Kasiu, jakoś tak się paskudnie składa, że ilekroć ja zaglądam, to Ty znikasz, a kiedy się pojawiasz - mnie akurat nie ma. Też miałam mały kryzys motywacji, też poszukiwałam starych, grzesznych smaków - ale najważniejsze w końcu wyjść na prostą. Czego i Tobie życzę.
Współczuję kucia i nadmiaru pracy - 4 sesje to koszmar, ale jeśli raz to przeżyjesz, to z każdym kolejnym rokiem będzie Ci łatwiej. Trzymaj się mocno i stuknij coś od czasu do czasu - brakuje tu Twoich postów.
I baaardzo, bardzo miło by było, gdyby udało Ci się dotrzeć na warszawskie spotkanie...
ściskam!
Zakładki