No, to niedziela wieczorem podobno. Niech będzie.
Ćwierkają łabędzie, że ferie się zbliżają. I ja wymyśliłam, że na tych feriach pod płaszczykiem
tego, że dziecko uczę, odkurzę moje stare narty. Kiedyś jeździłam, ale potem koszmarnie sobie facjatę rozkwasiłam na tych nartach i to był finał. A było to w czasach licealnych ubiegłego stulecia. No i z tym urojeniem pojechałam dziś kupić sobie portki ocieplaczowe. Były jedne w wymiarze sumo i poszałam przymierzyć, święcie przekonana, że o wieeele za duże będą, ale tu wszyję, tam gumkę ścisnę....Otóż nie. Leżą jak ulał. I tak je w domu rozłożyłam na podłodze i patrzę na to megadupsko na płask i boleję nad mym podłym losem.
A potem jeszcze oglądnęłam zdjęcia Selvy z Alp i już mi całkiem humor odjęło![]()
Selva, witam serdecznie i zapraszam jak najczęściej. Czy ty NAPRAWDĘ zjechałaś z tego pionowego stoku??!!!
(Na marginesie proszę już skończyć z tym jakimś demonizmem literackim. Jestem prosta baba, ortografia mi wrogiem, klnę, do czego innych gorąco namawiam, nawet języków obcych nie znam porządnie)
Kino lubię po prostu. Niestety nic mi ostatnio nie imponuje. Nie oglądam wszelkich nowości jak leci. Badawczo sprawdzam najpierw czym dzieło pachnie i czy warte jest konsumpcji.
Wczoraj zaliczyłam "Elizabeth" i oczywiście uważam, że marny film. W ogóle to marudna i zrzędliwa się robię na starość. Niech się już ta plucha zimowa skończy, może z wiosną będzie lepiej. Oznaki są - Peszek się ocknął z letargu i w dodatku lżejszy.
Takie ładne jest powiedzenie: "Miłość jak sraczka - przychodzi znienacka" to może u ciebie to sprzężone jest z "samą miłością człek żyje i nie tyje"?
Alek, dzięki. Wygląda na dreszczowiec. Wpisałam do kolejki w Merlinie. Na razie niedostępna. A tu masz jeszcze: Arcyciekawy wywiad z autorem pierwszego polskiego komputera.[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Zakładki