-
No więc teges... Nie mam pojęcia gdzie się chodzi bo ja generalnie mało rozrywkowa jestem;) Jedyna knajpa w której byłam to Lizard King (a nie... jeszcze obok Lizarda byłam bo w nim były tłumy). A nam w sumie wystarczy jakaś kawiarenka, kafejka... zeby nikt oczu nie robił, że przyszły trzy panny i nie zamawiają nic prócz soczku/wody. Poszłabym sobie do jakiejś dobrej kafejki i spróbowała jakąś orientalną kawusię. Ale to wszystko obgadamy na Starym;)
Szczerze mówiąc to nie lubię zadymionych knajp z głosną muzyką (mam traumę po tej knajpie obok Lizarda - akurat był koncert live a my siedzielismy przy stoliku obok - nie da sie normalnie pogadac, trzeba sie przekrzykiwac).
Wybraliśmy się dzisiaj na Ogrody na cmentarz... O matko jak zmarzłam. Normalnie dzisiaj przeprosiłam zimową kurtkę i przygotowałam ją na jutro. Bo ta moja wiosenno-jesienna nie spełnia już swojej roli. W dodatku ten wiatr i deszcz... Koszmar. A Rafał znów pojechał sobie po pizzę. Same widzicie, że nie mam zbyt dobrych warunków do odchudzania. Ja tu dzisiaj na czarnym chlebie z paprykarzem a on wsuwa pachnąca Atomicę. No ale trzymam się dzielnie. Co prawda wzięłam jeden kęs na podniebienie ale od niego świat się nie zawali.
Pytałyście jak godzę dietę z pracą? Otóż do tej pory nie pracowałam, wczesniej miałam staż, później miałam 2 m-ce wolne, podczas których musiałam zrobić dwa kursy i zdać podanie o pracę. Tyle czasu trwało zanim mnie przyjęli więc dietkowałam sobie na spokojnie. Przyznaję, że te pierwsze dwa tygodnie diety były najbardziej czasochłonne. Wówczas było 6 posiłków i miałam wrażenie, że przez cały dzień nie robię nic innego tylko siedzę w kuchni i przygotowuję żarcie. Teraz jest po 5 i są mniej absorbujące. Tak dostosowane do dnia żebym w pracy nie obstawiała się pojemnikami z jedzeniem. Jest np gruszka, banan, jogurt, grahamka - takie proste, gotowe produkty. Dopiero czwarty posiłek jest bardziej skomplikowany - jakas sałatka do zrobienia, zupa, piers z kurczaka. Zresztą same zobaczycie.
A więc jutro jest mój pierwszy dzień w pracy. Mam trochę stracha ale tłumaczę sobie, że przecież mnie nie zjedzą i nie rzucą na głęboką wodę. Znając życie to jutro mnie zarzucą jakimis regulaminami, które będę musiała znać bardziej niż po łebkach. W domu będę dopiero o 19tej. Na szczęście to tylko czwartek i piątek i będzie zasłużony weekend;)
Ale się rozpisałam...
-
Dziewczyny jakieś miejsce na pewno znajdziemy na starym i w okolicy jest sporo lokali, zawsze można wejść popatrzeć a jak nam się nie spodoba to poszukać czegoś innego, żeby można spokojnie poplotkować.
Trzymam kciuki za pierwszy dzień w pracy
-
Eeeejjjj, no to powodzenia w pierwszym dniu pracy życzę! Z tego co kojarzę będziesz dojeżdżać do Gniezna. Nie zazdroszczę w taki ziąb Mnie też dzisiaj nieźle przewiało jak przeszłam cały cmentarz na Miłostowie ( W sobotę opowiesz nam świeże wrażenia z nowego miejsca pracy
Dawno, dawno temu kiedy chodziłam do liceum, była taka mała kawiarnia "Kafka". Możemy sprawdzić czy jeszcze istnieje. Pamiętam, że było tam całkiem miło.
Namiary na Twojego cudotwórcę weźmiemy w pierwszej kolejności! Pamiętaj też proszę o zabraniu rozpiski z dietą do poczytania.
A ja mam wielki problem...
W co się ubrać na sobotnie spotkanie??? Hihihihi
-
hop, hop..... Żyjesz po pierwszym dzniu pracy
-
Sorki, że nie pisałam ale wczoraj nie mogłam się zalogować na forum - wyskakiwał mi jakis błąd. Poza tym byłam padnięta. Dziś też jestem i zaraz idę spać bo mimo, że jutro sobota to ambitna Agnieszka chodzi na angielski o 8:30. A więc do 11:30 szlifuję język, pozniej może uda mi się spotkać z kolegą (który wysłał mi smsa czy nie chciałabym mu w sobote opowiedzieć co słychać), a później babska imprezka;) Juz się nie mogę doczekać, też nie wiem w co się ubrać... :] a wrażenia po 2 dniach pracy opowiem przy wodzie bo nie chce mi się pisać;)
-
Jestesmy po spotkaniu;) I ja jestem pod wrażeniem dziewczyn. Normalnie 4h zleciały nie wiadomo kiedy. Poplotkowałyśmy sobie, pośmiałyśmy się... no po prostu taki fajny, babski wieczór.co tu mam się rozpisywać... Było baaaardzo sympatycznie i już;) Ta bita smietana w kawie to był taki mały grzeszek ale co tam... Nie mozna wszystkiego kontrolować. Doszłyśmy wspólnie do wielu daleko idących wniosków i generalnie o odchudzaniu to już wiemy wszystko;)
A Rafał to mi powiedział, że się stęsknił i już się niepokoił. O 21:00 pojechał do Empiku bo myślał, że lada chwila powinnam dać mu cynk, żeby po mnie przyjechał, był tam do 21:30, a stamtąd pojechał GDZIE? Do Ali Baby po kebab. A ja nie dzwoniłam nadal...;) Weszliśmy do domu niemal jednoczesnie - on nawet nie zdążył zjeść kebabu. Widzicie jak on się odżywia? A ja grahamka z ogórkiem...;) No cóż... najbardziej niesprawiedliwe jest to, że jeden żre bez opamiętania i nic a drugiemu każdy liśc sałaty idzie w biodra. A ja tak kocham jedzenie...:]
-
Wielkie dzięki za mile spędzony czas myśle że mogłybyśmy tak plotkować następne cztery godziny a może i jeszcze dłużej. A ta bita śmietanka w kawie z prądem to nasza słodka tajemnica
Jeśli chodzi o Twojego Rafała, to niech sobie wcina te kebaby i takie tam inne jedzonka, pomyśl sobie o 11.XI i tym rogaliku którego masz w dietkowej rozpisce
-
Baby... Miał być słodki sekret
Dopisywać już nic nie będę, bo wszystko zostało powiedziane Kiedyś gdzieś wyczytałam, że taką graniczną wartością są 3h - jeśli można z kimś swobodnie spędzić 3h, to jest duża szansa na to, żeby znajomość się utrzymała. Więc jesteśmy na dobrej drodze )
-
graniczna wartość to 3h, a nam trzy godziny minęły jak krótka chwilka
-
HOP HOP Glubka jesteś tam
Glubka poszła do pracy i pewnie jest nieźle zaganiana, że tu nie zagląda, ale prędzej czy później z pewnością tu zajrzy i zostawi jakiś ślad.
Pozdrowionka
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki