hallloooo a ty gdzie sie schowalas??????/ jak tam leci dietk?
hallloooo a ty gdzie sie schowalas??????/ jak tam leci dietk?
DZIS MAMY NOWY DZIEŃ!!!
CZEKAMNA TWÓJ POWRÓT I RELACJĘ Z KRAINY DOLOWEJ
NIE PODDAWAJ SIE !!!
cel wakacyjny 1.09-101,2 MOJE ZBLIŻENIE Z DWUCYFRÓWKĄ http://dieta.pl/grupy_wsparcia/xxl-2...sc-28-a-2.html TO,ŻE MAM WIĘCEJ CIAŁA, NIE OZNACZA, ŻE NIE JESTEM PIĘKNĄ KOBIETĄ
Choma wracaj szybko do nasZamieszczone przez Choma
nie dołować mi się tutaj proszę :!
Zobacz jak Ci ładnie idzie. Każdy zrzucony kg powinien powodować, że poczujesz się lepiej. Nie uciekaj od nas jak masz doła, właśnie powinnaś być z nami, bo kto jak nie my, zrozumiemy Ciebie najlepiej co?
Czekam na ciebie i na kolejne Twoje spadki wagi, bo wiem, że na pewno one będą
Jestem.
Przeżywam kryzys. Poważny kryzys. Wszystko mnie irytuje, drażni, a już najbardziej moja waga.
Nienawidzę tego uczucia, gdy wchodzę do sklepu i widzę ten wzrok ekspedientek mówiący "sklep dla orek - piętro niżej". Nienawidzę, gdy moja starsza siostra kupuje sobie wszystko co chce w rozmiarze S, a ja wychodzę ze sklepu z pustymi rękami, bo niestety rozmiaru XXL albo i większego nie było. Nienawidzę tego, gdy czuję się nieseksowna, wręcz jak kawał tłuszczu, którego każdy krok stanowi poważne zagrożenie dla stanu polskich dróg. Nienawidzę jeszcze wielu rzeczy, ale wszystko sprowadza się do jednego - mojej wagi.
Czy można nienawidzieć siebie? Uważam, że tak. Jestem tego żywym przykładem. Czy jestem masochistką? Zdecydowanie tak. Bo jak inaczej można nazwać człowieka, który doprowadził siebie do takiego stanu. Stanu, w którym nie dość, że czuje się źle, to powoduje, że unia kontaktów z innymi osobami. A jeśli już te kontakty są, to wszystko sprowadza się do użalania się nad sobą. Użalania i niczego więcej. Bo jestem świadoma swojej wagi, a raczej swojego wyglądu. Jestem świadoma tego, że mało które ubrania się na mnie mieszczą, a faceci nie interesują się mną przez mój wygląd. Jestem świadoma, że jeśli czegoś nie zmienię w swoim życiu, to będę tyć do końca życia i może to się skończyć poważną chorobą lub śmiercią. Ja to wszystko wiem, jestem mądrym człowiekiem. Szkoda tylko, że nie inteligentnym.
Co z tego, że ja to wiem. No co?! I tak siedzę na dupsku, nic nie robię, nie kiwnę nawet palcem, żeby zmienić ten stan. Chodzę na siłownie, to fakt. Ale po siłowni leżę na łóżku i czytam książki. Uważam, że sama siłownia wystarczy, bo "niektórzy ludzie nie ćwiczą, a i tak chudną". Ale ja NIE!!! Dlaczego do jasnej cholery nie potrafię zrzucić tych pieprzonych kilogramów? Dlaczego dieta nie skutkuje? Siłownia? Po co to wszystko, skoro moja waga jest taka sama?! I tu już nie chodzi o te pieprzone kilogramy, ale o moje samopoczucie! Zawsze, gdy chudłam czułam taką przyjemną pustkę w brzuchu i generalnie czułam się lepiej. A teraz?! Nie dość, że tego nie czuje, to jeszcze waga jest z każdym dniem większa. Tiaaa... mięśnie ważą. Ale kurna no bez przesady! Po 2 tygodniach chodzenia na siłownie nie mam mięśni atlety! Mam dość, mam na prawdę dość. Nie po to walczę ze sobą, nie jem ulubionych rzeczy, żeby na koniec tygodnia wejść na wagę i zobaczyć, że cały ten efekt poszedł się...
Jestem na prawdę zdruzgotana. Możliwe, że tego nie zrozumiecie. Ale ja chcę schudnąć. Chcę, żeby to do mnie dotarło, że będę już do końca życia na diecie. Już nie będzie powrotu do hamburgerów, ciasteczek czy czekolady. Chcę w to uwierzyć i trzymać się tego. Ale marnie to widzę.
