Strona 231 z 311 PierwszyPierwszy ... 131 181 221 229 230 231 232 233 241 281 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 2,301 do 2,310 z 3101

Wątek: Gdybym żyła w XVI wieku, namalowałby mnie Rubens...

  1. #2301
    Anikas9 Guest

    Domyślnie

    Witaj Kasiula

    Słonko strasznie sie ciesze, ze walczymy dziś obie ja jestem po dietkowym obiadku (a nie po kopytkach z tłuszczykiem u Mamusi.. ech.. ale język mi ucieka, gdy o nich myślę.. ), zaraz ide godzinkę poskakać z piękną Jane (dzis mam taki planik) a potem do Rodziców (już bezpiecznie bo po obiedzie hehe.. choć wiem, ze tam jest ciacho... no ale nie ma bata, walczę o lepszą siebie i wszystkie ciacha idą w odstawkę!).

    Kasieńko byle do 75 kg (na razie!) a wtedy piękny prezencik sobie spraw, bo 20 kg to wielka sprawa trzymam kciuki za te -3 kiloski ciesze się, ze znów walczysz.. a poniedziałek - dzień jak kazdy będzie dobrze buziaczki

  2. #2302
    Awatar Rewolucja
    Rewolucja jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    13-07-2005
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    321

    Domyślnie

    Myślę, że pomysł z rolkami jest bardzo dobry. Na rolkach intensywnie się ruszasz - szczególnie jak nie bardzo umiesz jeździć ( na nogach jeździsz, a rękami machasz, żeby utrzymać ruwnowagę )
    Nie wiem, czy wystarczy wymienić tyłko kólka, czy też łożyska? Tu masz linki:

    [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]

    [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]

    Te silikonowe sa całkiem dobre. Sama na takich jeżdżę Daj znać jakie wrażenia po pierwszej jeździe.


    [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]

    [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
    Tu byłam Tu jestem
    PODZIEL SIE Z NAMI SWOIMI PRZEPISAMI
    Pamiętaj że ciacho to tylko minuta w ustach, godzina w żołądku, a całe życie w biodrach...

  3. #2303
    Anikas9 Guest

    Domyślnie

    Kasiu jak minął poniedziałek? U mnie na plus dla mnie z czystym sumieniem ide spać

    buziaczki Słoneczko

  4. #2304
    katharinkaa jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    09-06-2004
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    235

    Domyślnie

    Julcyk... no tak... kurs dla rolkarzy- świetny pomysł generalnie fajna opcja ja póki co spróbuję coś tam sama popróbować- ale moze moze.... no nie ukrywam --narobiłaś mi ochoty na kurs

    2 laseczki w takm razie trzymam kciuksy za klejanie pracki licencjackiej no i wiesz...bądź co bądź to swięta wymyślono aby człowiek odpoczywał, wiec kilka dni słodkiego lenistwa Ci nie zaszkodzi tak..przyznaję rację-- sport dotarcza co prawde zmeczenia-ale jest ono przeważnie przyjemne

    Anikasku musimy musimy musimy--i nie tylko---bo chcemy chcemy chcemy przede wszystkim !! Powtarzam sobie to co chwila, tak aby nie zapomnieć i trzymać sie dziarsko.

    Rewolucyjko dziękuję za te linki i rady i dobre słowa :* poszukam coś jeszcze po sklepikach ale jeszcze troche wody w Wiśle upłynie, bo najpiew muszę finansowo się przygotować do takiego wydatku


    Eló laseczki !!

    wstałam dzis o 5 rano- od tak wczesne przebudzenie na dworze jest pięęęęknie ! jasne słońce uderza mnie w oczy...i mimo tak wczesnej pory juza termometrze jest 13 stopni ojjj tak to będzie piękny dzień Niestety...juz go jedzeniowo rozpoczełam, zjadłam kawałek placka drożdzowego --284 kcal..tak tak mogłabym w tym miejscu pousprawiedliwiać się: ze to rano wiec pomoże przemianie materii, ze najwyzej ogranicze kcalorie wieczorem, że blablabla... ale prawa jest taka że najzwyczajniej w swiecie jest mi głupio-o tak ! bo przecież nie musiałam go jeść, bo przecież mogłam nad sobą zapanować.. ale nie zrobiłam tego. żałosne.. ale nic...dziś będzie rower i jedzeniowo bedzie 1ooo kcal. Poprostu postawię na większą ilość.małych porcji (po 100-150 kcal) i jakoś dotrwam do końca dnia... muszę muszę muszę.... chcę chcę chcę

    wczorajszy dzień: nie był zły. kcal 1ooo z groszem.
    pojechałam na Powsin---i zaczeło lać miodzio...deszcz to jest ta rzecz której mój rower nie lubi...zaczął parchać i skrzypieć... aż się ludzie odwracali, pewnie myśleli że jakaś nieudolna orkiestra dęta za nimi jedzie :P :P :P a tu zonk ... no ale było pięknie kocham poprostu to miejsce, jazde przez las i wogóle.... no ale podejrzewam ze dla nie-warszawianek to wcale nie atrakcja zato dla totalengo mieszczucha który dzień w dzień widzi tylko bloki i piętrowce-- ten skrawek natury wydaje się rajem
    tak więc rówmne 1oo minut rowerka zaliczone. Oczywiscie w neoprenie.
    poza tym było i pilingowanie kawą i balsamowanie razy dwa.

    tak jakoś Jeni podświadomie przekonałą mnie do biegania mimo ze to jest ta dsycyplina sportu której nie lubię.... no wiec zrobiłam całe 2.5 minuty :P i padałam ze zmęczenia...wstyddd... ale to było miłe zmęczenie...tylko że jak o godzinie 21 zaczeło mnie ni z tego ni z owego boleć kolano to myśłałam ze zwariuję...i przeklnełam bieganie raz na zawsze... ja chyba jeszcze musze troche zrzucić nim zczne biegać- bo nie oszukujmy się... tylko 2,5 minuty biegu i taki efekt...no to hmmm...musi być coś nie tak... chyba to moje 20 kg nadwagi...nie wiem, nie myślę...bo na sama myśł znowu odzywa się moje kolano jednak ten sport strasznie obciąża ten staw... heh...może za 10 kg spróbuję znowu.



    ***

    No tak.. mineła godzina od tej notki..a ja muszę juz ją zmienić... wpadłam w kolejny trans i napisałam notke u Sylwi długości krokodyla Chyba przechodzę dni filozoficzne...dziewczyny mnie zabiją za zaśmiecanie ich wątków...najpierw u Ani, teraz u Sylwi... gdyby jeszcze na swoim watku..ale nie..w obcych progach zbiera mi sie na pisanie... no nic... wklejam to wszystko do siebie, tylko tak mogę zrekompensować swoje winy... a jakby co to deklarujeze mogę skasować tamte wypiociny w Waszych zakatkach dziewczynki!!

