Wczorajsze menu:
I śn. - 2 kromki pieczywa chrupkiego, plasterek żółtego sera
II śn. - jabłko
Obiad - makaron z sosem (pierś kurczaka, cebula, papryka, marchew, oliwki, zioła, koncentrat pomidorowy)
Podwieczorek - budyń
Kolacja - tylko herbata

Ten budyń to czyste, niczym niewytłumaczalne łakomstwo. Ale i tak było nieźle. Wydaje mi się, ze nawet z tym budyniem nie zjadłam ani dużo, ani kalorycznie. Poza tym ćwiczyła. Na razie zrezygnowałam z rowerka. Po prostu mnie znudził. Ale więcej czasu ćwiczę na steperze i zaczęłam robić pajacyki. :P


Wczoraj musiałam wyrzucić swoje ulubione (czytaj:jedyne, w które się mieściłam) dżinsy. Były już przetarte i miały dziurę na nogawce po wewnętrznej stronie uda. Z ciężkim sercem przystąpiłam do przeglądu dżinsów, które zalegały w szafie i w które do tej pory się nie mieściłam. Efekt: mam już inne ulubione dżinsy. Myślałam, że będę musiała szukać spodni w sklepie. A wystarczyło tylko schudnać.

Na ważenie czekam do soboty. Postanowiłam ważyć się tylko raz w tygodniu żeby nie wpaść w obłęd i nie wskakiwac na wagę 5 razy dziennie.[img][/img]