Zatem jaki jest sens odchudzania? To, żeby zrzucić kilkanaście kilogramów, pokazać się znajomym i zaszpanować, że potrafię schudnąć, a potem rzucić się na jedzenie i przybrać jeszcze więcej? To ma sens? To dopiero masochizm.
Jestem zdesperowana. Jestem zdesperowana do tego stopnia, że mam ochotę pójść na kopenhaską i wpieprzać ten szpinak z obrzydzeniem, byleby zejść kilka kilo w dół i zobaczyć, że ten wysiłek na coś się jednak przydał.
Jestem dzisiaj po siłowni, wieczorem na basen. Kiedy ten koszmar się skończy?
wow
przeczytałam twój post jednym tchem. czytałam tak jakbym to kiedyś już sama słyszała. tak samo ja kiedyś miałam, ale przestałam tak myśleć i dałam czasu sobie trochę. przecież to nie jest możliwe żebyś w ciagu 2 tygodni schudła do wymażonej wagi. dziewczyno bez przesady. ja tam wierzę w to, że lepiej powoli ale bez efektu jojo. nie ważne, ze twoja waga nie spada. może być tak, że np tracisz centumetry a waga stoi w miejscu. wiem wiem, ze latwo jest mowic, ale mowie ci to ja, ta ktora niedawno tez tak myslala jak ty, tez chodzila zrozpaczona, zdolowana i w ogóle bez życia. ale kochana zmien nastawienie, i sama zobaczysz jak będzie ci łatwiej. odetnij się na chwilę od tego, że np nie ma ciuchów na ciebie w sklepie (bo po co teraz kupować niepotrzebnie ciuchy jak niedługo kupisz lepsze w mniejszym rozmiarze), nie myśl o facetach, że nie zwracają na ciebie uwagi bo uwierz mi, że się znajdzie taki jeden który pokocha ciebie taka jaka jesteś, pokocha twoje wnętrze, twój charakter a nie twoją urode. po co ci taki chłop, dla którego najważniejsza jest uroda?po to żeby chwalił się tobą jak jakąś markową rzeczą? bez przesady!
ja wierzę, że ci się uda. widze, że dolozyłaś do siłowni basen-on jest nalepszy, wyciąga z czlowieka wszystko to czego nie chcemy i ładnie rzeźbi sylwetkę zobaczysz, pod koniec wakacji, przy takich rzeczach co ty robisz, na pewno będzie sporo kg mniej ja to wiem[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
pozdrawiam ciebie cieplutko, i prosze mi się tutaj już nie dołować, bo to nie ma sensu mycha na serio!![link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Kochana, ja wiem, że mi to minie. Tylko czekam na ten moment. Zdaje sobie sprawę, że przy takim wysiłku (a nawet jakimkolwiek wysiłku) i przy diecie na pograniczu 1000kcal muszę schudnąć! Nie ma po prostu innej opcji. Jednak przyzwyczaiłam się do tego, że pierwsze 5 kg spada mi szybko. A teraz nawet ruszyć nie chce. Muszę nauczyć się cierpliwości, ale widzę jak czasu coraz mniej, a ja chciałam 15kg zrzucić.
Zaczęłam nawet na siłowni biegać. Coś, czego robić nienawidzę. Na początek 10min, oczywiście rozłożone na 2x5min, bo moje serce a raczej umysł nie wytrzyma takiego wysiłku na raz. Na jakiejś stronce znalazłam rozpiskę jak należy biegać mądrze i ile i postaram się tego trzymać. Jak wrócę na uczelnie mam zamiar sobie biegać rano.
Wychodzę na siłowni tylko po kawie. Słyszałam, że kofeina na czczo pomaga w spalaniu zbędnej tkanki tłuszczowej. Zobaczymy jaki to da efekt.
Nie mam już pomysłu co jeść, by schudnąć. Nie mam też pomysłu co ćwiczyć.
Jutro zrobię pomiary. Może faktycznie tracę centymetry a tego nie czuję.
Zabrałam się za robienie szalika na szydełku. Zaprezentuję potem moje wypociny.
Cierpliwości się nauczyć muszę... Tylko jak?!
Ja też miałam problem z tym, że mi waga nie leci ;] możesz nawet zobaczyc jak sie użalałam na moim wątku, a potem, nastepnego dnia albo za 2 dni widziałam 1kg mniej ;]
a tez byłam poprostu zawiedziona, itp ;]
Pozdrawiam =* A tak może dla pocieszenia... nie miałam nigdy chłopaka, a nie uważam się za brzydką ;] poprostu lubią mnie (mój charakter) ale nic więcej.. =]
11117241 <-- jak chcesz to napisz, moje gg
Zakładki