    Cytat Zamieszczone przez katharinkaa na wątku u Rewolucji
    HEJ SYLWUNIU

    dzięki za wszelkie rolkowe porady
    wiesz... chciałabym Ci powiedzieć tylko jedno: czuje tak samo.
    Gdzieś w środku wiruje we mnie jak myślę że musze jeszcze 20 schudnąć około, bo wzrostu niestety wysokiego nie jestem...
    ale zamiast o tym myśleć musimy skupić się na działaniu. Może inaczej: chcemy-- bo przecież wiem że chcemy, prawda? Chcemy w końcu zamknąć pewien etap swojego życia, poczuć się lepiej i zdrowiej i pewniej siebie.
    A to jedyna słuszna droga ku temu celowi.
    A jeżeli chcemy to znak że możemy już góry przenosić.
    Nie będę Cię tu ani klepać po ramieniu bo to nic nie da, ani krzyczeć bo przyniesie to i tak wymierny efekt.
    Niestety taki stan -pozornej ale jednak- "bezsilności" czuję tak jak Ty ostatnio dość często. To jest takie dziwne uczucie. Mix chęci + zapału, ale i strachu + obaw. Mi na to pomogło napisanie rozprawki na wątku Anikas 2 dni temu...jeżeli chcesz możesz luknąć oczywiście, nie wiem, jakoś poczułam w sobie siłę kiedy już to napisałam...tak mam problem, ale nie mogę przecież non stop siedzieć z założonymi rękami i dawać z siebie 20 % możliwości...przecież za 5 lat takiego życia będę się bić w pierś ze zmarnowałam tyle czasu... BA! za 5 lat... mądrze to wymyśliłam... ja nie mogę sobie darować, że przez ostatni rok dałam z siebie tak nie wiele... a przecież tak być nie musi !! przecież za kilka miesięcy na zdrowym stylu życia ze sportem, mogę już naprawdę wyglądać przyzwoicie o dobrym samopoczuciu nie zapominawszy... a wpychając w siebie same węgle & tłuszcze nie pomagam sobie.. one tylko na 30 minut dają energie.. a potem przychodzą długie godziny męki bo przecież trzeba je spalić... człowiek staje się zmęczony i ospały. Tak jest prawda potwierdzona naukowo. Ten rodzaj składników nie daje nam rzeczywistej długotrwałej energii do działania...ale nic to-- żeby dodać sobie energii bierzemy kolejną garść ciasteczek czy też wafelków. Paranoja... tylko ze za 30 minut musimy znowu zrobić to samo... a boczki rosną--już o stricte zdrowotnych aspektach takiego zachowania nie wspomnę.
    Ale u mnie nawet do tego nie potrzebne są słodycze, potrafię zwykłym domowym jedzeniem dopchać się...bo... no i tu zaczyna się pełna lista: bo jestem zmęczona, śpiąca, zestresowana, zadowolona, uśmiechnięta, bo jest święto, bo jest zwykły dzień, bo mamy piękne słońce i to jedzenie to objaw radości , bo leje deszcz i trzeba się podnieść na duchu i zabić zmęczenie i tak dalej i tak dalej Ale to nic...to naprawdę jeszcze nic... ja czasami jem ot tak po prostu ...nie powiem że poza granicami własnej świadomości bo roześmiałybyście mi się w twarz. .ale gdzieś na jej granicy, na styku jawy i strefy niekontrolowanej... tak wiem, w tym momencie że nie powinnam jeść ale jakiś dziwny instynkt sprawia że jem dalej... i myślę sobie "jaka jestem głupia"- w momencie w którym wkładam sobie do ust kolejny kawałek czegoś dobrego. Daleko nie szukać...dziś rano- po przebudzeniu wchodzę do kuchni--bach stoi ciasto ...bach kawałek do buzi. Ale przecież nie byłam głodna, nie chciałam tego zrobić. Wiedziałem teże robię źle...tak wiem żałosne...
    Powiecie teraz-- usprawiedliwia się, szuka wybielacza w postaci nie zupełnej świadomosći (haha--- ale zabrzmiało J J J)... może i tak jest, dyplomatycznie nie potwierdzam nie zaprzeczam- ale taka JEST prawda...bijcie, krzyczcie, ale ta właśnie ze mną jest... czasem robię to odruchowo... co robię aby to zniwelować? staram się myśleć częściej niż zwykle, kontrolować to ... wiem że powinnam założyć sobie dzienniczek i przed zjedzeniem choćby łyżki czegokolwiek zapisywać takie dane jak: data, godzina, samopoczucie, uczucie które mi towarzyszy, typ posiłku, rodzaj posiłku, waga posiłku, kaloryczność posiłku, ilość węgli, ilość tłuszczu, ocena w skali od 1 do 10 na pytanie: czy Twoim zdaniem to co teraz chcesz zjeść jest Ci rzeczywiście niezbędne, gdzie 1 oznaczałoby: „oczywiście że nie!!”, a 10: „Tak- bo to jest zdrowe i ma mnóstwo witamin a poza tym jestem strasznie głodna!” Logicznie rzecz ujmując bo wpisaniu czegoś niższego niż 4 nie zjadłabym tego—bo przecież mam przed sobą logiczne argumenty: to jest tłuste, bardzo kaloryczne, niezdrowe, a poza tym nie jestem głodna tylko zmęczona, wiem że zjedzenie tego mi nie pomoże a tylko wprawi w wyrzuty sumienia i doprowadzi do wzrostu wagi. Jeżeli wpisałabym pomiędzy 4 a 7 przemyślałabym wszystko jeszcze raz po czym podjęła decyzje, a 8, 9 i 10 oznaczałoby: wsuwaj na zdrowie!
    I może robiąc tak za każdym razem przez 21 dni--bo tyle trwa wyrobienie w sobie nawyku i połączenia neuronowego w mózgu-- nauczyłabym się kontrolować co jem, kiedy, panować nie tylko nad kompulsywnym jedzeniem ale i nad emocjami...ale kurcze... to jest przerażająca myśl, przywiązać się do zeszytu i za każdym razem myśleć o tym wszystkim. Jasne- uchroniłoby mnie to przed podjadaniem, wzbudziło więcej rozsądku.. ale czy warto ? czy takie zapiski, choć polecane przez wielu specjalistów są czymś normalnym? czy nie sprawiają że popada się w anoreksję? w bulimię? czy nie doprowadzają do fiksacji na problemie? do tego że ciągle i ciągle myślimy o jedzeniu? czy tak być powinno? Bo ja nie wiem... mam mętlik w głowie. Z jednej strony wiem, że notki, rozpiski, jadłospisy pomagają, ale czy to jest normalne zachowanie? czy ma to coś wspólnego ze zdrowym stylem życia -który jeżeli chcemy utrzymać osiągniętą w końcu wymarzoną wagę - i tak musimy rozpocząć? Przecież normalne osoby po prostu jedzą, nie rozmyślając o tym zbytnio...no tak.. ale one nie mają z tym problemów, po prostu mogą sobie pozwolić na taki styl życia bo im on nie szkodzi, mają świetną przemianę materii i pewnie mocne hamulce które mówią: tak już się najadłeś. A większość grubasków niestety nie, maja z tym problemy. I co zrobić? może jednak warto kupić zeszyt, wydzielić w nim rubryki i wyjmować go z torebki za każdym razem ? może ta męczarnia 21 dni przyniesie efekty w przyszłości i sprawi że coś się w nas zmieni? nie wiem...ja chyba spróbuje, podobno tonący brzytwy się chwyta. A ja już prawie tonę. Bo musze w końcu zapanować nad tym co robię, przejść ze stanu podświadomości do pełnej świadomości. Bo jeżeli pozwolę sobie na zachowanie tego nawyku niekontrolowanego podjadania- prędzej czy później-ale w końcu zatonę... i będzie już nawet za późno aby paradoksalnie odbić się od dna.

