Kasiu co tam u Ciebie?
pozdrawiam Cię gorąco
Kasiu co tam u Ciebie?
pozdrawiam Cię gorąco
Hi Kasia, co tam u Ciebie? Pozdrawiam serdecznie. :P
Witam Ty napisałąs jakiś czas temu, że przybyło Ci 10kg ostatnimi czasy. Mnie przybyło... wszystko, co schudłam 3 lata temu w sumie to nie tak źle, bo teoretycznie opylało się odchudzać 3miesiące, żeby potem mieć spokój, że tak powiem na jakieś 3 lata. Wiem, śmieszne i głupie wręcz Teraz znów chcę wziąć się za siebie, ale... nie potrafię już jak kiedyś, nie umiem Teraz, jeśli znów zacznę będzie setki razy trudniej coś zrzucić i ćwiczyć się nie chce i pyszności wszędzie Eh... wyżaliłam się i mi lepiej Pozdrawiam. Mam zamiar reaktywować mój wątek, ale musze się jeszcze zastanowić, co z tym wszystkim zrobić.
błąd ksiakiś
Witajcie Dziewczyny,
Nie było mnie sporo… cóż, eh, miałam trudniejsze momenty życiowej rozterki i jakoś tak powychodziło
Jeżeli chodzi o dietkę- była piękna i schludna ok. 10 dni, potem sietrochę posypała- ale i tak nie tragedia- bywało gorzej.
Jednak od dziś już pięknie będzie
Bardzo bym chciała zejść do 69 kg do października co by zabłysnąć na początek roku akademickiego i spowodować wypadnięcie paru (konkretnych) szczęk
Wiem że to jest naprawdę osiągalny cel. Wierzę też w siebie że dam radę!
Plan jest taki:
Dieta + sport + krem’ing
Jeżeli mowa o diecie, marze o 1000 kcal, ale z tym różnie bywa- wiec max przyjmuję 1500 kcal
Jeżeli mowa o sporcie- to mam karnet na basen – co nie powiem strasznie mnie motywuje do działania i prawie codziennie pływam. Do tego chciałabym do końca wrześnie przejechać z 300 km na rowerze i duzooo chodzić.
Odgrzebałam pas neopronowy i mam zamiar chodzić w nim na spacerki.
Co do kremingu to tu jest większy problem bo nie lubię tego robić… ale wiem że musze jeżeli nie chcę wyglądać jak kalafior. Od jutra będę traktować to jak lekarstwo dla mojej skóry i minimum raz na dwa dni się posmaruję.
Nastawienie:
Neutralne. Jestem już tak zmęczona tymi ciągłymi walkami, dołami, tyciem, chudnięciem i cała tą masakrą że aż szkoda gadać. Nie chcę mówić tu „ teraz albo nigdy” „ostatni raz” „tym razem to już na pewno” bo mówiłam już to tyle razy że znudziło mi się. Wiem tez że takie paplanie niczego do sprawy nie wnosi.
Doszłam do wniosku ze nie uczę się na własnych ani na cudzych błędach. Wcześniejsze porażki niczego mnie nie nauczyły. Nadal brak mi wytrwałości i niczym trzcina na wietrze łamię się przy pierwszym mocniejszym podmuchu. Nie powiem tez że teraz jest jakoś inaczej. Bo nie jest. Cel (naogół) zawsze był- najczęściej data. Założenia piękne też formułowałam. Zapału na początku nigdy mi nie brakło. To wszystko cechy wspólne moich dietetycznych potyczek. Potem oczywiście jakiś kryzys, kilka kilkanaście dni – i bach! Pyk znikałam z forum, chowałam głowę w piasek, użalałam się nad swoim marnym losem (a jak!), poddawałam się pragnieniom i rozpuście. Nic dodać nic ująć- sięgałam dna, by po jakimś czasie zatoczyć koło i znów wysnuwać reguły dalszej walki o piękną sylwetkę.
To co wyżej napisałam nie jest zapewne dla Was nowością- tyle to i Wy wiecie. Nie raz i nie dwa o tym pisałam.
Tak, zawsze o tym wiedziałam. Wiem i uświadamiam sobie to teraz. Wiem, ale nie umiem zaakceptować tego, pogodzić się z faktem ze jestem słabą trzciną. Jakaś część mnie nie chce tak myśleć o sobie. Ta sama część nie chce też pogodzić się z faktem że jestem gruba i wmawia że przecież nie jest tak źle. Nie umiem zaakceptować faktu że jestem kim jestem, nie wierzę w siebie, nie idzie mi pogodzenie się z rzeczywistością.
Ktoś tu na forum pięknie pisał o tym że aby schudnąć najpierw należy pokochać siebie- takim jakim się jest. Inaczej ani rusz.
Może właśnie to że nie dociera do mnie fakt własnej słabości, że nie dopuszczam do siebie myśli że coś może mi się nie udać. Może przez to każda porażka jest początkiem lawiny, a jedna wpadka ciągnie za sobą koniec diety..
