Kasiu zrobiłas dla mnie dziś coś dużego.. choć z trudem patrzę na monitor bo się poryczałam.. wyciągnęłas na wierzch to, co ja tak mocno chowam w sobie i się sama nie przyznaję czasem.. dałaś mi kubeł zimnej wody na głowę...
Kasiu dziekuję.
Kasiu zrobiłas dla mnie dziś coś dużego.. choć z trudem patrzę na monitor bo się poryczałam.. wyciągnęłas na wierzch to, co ja tak mocno chowam w sobie i się sama nie przyznaję czasem.. dałaś mi kubeł zimnej wody na głowę...
Kasiu dziekuję.
Kasiu, może faktycznei jeśli to forum źle na Ciebie działa to potrzebujesz chwili przerwy. Ale z drugiej strony... każdy jest inny. Mi jak gorzej szło to też zawsze porzucałam to forum. Tylko, że to jeszcze pogarszało sprawę. Nie musiałam się przed nikim tłumaczyć, nikt mnie nie mógł skrytykować, tak było prościej. Ale to mnie gubiło. Jak się dobrze przyjrzeć wcale nie wszystkim tak dobrze idzie. Jest tu ciągle sporo osób, które mają wpadki. Nie raz, nie dwa, ale częściej. Naszym zadaniem jest, zeby znaleźć w sobie siłę i przezwyciężyć własny apetyt, doła. Mi póki co idzie dobrze, ale ta dieta trwa dopiero półtora tygodnia. A ja już mam myśli a może by coś tak zjeść. Wiadomo. Trzeba próbować. Wzięłam się dzisiaj za czytanie, może znajdę jeszcze mocniejszą motywację.
Próbuj. Bo tylko ten kto próbuje w końcu wygrywa!
Życzę Ci powodzenia. Z forum czy bez. Żebyś nie dała się chandrze i obżarstwu. Bo chyba nie chcesz stracić tego co już osiągnęłaś? No właśnie, nie chcesz.
Więc proszę: to jest <kop w tyłek> na zapęd i do roboty! Do diety! Marsz!
Buziaki!
Agemko dziękuje za wyrozumiałość, za zrozumienie i nie potępianie.
Nie możemy wciaż cenzurować własnych wiadomości, wklejać ślicznych obrazków i klepać się po ramieniu...to do niczego nie porwadzi. Czasem lepsza jest szczera prawda- choć najsmutniejsza...
Jeni dziękuję za odwiedzinywiesz, ze mną jest róznie.. przeważnie znikam z forum na kilka tygoni gdy jest mi straznie źle...ten czas wtedy pozwala odbić mi się smej od dna... tak było ostatnio, tuż pzed świetami.
Ale czasem jest też tak znikam tak jak Ty -objadam się, nikt mnie nie kontroluje i nie mówi że robię źle. pełen luxus.
Anikasku przyznam się szczerze że łza mi sieteż kręciła w ku gdy to pisałam.. bo u mnie teżtak jest---i nie tylko u mnie... to jest PARADOKSALNE ale prawdziwe- wiele osób tak żyje (wystarczy spojrzeć na odzew na Twoim wątku jaki sie zrobił) i to mnie przeraża.
Ja juz nie umiem tak dłuzej żyć. Nie dotykam co prawda dna- wręcz przeciwnie. Pierwszy raz w życiu czuję się JAKOŚ lepiej... nie super...ale akceptowalnie. Więc skoro czuję sie już tak przy obecnej wadze (78.6 kg) za 10 kg powinno być jeszcze lepiej. Moim obecnym problemem jest to że przestałam się odchudzać... robię sobie złe nagrody... kupuję słodycze i usprawiedliwiam się w myślach. I nie mam przy tym wyrzutów sumienia. Wiem jednak że taka drogą nigdzie nie dojdę, że zamiast robić krok w przód zacznę się cofać. że zaraz znów wróci do mnie 8semka której tak bardzo nie toleruję... a z nią łzy, rozpacz i gniew. Póki co nie dotykam jeszcze dna..ale wolę działać zapobiegawczo, nie chcę go dotknąć. Wolę się odbić wcześniej.
pozdrawiam :*
ps. Ja nie znikam z forum..poprostu nie będzie mnie tu tak często jak dotychczas!!
cieszę się, ze się pojawiłaś, bo czekałam na Ciebiewiesz ja miałam taki moment jaki ty masz teraz, że ważyłam 78 kilo i poczułam się tak DOBRZE, na tyle dobrze, że potem z tej radości dobiłam do 93 :P więc bardzo bardzo bardzo ci tego nie życzę i wiem, że to dobrze zamiast nas motywować czasem sprawia, że tracimy motywację...
a poza tym to chętnie bym się z Tobą spotkałao!
Ja odbijam się od dna bardzo, bardzo powoli. Zbyt wolno. Schudnę dużo, czuję się lepiej. Tracę motywację bo mam zastój wagi. Jem. tyję. Ale wolę nie spoglądać na wagę, nie czuję tej potrzeby. Bo i tak wiem co tam zobaczę. Osiągam wagę sprzed odchudzania. Wiem to. Ale dalej nie ma we mnie TEJ siły. No więc jem dalej. I dopiero na wyższym poziomie wagowym coś we mnie pęka i zaczynam się odchudzać. Jak przerwać to błędne koło?
Jeni- powiedz sobie stanowcze STOP
przemyśl co jest dla Ciebie ważne i dlaczego... moze coś jest ważne.. a coś ważniejsze? czy osiagnięcie wymarzonej wagi jest dla Ciebie istotne ?
czy chcesz podjąć ciągłą i stałą walkę o figurę ? czy masz czas i chęci na sport ? jeżeli tak- jesteś gotowa i mozesz góry przenosisćprzy odrobinie samodyscypliny.
ale musisz też wierzyć w swój sukces, a gdy zdarzy się wpadka -powiedzieć--ok TRUDNO nie jestem ideałem- zdarzyło sie... ale mała kara & rekompensata spalająca te kalorie musi być w zamian za to zrobię dziś np 200 brzuszków, lub godzinę pojeźdzę na rowerze..
ale priorytet--musisz chcieć, postanowić sobie że dasz z siebie wszystko,
jeżeli chcesz możesz podpisać umowę z sama sobą- jak zejdziesz o 5 kg zafundujesz sobie coś na czymn Ci zależy- może sweterek nowy, moze perfumy, kolczyki, może karnet na fitnes...nie wiem- to zależyod Ciebie. Skoro już wiesz że chcesz- ale mimo wszystko trudno Ci znaleść motywację "w środku"...może coś z zewnątrz dodatkowo Cie zmotywuje.
moze spróbuj zrobić sobie listę rzeczy które lubisz robić i które pochłaniają Cię tak do reszty, że zapominaz o głodzie i o jedzeniu. A gdy przyjdzie kryzys- spójrz na listę i pomyśl co by tu porobić aby nie mieć wpadki.
Ale nie poddawaj się... zrób wszystko aby tylko przetrwać dalej !! wierz mi - opłaca się !
to jest własnie najgorsze .... idzie CI bardzo dobrze a wrecz perfect ... no ,ale skoro idzie Ci tak dobrze to pozwalasz sobie na coraz wiecej i wiecej ... az w koncu nie mozesz przestac![]()
łoł Kasia brawo ... piekna waga ... moje gratulacje !!! nparwde ... mysle ,ze powinno do Ciebie przemawiac to ,ze tyle juz osiagnelas !! i nie zaprzepasc swojej szansy na "nowe" zycie ... bo mysle ,ze nie warto ;*
Zamieszczone przez katharinkaa na wątku u Anikas
tym razem nie robię planu, przezornie. Przechodzę na "tu i teraz" czyli ot ćwiczenia jakieś każdego dnia + tysiaczek. Nie spojrzę w kalendarz kiedy ile osiągnę. nie będęobiecywała sobie ile razy w tgodniu pójdę na besen. NIE. Przed świętami mi dobrze szło przy takich minimalistycznych założeniach.
Mam zamiar też wprowadzić jakąś motywację zewnętrzną. Coś sobie zafunduje -oczywiście nie jedzeniowego- jak dojdę do 75 kg, dla mnie to będzie już 20 kg walki za mną.
Ze strachem rozpoczynam ten dzień, Kurcze...nie dośćże pierwszy, to jeszcze poniedziałek... a jak brzmi przesłanie pewnego znanego filmu: "Ja wiem...może to i dobre, ale nie nie nie !! nie zaczynajmny od poniedziałku!"
ale ja postaram się zmienić ten stereotyp i przesąd![]()
z szafy zdejmuję rolki. Trzeba wymienic te okropnie trzeszczące kółka na kauczukowe (przy okazji--wie ktośjakiego rzęu jest wydatek na takie 8 kółek???? na allegro niestety nei maa może ktoś coś poleci niedrogiego i dobrego ?? ) no i czas się nauczyć na nich jeździć...bo owszem...rolki zakupione zostały-ale jeździć to ja na nich nie potrafię
![]()
rolki. no cóż. ja swoje dostałam rok temu jako prezent imieninowo-urodzinowy. do tej pory nie umiem dobrze hamować. zastanawiam się czy nie zapisac się na jakiś kurs dla rolkarzy jeśli taki jest. może w zimie na jakiś łyzwowy...
nie wiem ile kosztuje wymiana kółek, ale jak kupowałam nowe dobrej jakości rolki to zapłaciłam około 300 zł. [nie pamiętam dokładnie.]
trzymaj się
no u mnie rolki też.. od ładnych kilku lat leżą i się kurzą![]()
ale ostatnio i tak duuzo się ruszam.. pominę okres kiedy jestem w domuczyli 28.04-03.05 bo wtedy to cały mój wysiłek sprowadza się do zmywania naczyń, jakichś tam ćwiczeń i.. klepania w klawiaturę (staram się sklecić prace licencjacką
) ale jak jestem w Krakowie... od jakiegoś czsau biegam codziennie i dwa razy w tygodniu chodzę na basen... człwoiek jest wtedy tak pozytywnie zmęczony...
Kathy.. gratuluję takiego spadku wagi... czytałam Twój pierwszy wpis... i to BMI i nadwaga ponad 30 kg... Siła jest w Tobie![]()
Zakładki