    Cholibcia.. ale się rozpisałam... ja nie wiem... jakieś dni filozoficzne przechodzę czy jak? Najpierw u Ani teraz u Ciebie...i żeby chociaż na swoim wątku...Przepraszam Sylwuniu, jedno Twoje słowo i już to wszystko kasuję.
    Ale jeżeli chciałabyś się do tego ustosunkować- będzie mi bardzo miło.. jednak nie zmuszam... jak by co kasuję bez problemu
    Kiss :* miłego dnia!

  5. #2305
    Mafu91 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    02-05-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    eh.. Ty zaczełas od kawałka placka - ja od kanapki. Kanapka jedna, masło cieniutenko jak tylko sie dało i plasterek sera. ech... zeby jest o 6 rano... Co do biegania.. Tez kiedys probowałam. Udało mi sie 15 minut ale truchtem a potem myslałam ze umre. wstyd, wstyd i wielkie UPS!

  6. #2306
    Awatar bella115
    bella115 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    04-07-2005
    Mieszka w
    Łódź
    Posty
    2,251

    Domyślnie

    Hi Kath, mocno Cię pozdrawiam i popieram pomysł z rolkami, cholernie popieram.

  7. #2307
    smutnaksiezniczka jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    12-04-2005
    Mieszka w
    Szczecin
    Posty
    4

    Domyślnie

    I jak roleczki:> ???

    Zyjesz ??

    hihihihih

    :P
    ...urodzona by przegrać-żyję by wygrać...