Próbuję odnaleźć przyczynę słomianego zapału- ale kiepsko mi coś idzie…. To nie jest ani znudzenie, ani rutyna, ani źle skomponowana dieta…. Nie wiem gdzie tkwi klucz ….. dlaczego puszczają mi hamulce. A chciałabym to zrozumieć i nauczyć się zapobiegać.
Ehhh… zebrało mi się tak na wylewanie duszy. NO ale cóż. Mój wątek, to mogę
Dziewczyny, ponieważ wciąż mam zablokowanego starego nicka, narazie zostanę na tym- prosze pilnujcie mnie!!!!! i kopcie jakcoś będzie nie teges
Jeżeli chodzi o podsumowanie dzisiejszego dnia:
* 4 tektury z serem żółtym i warzywami
* 100 g aronii w czekoladzie |
* 10 minut skubania suszonych bananów
* 3 nalesniki z serem i brzoskwiniami
czyli tak średnio, średnio...ale uważam że w 1500 powinnam się zmieścić.
Dotego 5o długości basenu, porządny masaż wodny, 2,5 km na rowerze (do sklepu), 45 minut chodzenia, w tym 20 w pasie neopronowym
Emkr
Bike
Lunko
Laleczko
Qqłeczko (witaj znowu !)
Buniu
Anikasku
Hip’ isie Ty!
Belluniu
Anika (kope lat!)
Dziekuje za pamięć i odwiedziny :*
..."i spowodować wypadnięcie paru (konkretnych) szczęk" - doooobre , ale tak ręka na serce też tak sobie ciągle gadam jak mi nie wychodzi dieta, że kurczątko już zeszły semestr beczałam, że ta szczęka to mnie wypadać musiała, to niech sobie powypada teraz komu innemu .
Kathi ręka na serce ten wczorejszy jadłospis...ekhm...tragedia... . Mam nadzieję, że te dzisiejsze 1500 jakoś lepiej się pozlepiają . No taaaak, pouczam a sama cierpię na długoletnie kompulsy ...
Keep goog kathi, gdyby co - pisz, krzycz, wołaj...
Witaj Kath Strasznie się cieszę, że Ty też znów wróciłaś na forum. Nie wiem dlaczego, zale zawsze miałam wrażenie, że Ty najbardziej ze wszystkich mnie wspierałaś (bez obrazy dla reszty, bo też byli dobrzy). Przykro mi tylko, że obie wracamy nie tak, jak powinnyśmy, nie z dokonaniami, tylko pokonane przez własne słabości. Walczyć z nimi można, a nawet trzeba, aczkolwiek to nie takie proste, czyż nie? Eh... ale nie ma co się nad sobą użalać kochanie, prawda? Ty do 1 pażdziernika będziesz ważyła 69kg, a ja do 15 swoje 93kg, czyż nie Upewniajmy się w tym i działajmy razem, a wszystko wyjdzie, prawda
Hej Kath!
Miło ,że wracasz ; brakowało tu Ciebie.Podoba mi się motywacja z użyciem "konkretnych szczęk" a raczej ich opadu , no może jak będę sobie wyobrażała te z mojej pamięci to pokusa jedzeniowa zniknie szybciej/ Cała reszta to jakbym siebie czytała-takie zmęczenie materiału , ktorego przybywa .Czas się wziąć za siebie!Jednoczmy więc myśli szczękowe i do roboty!
Buziak!
ale chyba nie sztucznychZamieszczone przez kathi
Witaj Kathi
cieszę się, że wróciłaś, oby na stałe...
byle nie był to słomiany zapał
pamiętaj, że tu na forum łatwiej jest zmagać się z przeciwnościami dietkowymi ( i nie tylko ), nie znikaj na tak długo bo sama wiesz, że nic dobrego to nie przynosi
tak się teraz nad tym przez chwilę zastanowiłam i stwierdziłam, że znam parę takich osób, które wchodzą na swój wątek raz na kilka miesięcy, piszą entuzjastyczne posty jak to one wracają do dietki, a potem... doopa znikają jak kamfora i nie mam tu na myśli Ciebie
ja myślę, że trzeba forumować, bo to nas trzyma ładnie w ryzach, zarówno pisanie o swoich sukcesach i porażkach, jak i czytanie innych wątków
wiadomo, że jeśli się nie ma akurat dostępu do netu, no to się nie tego nie przeskoczy, ale jeśli ktoś ma dostęp to nie ma bata, chyba te pół godzinki może poświęcić raz w tygodniu
w każdym razie cieszę się Kath, że jesteś, przyznam że brakowało mi Ciebie... i to bardzo!
brawa za pływanko, wierzę że uda Ci się doprowadzić do wypadnięcia tych kilku szczęk
buziaki
hej :*:* ciesze sie ze wrocilas i mam nadzieje ze juz na dobre bede trzymac kciuki i CIe wspierac zeby Ci sie udalo nawet jak nie bede pisac to napewno bede czytac codziennie bo ja malo pisze ale trzymam za wszystkich kciuki ja znowu wyszlam z kolejnego zlamania czekaja mnie badania na gestosc kosci bo to niewiarygodne lamie sie co 2 lata ale wzielam sie za siebie i jezdze na rowerze teraz gdzie sie da trzymam mocnoooo kciuki i powodzenia
Zakładki