-
Oo no to gratuluję już zakończonej sesji, u mnie pewnie będzie wrzesień ale na wyniki pewnie jeszcze trochę poczekam :/
Jak tam wakacje?
-
Dzisiaj zaczynam znowu!
Rano waga pokazała 88kg. Byłam chyba przygotowana na taki wynik, może nawet gorszy. Pomierzyłam się też i wyniki są takie: biust: 104; pod biustem: 86; talia: 88; biodra: 112; udo: 69; łydka: 44
Tej wagi to nawet nie czuję jakoś na ubraniach, bo obwody niewiele się zmieniły, ale czuję w nogach, ja zawsze miałam problemy z kolanami (podobno wrodzone), ale przez ostatni rok jakoś miałam spokój z nimi, zapomniałam w ogóle o nich, a teraz znowu mnie zaczęły boleć. Poza tym czuję mięśnie w łydkach i to mocno. Rano dzisiaj poszłam biegać i wytrzymałam ledwie ~300 metrów, bo łydki tak mnie zaczęły boleć i resztę trasy przeszłam. Oj czas najwyższy zrzucić ten balast. Jak pomyślę ile to jest 30kg i o ile lżej by mi było bez tego ciężaru... Brzuchol mi urósł taki, że to po prostu masakra, jak biegam to mi podskakuje i skóra się naciąga i to normalnie boli
A jeszcze dzisiaj oprócz biegania zrobiłam sobie pieszą wycieczkę. O 11 pojechałam pociągiem do niedalekiego miasta, połaziłam tam z pół godziny po sklepach (niewiele sklepów, a myślałam, że więcej czasu mi to zajmie) i okazało się, że do najbliższego pociągu powrotnego mam 1,5h i uznałam, że w tyle czasu to ja na piechotę zajdę do domu, więc poszłam. Autem się jedzie około 8km i pieszo pewnie podobnie, chociaż na początku idzie się dosyć krętą wąską ścieżką, to może przeszłam więcej, bo nie byłam pewna jak iść i ze dwa czy trzy razy wracałam kawałek :P Cała trasa jest tak w ogóle przez las i jest tam pięknie. Na pewno za kilka dni wybiorę się znowu, chociaż teraz stopy mi odpadają i czuję wszystkie mięśnie na nogach, rewelacyjny trening i jaki przyjemny.
Plan na teraz to najpierw trzy dni diety oczyszczającej tzn same ziółka, świeże soki i wywary z warzyw, a potem standardowe 1000-1200kcal, być może w postaci jakiejś gotowej diety.
Dzisiaj jeszcze zrobiłam sobie na całą dolną połowę ciała maskę z zielonej glinki i zmumifikowałam się folią.
Moim celem jest ciągle 60kg, ale w trzech etapach: 80kg, 70kg i 60kg. Terminów żadnych nie ustalam, jak wyjdzie, tak wyjdzie. Poza tym jeszcze rzuciłam palenie i tu będę szczęśliwa, jeżeli przez całe wakacje nie wezmę papierosa do ust. Wiem, że to się uda, jeżeli nie spotkam, żadnej znajomej osoby z papierosem, bo jak spotkam to się złamię, ale sama papierosów bym sobie nie kupiła.
Przepraszam, że do was znowu nie zajrzę i w ogóle rzadko pewnie tu będę zaglądać, ale jestem na wsi i dostęp do internetu mam tylko przez modem, a nie chcę rodziców zrujnować wysokimi rachunkami za telefon. Nawet teraz to piszę nie podłączona do internetu, ale zaraz się połączę i wyślę.
Pozdrawiam
-
Witaj znowu.. No mam nadzieję, że wiejskie powietrze pomoże Ci w rzucaniu palenia i w dobrej diecie Odwiedzaj nas częściej, bo smutno bez Ciebie..
-
Ha! Takie początki lubię, waga przed chwilą pokazała 85,5kg czyli 2,5kg mniej niż wczoraj ja wiem, że to utrata wody i toksyn, ale i tak się cieszę. Tak po cichu jeszcze powiem, że sikam na bardziej żółto niż zwykle (na bardzo żółto dziś rano, prawie na pomarańczowo), a to oznacza, że rzeczywiście coś z organizmu jest usuwane (tak mi się przynajmniej wydaje) może też do tej utraty wagi liczyć to mumifikowanie, że przy tym też coś ze skóry zostało usunięte w większych ilościach.
Nie chciało mi się rano biegać okropnie, ale poszłam. Znowu przebiegłam tylko kawałeczek, jakieś 5 minut, ale jeszcze pomaszerowałam dalej, także ponad pół godziny byłam na nogach. Na jutro planuję dłuższy marsz, pewnie znowu na tej samej trasie, ale pójdę w drugą stronę i może znowu trochę zboczę z trasy. Ale to jeszcze zależy od pogody, bo u nas aktualnie jest pogoda w kratkę.