  8. #2308
    jeni16 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-04-2004
    Mieszka w
    Poznań
    Posty
    912

    Domyślnie

    No to jako ta Jeni co to podświadomie namawiam do biegania napiszę jak to u mnie wyglądało Bo ja też zawsze nienawidziłam biegania i męczyłam się po 15sekundach. Ale tez zawsze patrzylam z zazdrością na osoby biegające i zazdrościłam im kondycji. No i pewnej pięknej niedzieli szłam sobie z koleżanką parkiem, po zresztą bardzo męczącym kilkusekundowym biegu na oautobus i mijali nas różni, biegnący ludzie. Tak zaczęłyśy rozmawiać, że to tak fajnie, że też byśmy tak chciały, że to tak poprawia kondycję no i postanowiłyśmy- po świętach, zaraz w piątek zaczynamy. Wtedy jeszcze do końca nie wierzyłam w to co postanowiłam. Ja i bieganie??? No ale zajrzałam na stronkę [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] bo jeszcze ją pamiętałam z dawnych czasów, też tu z forum, przetłumaczyłam to ładnie na angielski, zeby i kolezanka wiedziała jak biegamy no i czekałam do piątki. Nie chciało mi się. Ale sumienie z pokoju obok powiedziało idziemy no to poszłyśmy. Głupio się było wycofać. Po 20s biegu spojrzałam na zegarek, miałam nadzieję, że to chociaż już minuta minęła a tu gucio. No ale wytrzymać musiałam bo co kumpeli powiem, która zresztą też ledwie dyszała? No i dobiegłyśmy. 2min biegu, 4min marszu i tak 5 razy. Do domu wróciłam nieżywa. No ale szczęśliwa, to był najdłuższy chyba bieg w moim życiu Na drugi dzień zakwasy, ale na szczęście był jeden dzień wolny, więc jako tako do niedzieli było lepiej. I w tym programie co tydzień biega się dłużej. Ja jeszcze pod koniec pierwszego tygodnia nie wyobrażałam sobie biegu 3min. Ale już w tym tygodniu zobaczyłam, że jest ok, że biegnę. Jestem zmęczona, ale mniej niż w pierwszym. A już w niedzielę 5min. Warto zacząć. Ale lepiej małymi kroczkami, bardzo wolnym biegiem, niż przeciążyć organizm raz i nigdy więcej już nie próbować. A co do nadprogramowych kilogramów- moje BMI ponad 27 też nie wskazuję na lekkość :P WIęc można I polecam. Zadowolenie po każdym dniu jest ogromne.

    A teraz rolki Mam, umiem jeździć od dziecka, ale rzadko z tego daru korzystam. Hamować też nie do końca umiem Mam kółka kauczukowe, jeżdzą szybko, ale mają jedną wadę- trudno nimi zahamowac Zwlaszcza jak się nie ma hamulca. No więc jak jadę sobie chodniczkiem i mijam jakieś uliczki to zazwyczaj hamuję na lampie, drzewie albo czym się da I to zazwyczaj mnie zniechęca. A jeździć umiem dobrze, więc hamowanie to wcale nie sprawa przesądzająca
    Polecam jakieś gładkie nawierzchnie, np asfalt, gdzie nie ma samochodów. Wtedy jeździ się najlepiej

    No, a teraz będe klapsy rozdawać. CO TO ZA PLACEK??? I czemu Ty kobieto tak wcześnie wstajesz? Zacznę mieć kompleksy :P Ale wracając do placka. Może i rano, może i jest cały dzień na spalenie, ale nie wolno. Cukier, cukier, cukier. A to wszystko wzmaża apetyt. Nie wolno. Ja za to nakładam też żółtą kartkę I poproszę o 15minutek cwiczonek Brzuszki, na nóżki, biodrka, pośladki Odpracować trzeba

    Buźka i grzeczną proszę być w ciągu dnia!

  9. #2309
    kasi3k jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    27-03-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    co za wywody normalnie:P:P

    co do cwiczen ja stawiam na taniec))
    sama trenuje od kilku lat z przerwa mala

    jeszcze jestem za plywaniem
    koszykowka
    i rowerem

    to sporty ktore najbardziej kocham)

  10. #2310
    jeni16 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-04-2004
    Mieszka w
    Poznań
    Posty
    912

    Domyślnie

    Kasik, ja najbardziej kocham narty, na drugim miejscy jest pływanie. Ale z braku laku to ostatnio i na inne się przerzuciłam
    A tańczyć nie mam z kim. No ale się przemogłam i na salsę poszłam Tańczę z Japończykiem

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •