ajana -> dziękuję, dziękję, dziękuję )))))
ależ mnie ten suwaczek zaskoczył ... ;D
ajana -> dziękuję, dziękję, dziękuję )))))
ależ mnie ten suwaczek zaskoczył ... ;D
cat wlasnie przeczytalam caly twoj watek
jestem pelna podziwu
odbudowlaas caly swoj swiat na nowo i dalej walczysz a przy tym jestes wesola i wogole
silna z ciebie kobietka malo takich jest gratuluje z calego serducha i trzymam kciuki za nastepne sukcesy
zostawiam moc cieplutkich usciskow i mase buziakow
Blondyneczko -> nie wszystko jest takie różowe. mase czasu trwalo zanim sie pozbieralam. poprostu pewnego dnia ktos przyszedł i ... dał mi klapsa na 4 litery. A potem powiedział, że skoro zachowję się jak bachor i nie walczę to jak bachora będzie mnie traktował. Prawda, że fajnego mam brata?
wiesz cat moj braciak mi powiedzial kiedys ze jak ja nie czuje sie ladna i nie mysle tak o sobie to dlaczego inni maja tak myslec o mnie
he od tamtej pory schudlam 22kg hihi
nmie ma to jak dobry brat co nie?????????/
No Cath, trzymam za Ciebie kciuki(za siebie też hehe), bedę tu zagladac co jakis czas i sprawdzać jak Ci idzie to dietkowanie. Pozdrawiam
Dark - dzięki
Blondi - ja mam 3 braci... szału idzie z nimi dostać :P Klapsa dał mi najstarszy i to był klaps przywracajacy do życia. żebym zaczęła rehabilitajcę i zdobyła pewność że będę chodzić. on nigdy nie komentował mojej wagi.
za to moj bliźniak... o ... ten to sobie szczerych słów nie żałuje. A że sam się zrobił "misiaczkiem"... ja jemu też nie
masz barat bliźniaka???
ja mam siostre bliźniaczke:D
i jednego barata tez mam. straszego.
moze chodzi Ci o ubrania i jedzenie z tym kosztownym zyciem? jak sie jest duzym to sie duzo je?
moj brat jest duzy i je bardzo duzo:D
Cath,a dlaczego bierzesz Metformax 500? Ja biore metformax 850,mimo ze nie mam cukrzycy.Ale doc ginekolog endokrynolog przepisala mi ten lek..
...Z punktu widzenia grubaski...
Pobuszowałam dzisiaj trochę na formum, zajrzałam na chata. Widzę, że zebrała się tu natastyczna mieszanina osobowości. Duże brawa dla wszystkich.
I chyba jakoś mnie olśniło i wiem co chciałabym w swoim wątku widzieć: od czasu do czasu poruszyć jakiś temat - mniej lub bardziej ważny dla osób dużych. Pogadajmy o sprawach przyziemnych
Doktorzasty, na którego się powoływałam już kilka razy, ma zwyczaj mówienia bez ogródek wielu różnych rzeczy. Często takich, o których ja myśleć nie chcę. Czasami się zastanawiam, czy to jego "odchudzanie" mnie nie jest w jakimś stopniu jego polem zdobywania doświadczenia w psychoanalizie (tak to nazywam w przypływie dobrego humoru) lub też w sadyźmie (a tak zazwyczaj ) podczas pierwszej wizyty rzucił takie zdanie:
- Proszę się liczyć z faktem, że odchudzanie to cholernie droga sprawa.Zbyt droga, żeby traktować to jak zabawę i wyrzcać pieniądze w błoto. Proszę się więc zastanowić czy Pani chce zgubić wagę naprawdę czy tylko poodchudzać się. Na pocieszenie powiem, że bycie osobą otyłą także jest drogą sprawą.
W pierwszej chwili nie zastanowiłam się nad tym. Ale z czasem... zaczęło do mnie docierać, że ten facet ma rację. Cholera jasna. Odchudzanie to naprawdę droga sprawa. Leki, zajęcia sportowe, wizyty lekarskie, jedzenie!! Przecież będąc na diecie i jedząc znacznie mniej zaczęłam na to wydawać o wiele więcej pieniędzy. Zgroza.Zdrowe produkty są często o wiele droższe niż zwykłe zapychacze...Przecież można by jakoś motywować firmy do np. wypuszczania linii produktów beż tłuszczu czy cukru, prawda? Może jakieś lgi dla nich? Albo dodatkowe obowiązkowe składki dla tych co takich produktów nie wprowadzą? Niech wpłacają chociażby 1% od swojego obrotu do MZ, a te pieniądze niech idą na lezenie otyłości. Czy to zły pomysł??
A jak się waga ruszyła i trzeba było wymienić część garderoby?? W dodatku nadal w ogromnych rozmiarach w okolicach 50-52??
I wtedy mnie olśniło. Bycie dużą jest drogie. Najkosztowniejszą sprawą, w dodatku dla mnie nieodzownie kończącą sie ogromnym dołem są zakupy ciuchowe i bieliźniane. Każda taka wyprawa kończyła się nocnymi łzami, podłym nastrojem, zgryźliwością. Albo co gorsze - bezdennym, pełnym rezygnacji smutkiem.
W przeciętnym sklepie nie ma dla mnie ubrań. Kończą się na 44 rozmiarze. W sklepach XXL, których jest jak na lekarstwo, nie ma ciuchów dla osób w moim wieku i o moim charakterze. (wesołe, żywe przed 30-stką). Tylko dla 50'letnich bab albo bez gustu, albo zrezygnowanych. A ceny? To żerowanie na czyimś losie! Przykład? Ależ proszę bardzo: Koszula: identyczny krój i materiał, różnica tylko w rozmarze - dla kumpeli nr 42 cena to 38 PLN. Dla mnie 50 rozmiar - 150 PLN!! Różnica w ilości potrzebnnego materiały - nawet gdyby wynosiła 1m2 to koszt uszycia dla producenta zwiększył by się o jakieś 7pln. Więc skąd ta róznica?? Bo grube nie mają wyboru i muszą kupić niezależnie od ceny. W "normalnej rozmiarówce" jest straszliwa konkurencja pośród producentów. Ale u dużych? Hulaj dusza, ile pragniesz... A przecież około 25% naszego społeczeństwa, ludzi aktywnych zawodowo, a więc zarabiających - ma nadwagę. Czyli potrzebje ubrań w większych rozmiarach. Taka nisza rynkowa, leży i nikt tego nie widzi?? ?? Czy to poprostu mniej prestiżowe? No wiecie, szycie dla grubych?? ??
Kolejna sprawa, to dlaczego kroje zdecydowanie przeznaczone dla dużych są dostępne tylko w małych rozmiarach??
Za każdym razem kiedy idę do sklepu XXL dostaję szału. Na widok niesprawiedliwych i nieuzasadnionych cen...
A czy Wy macie takie "pewniki" na podniesienie sobie ciśnienia związane z wagą a dokładniej mówiąc z nadwagą? Czy może ja się poprostu czepiam?
Zakładki