Nawet głodu nie czuję bardzo, a w sumie teraz dieta (jeszcze do jutra) polega tylko na piciu: rano herbatka ziołowa z łyżeczką miodu i jabłko (miało być pół ale zjadłam całe, nie będę sobie jabłek żałować przecież), potem szklanka soku buraczkowo-jabłkowego (to na anemię, mniam), a potem wywar z włoszczyzny i potem to samo wszystko jeszcze raz (ale bez miodu i jabłka). Jutro już będzie trochę więcej, ale o tym to jutro albo pojutrze wam napiszę, a teraz wracam do planowania jadłospisu na późniejsze dni, bo tu wieś jest i słabe zaopatrzenie, więc po większe zakupy się wybieram jutro do miasta
Niestety dalej piszę offline i tylko mogę wpaść na chwilkę, żeby wysłać i na razie nie zapowiada się, żebym miała jechać do Wrocławia czyli mieć nieograniczony dostęp do internetu
pozdrawiam
-
9 lipca 2008 środa
Zrobiłam sobie jeszcze długi fajny spacer ponad godzinny. Trochę mnie deszczyk pokropił po drodze, ale uważam to za bardzo romantyczne a jeszcze wieczorem poćwiczyłam trochę mięśnie ramion i pleców rąbiąc drewno do kominka. Długo mi się po tym jeszcze lewa ręka trzęsła
10 lipca 2008 czwartek
Dzisiaj waga znów pokazała 85,5kg Trochę grzeszę już, chociaż to dopiero sam początek diety, bo zjadłam trochę miodu, prawdę mówiąc to zjadłam dosyć dużo tego miodu, tłumacząc to sobie tym, że miód też ma własności oczyszczające i jakoś do teraz nie mogę sobie wytłumaczyć, że źle, że jadłam ten miód w takiej ilości. No cóż, już za późno, miód zjedzony.
Dzisiaj odbyłam znowu wędrówkę do miasta i śmieszna rzecz, bo nie bolały mnie stopy, tylko przody łydek. Tam chyba jakieś mięśnie są odpowiedzialne za chodzenie, bo je ostatnio czuję i mnie bolą.
Tak w ogóle to już dzisiaj bardziej rozbudowany jadłospis miałam, bo (oprócz miodu) jeszcze rano suszone śliwki z wodą (po godzinie rozwolnienie :P), mizerię z jogurtem i jabłko, no i oczywiście mój ulubiony barszczyk, a za chwilę jeszcze wywar z włoszczyzny (mniam). Odkrywam w sobie to, że nie tylko niezdrowe i kaloryczne rzeczy lubię jeść, ale takie zdrowe też, np. warzywa gotowane, z grilla, zupy. To tylko w mojej głowie siedzi taki chochlik i mówi 'dodaj tu tłuszczu, to będzie lepsze', a ja go głupia słucham i gotuję tłusto albo jem słodkie rzeczy, bez których przecież mogłabym się obyć i też bym jadła dobre rzeczy. Teraz się tak zastanawiam, co ja np widzę w rzeczach smażonych na głębokim tłuszczu, chyba tu chodzi o konsystencję, bo lubię twarde jedzenie. Może to o to chodzi, a nie o smak.
11 lipca 2008 piątek
Na wadze 85kg, tak więc podczas diety oczyszczającej pozbyłam się 3 kilogramów, to całkiem niezły wynik i na pewno obiecujący początek.
A dzisiaj zaczęłam już normalne liczenie kalorii.
Jadłospis:
śniadanie:
jajko na miękko (88kcal)
3 kromki chleba chrupkiego (3x35kcal)
łyżka majonezu light (60kcal)
czerwona herbata 0kcal
drugie śniadanie:
micha malin (nie wiem ile dokładnie ale pewnie coś w okolicach 100-200kcal)
obiad:
grillowana pierś z kurczaka (300kcal)
fasolka szparagowa (50kcal)
kolacja:
jogurt z ziarnami (200kcal)
dwie kromki chrupkiego chleba (70kcal)
czerwona herbata
Piszę tutaj kaloryczność, bo muszę ją niestety liczyć w pamięci, bo normalnie to na dieta.pl zapisywałam sobie ile czego zjadłam i tam mi liczyło kalorie, ale teraz bez internetu jestem pozbawiona tego luksusu. Całe szczęście mam przy sobie tablice kaloryczności i mogę sobie wszystko sprawdzić, ale zapisywać sobie muszę sama.
Ruchu niestety nie było, bo leń jestem. Tyle co spacer na stację po dziadków, czyli 45minut ale to bardzo powolutku.
12 lipca 2008 sobota
Waga nadal 85kg. Już się zbieram biegać, ale najpierw śniadanko, bo mnie ssie, chociaż nie wiem jeszcze co zjem. Później napiszę jeszcze.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki