Oj ja też się czuję, jakbym wchodziła do pokoju nauczycielskiego. Ale ja już tak mam w życiu
Oj ja też się czuję, jakbym wchodziła do pokoju nauczycielskiego. Ale ja już tak mam w życiu
Weekend był zdecydowanie za krótki - bo tylko jedna noc były plany wyskoczenia gdzieś, ale koniec końców skończyło się na domowym gotowaniu i winkowaniu..i siedzeniu przed kompikiem. Niestety już teraz wiodę życie wampirze.. zasnęłam dopiero nad ranem.
Mój facet kupił sobie czekoladę.. poprosiłam, by ją przede mną schował.. no i wszystko dobrze szło, gdyby nie fakt, że postanowił mnie nagrodzić za moją silną wolę.. czekoladką właśnie.. dostałam cały rządek.. eh.. no tak się odchudzać nie będziemy..
nadal jestem uzależniona od wagi - ale daje mi to poczucie kontroli.. i w razie przyrostu mogę w porę zareagować a w razie spadku - mogę się tylko cieszyć
co do 'starych wyjadaczy forum' to ja podziwiam te dziewczyny, którym udało się osiągnąć cel.. mam dla nich pełen respekt. Mam nadzieję, że troszkę tej wiedzy skapnie na mnie czytając ich wątki.. a niekiedy porady dostaje gotowe na tacy - w postaci waszych komentarzy.. jestem za nie bardzo wdzięczna. Podoba mi się atmosfera tutaj, jest sympatycznie i tak jakoś motywacja rośnie
saccharine - owoce moim zdaniem to nie grzech ale nadmiar nigdy nie jest dobry..
Co do studiów - to ja też jestem pełna podziwu i faktycznie - twoja dziedzina to nie jest pierwszy wybór większości kobiet ja sama ukończyłam wydział inżynierii mechanicznej... Również dużo czasu spędziłam nad laborkami, projektami.. i tak dorobiłam się 10 kg w ciągu 5 lat.. i od tej pory waga szła jedynie w górę (aż do teraz).
Witaj i przepraszam Cię bardzo, że tyle czasu zabrała mi odpowiedź na Twoje pytanie.
Wiesz, ja nie jestem żadnym ekspertem (i u mnie te godziny są tylko częściowo przesunięte, nie aż tak, jak u Ciebie), ale tak na zdrowy chłopski rozum, to wydaje mi się, że:
- Przede wszystkim jednak nie tylko objętościowo zwiększyć lunch, ale też dołożyć w pracy jakieś symboliczne dwie przekąski, oprócz tej przerwy na lunch. To może być coś niewielkiego, nawet suszone owoce czy orzechy, ale żeby metabolizm miał co "przerabiać", bo masz 6 godzin przerwy pomiędzy śniadaniem a lunchem, a potem znowu 6 do kolacji, a to moim zdaniem trochę za dużo.
- Na śniadanie to, co jedzą na śniadanie osoby, mające je rano, czyli mogą być węglowodany (potrzebujesz energii na całą noc pracy), np. płatki, jogurty, kanapka z razowego pieczywa...
- Za 3 godziny w pracy przekąska - owoc lub orzechy.
- Lunch - tu masz w sumie dowolność, ale skoro możesz sobie coś przynieść i odgrzać, to stawiałabym na mięso lub rybę i warzywa. Nie znam szczegółów tej diety, ale chyba Montignac nie pozwala Ci tu dodać jakichś "zdrowych" węgli, typu brązowy ryż czy makaron razowy? Bo jeśli pozwala, to dodałabym je raczej tutaj, niż na ten ostatni posiłek. Może też możesz zrobić w pojemniku i podgrzać jakąś zupę (bez mąki i śmietany oczywiście)? Nie wiem, czy macie tam lodówkę i czy byłoby to możliwe?
- Po kolejnych 3 godzinach przekąska, np. kawałek chudego twarogu, chudy serek wiejski, gotowane jajko, trochę chudej wędliny (oczywiście coś z tego do wyboru, nie wszystko razem ). Byłabyś w stanie coś takiego "w biegu" przekąsić?
- Po powrocie do domu, skoro to będzie bezpośrednio przed snem, to raczej białko, np. jakaś rybka (chociażby tuńczyk z puszki, z wody), ugotowany lub grillowany kurczak... Jeśli to jest dla Ciebie za mało, to może do tego jakieś zielone liściaste warzywa, np. sałata polana odrobiną oliwy z oliwek
Natomiast jeśli ten lunch w pracy jest na zimno (np. sałatka czy coś w tym rodzaju), to stawiałabym na to, żebyś jednak co najmniej ten jeden ciepły posiłek w ciągu dnia jadła. Czyli wtedy ten ostatni posiłek bardziej "obiadowy", ale tylko w wersji mięso lub ryba + warzywa.
Przynajmniej ja mniej więcej tak bym na Twoim miejscu zrobiła.
