sie udaje, wiec czemu nie moge schudnac? Haha, okazuje sie, ze do idealu mi daleko i mojego samozaparcia na odchudzanie nie starsza...
W tej chwili marzy mi sie 6 z przodu, ale to jeszcze troche potrwa. Chociaz nawet ten kg mniej mnie ucieszy, bo przynajmniej bedzie w dobra strone .
Pozdrawiam!
P.S. Tez ma zawaasowana krotowzrocznosc, na szczescie od 6 lat wada mi nie spada, nosze soczewki, uprawiam sport - slyszalam od odklejaniu sie siatkowki, ale moj lekarz nigdy nie dawal mi zadnych przeciwskazan.
Saccharine - witam serdecznie. Z tym unikaniem ważenia to straszna porażka. Ja wedziałam że tyję, i specjalnie omijałam wagę łazienkową (jak by powiedzieli mądrzy ludzie, jest to chyba mechanizm wyparcia...). Pierwsze spadające kilogramy na pewno wkrótce się pojawią... Jakim sposobem chcesz się odchudzać?
Co do siatkówki, to mnie lekarz w latach 90 też nic nie mówił... i przez przypadekobejrzał mnie okulista austriacki, złapał się za głowę, i zabronił czegokolwiek. Później przez dwa lata latałam do Wiednia na zabiegi - w Polsce kasy chorych nie refundowały wtedy przyklejania siatkówki (refundacja przysługiwała tylko cukrzykom, ja na moje nieszczęście byłam zdrowa).
Potem niby wszystko bylo dobrze, aż w zeszłym roku w lipcu wyszłam z pracy i zauważyłam że widzę na jedno oko, i to tylko jakieś 15% pola. Z każdą sekundą mniej. Do domu dojechałam nieprzytona ze strachu...
Ale w sumie Bianca ma rację, dość smutków.
Dziś jest mnie 0,4 kg mniej (póki co ważę się codziennie ) - to na pewno oznacza, że nareszcie spadają kilogramy. (dzienna dawka optymizmu ). Mam ze sobą mnóstwo surowego kalafiora - uwielbiam go chrupać - i sałatkę SB: duszony szpinak z czosnkiem, pomidor, wędzony łosoś, ocet winny. Mniam.
hm..apropos kapuścianej...to zależy w którym jesteś dniu, bo jak w jakimś restrykcyjnym to lepsze sb, choć znając siebie, jakbym sobie popuściła, to sb byłoby do obiadu...a potem dieta kwaśniewskiego w wersji wysokowęglowej
na razie ładuję akumulatorki, na chudnięcie przyjdzie czas...
miłego weekendu
Pinos dzielna z ciebie kobita i mimo wszystko bardzo optymistycznie patrząca na świat i przyszłosc , fajnie że masz koło siebie kogoś (męża) który cie "rozpuszcza". Życze każdego spalonego kilograma, choćby miał być to jeden na miesiąc ale wazne zeby ilości kilogramy zmieniały sie w dobrą strone.
Pozdrawiam
Kardloz zwany też Zoldrakiem
Zakładki