Nie gniewajcie się na mnie, że mam przerwy w pisaniu. W tygodniu bywa, że jestem tak zmęczona, że nie wiem, jak się nazywam. A poza tym to klapa na całej linii. Od niedzieli w zasadzie obżarstwo. W niedzielę to jeszcze ok, bo naprawdę sporo ruchu miałam i to takiego intensywnego, ale wczoraj i dzisiaj masakra. Żeby zapanować nad sobą, musiałabym chyba zmienić robotę. Te dwa dni miałam bardzo ciężkie. Jestem zmęczona. Wszystkim. W takich warunkach naprawdę nie umiem zapanować nad wilczym apetytem. Walka o samą siebie traci sens, kiedy obrywa się kopniaki, kiedy trzeba wysłuchiwać bzdurnych opinii na swój temat i na temat życia ogólnie. Nie mam siły. Negatywne emocje piętrzą się we mnie i boję się, że wybuchną ze straszliwą energią.
Wybaczcie więc, że mogę się nie odzywać jakiś czas. Muszę się wyciszyć. Nawet nie wiem, czy dam radę.
Oczywiście, jak czas i siły mi pozwolą, to odezwę się jak najszybciej się da.
Dziękuję, że ze mną jesteście
Zakładki