Uściski i powodzenia!
a nie mówiłam że triss odpowie, to fajna babka
a co do czekoladki, to musisz sobie znaleźć inny sposób nagradzania...może kasa do skarbonki na super ciuch, lub wyjście na basen
:Korni
oczywiście, że miałaś rację - Triskell to bardzo fajna babka i jestem bardzo wdzięczna jej za odpowiedź.. no i gdy tak analizuje to co napisała - to stwierdzam, że jak najbardziej ma racje. Jestem wdzięczna za taką pomoc..i Tobie dziękuję, że mnie do niej skierowałaś
Co do czekoladki - to ja jestem straszny nałóg i czasami nie potrafię odmówić.. nie ma problemu jak nie mam w domu nic słodkiego, więc ja sobie nie kupuje.. ale nie mogę jemu zabronić (on nie potrzebuje takiego rygoru, waży z 10 kg mniej ode mnie ) ale poprosiłam, żeby chował przede mną wszystkie słodycze - no i on oczywiście chętnie to robi (-wiadomo - więcej dla niego )
Coraz bardziej angażuję się w gotowanie.. testuję nowe przepisy i wychodzą mi rewelacyjnie (zawsze miałam uraz do wszelkiego rodzaju książek kucharskich).
halawaya, jak masz jakieś fajne sprawdzone przepisy to wrzuć do xxlkowej książki kucharskiej, chętnie coś wypróbuję
co do czekolady, to ja zauważyłam, że jak przez ileś tam dni nie jem słodkiego, to jak coś potem zjem to pierwsze wrażenie że jest przeraźliwie słodkie i fuj...więc nie czekam na drugie wrażenie (które jest normalnie niestety...czyli czekoladka pycha ) tylko odkładam ową słodkość i staram się zapamiętać to "fuj"
spróbuj nie ulegać i tyle
mój D. też jest chudszy i to o ponad dychę
A jecie ser żółty? Ja czasami się skuszę, np dziś do kanapki. I też nie miałam pojęcia jakie to słodkie. Normalnie jakbym jadła sam cukier. A kiedyś po prostu brałam kostkę i okrajałam po kawałeczku 'pysznego serka'. Fuj, równie dobrze mogłabym lizać masło.
Halwaya puknij tego swojego gostka w czoło. Ma Cię wspierać, a nie nagradzać za silną wolę. Nie jesteś pieskiem w trakcie tresury, tylko zmieniasz nawyki. Niech lepiej absolutnie wszystko chowa. Trzymam kciuki
: Korni - na Twoje życzenie wrzuciłam przepis na zapiekankę z łososia - przepis z książki "Montignac Nad Wisłą" - ale już sprawdzony.. zapiekanka wyszła bardzo pyszna - w miarę moich 'testów' kulinarnych będę dorzucać nowe receptury. Wcześniej jakoś 'przeoczyłam' ten wątek - a tam niektóre przepisy wydają mi się bardzo ciekawe.
:bianca - mnie czasem ciągnie do sera - bardzo, ale stram się ograniczać.. lubię też pleśniowy hmm słodkiego smaku jeszcze nie wyczuwam.. ale to może dlatego, że jeszcze w moim organizmie sporo cukru (słodka jestem )
A co do mojego faceta - to on chyba zrozumiał.. dziś sam robił zakupy i kupił mi dużo owoców, mix orzechów i pstrągi na obiad i nic ze słodyczy. On widzi, że ja sobie odchudzanie wzięłam do serca - wkońcu gotuję wszystko sama i przesiaduje na tym forum
W pracy dalej ostro walczymy z wypełnianiem towaru - przy ostatnich dostawach do tego moja rola się praktycznie ogranicza. Jako szefowa działu wzięłam sobie 'najlżejszą' alejkę do wypełniania, bo lody, desery i pizze.. i jak ja się tak napatrzę na te słodkości, jak mi się w nocy przyśnią (er.. w dzień) to ja je wtedy tak nienawidzę
Cześć Zagubiona
Nagradzanie czekoladą to chyba jeden z powodów mojej nadwagi. Zauważyłam że jedzenie, słodycze itp. za bardzo kojarzą mi się z nagroda, pocieszeniem, czymś przyjemnym. Muszę teraz znaleźć inne "radości" i nagrody...
Muszę sobie obejrzeć tę książkę "M nad Wisłą" - częśc przepisów będzie pasowała do SB...
HALAWAYKO
ja sobie myślę że oni celowo działają z opóźnieniem...bo nie raz już dietkowałyśmy i koniec...więc biorą nas pod włos i jak uwierzą w to że chcemy to włączają się w nasze dietkowanie tak przynajmniej było u mnie
a co do przepisu...to właśnie z tego powodu weszłam....jak wygląda łosoś w puszce?? w życiu go nie widziałam...widziałam w całości...w plastrach...ale w puszce?? jak to wygląda i ile kosztuje, znasz może cenę w polsce?? a czy można z tuńczykiem to zrobić??
Zakładki