ale... po cichu przyznam się, że w sobotę kupiłam sobie sztruksowy żakiet... hihihihi
teraz mi się marzy cały garniturek z tego materiału
ale... po cichu przyznam się, że w sobotę kupiłam sobie sztruksowy żakiet... hihihihi
teraz mi się marzy cały garniturek z tego materiału
Ja nawet kochałabym zakupy, gdyby:
a. zarobki były takie, że można byłoby spokojnie sobie pozwolić na małe szaleństwo od czasu do czasu
b. gdybym miała w czym wybierać
A co do żakieciku - nie ma wyjścia - trzeba dokupić resztę do kompletu
Pozdrawiam
Ula
Catharsis, dziękuję za odwiedziny u mnie
Przeczytałam właśnie cały twój wątek (czytało się trochę jak powieść detektywistyczną, bo z jednej strony głosisz, że straciłaś 16 kg, z drugiej strony wewnętrzny Sherlock Holmes zauważył na suwaczku inną wartość i nie mógł się doczekać, kiedy zagadka się wyjaśni), jestem pod wrażeniem Twojej walki i jej efektów. Jednocześnie Twój wątek dodał mi niesamowitej motywacji, jeśli chodzi o ćwiczenia - bo przecież ja mogę, nie mam żadnych zdrowotnych przeciwwskazań. Zaraz po napisaniu tego postu wsiądę na Gazelle - a już jakiś diabełek podpowiadał mi, że to drugi dzień @, że będę dziś miała łącznie 3,5 godziny tańców, to może sobie mogę trochę odpuścić. Nie ma, nie mogę, jestem to winna Tobie ale przede wszystkim sobie!!!
Właśnie, podobno Gazelle nie obciąża stawów, może to i dla Ciebie byłoby jakieś rozwiązanie? To drogi sprzęcior, ale może jakaś siłownia gdzieś koło Ciebie ma?
No i oczywiście nie byłabym Trinią, gdybym nie wspomniała, że taniec to najcudowniejsza forma aktywności fizycznej, ekspresji, sztuki i wyrażania radości w jednym. Jak widać, dotknęłaś pasji Ja od 5 lat tańczę tańce etniczne/ludowe, a od tygodnia taniec brzucha. Dziś mam oba, jeden po drugim
Widzę, że dzienny rozkłąd węglowodanów, tłuszczy i białka wygląda u Ciebie podobnie do mojego (a przynajmniej do mojego w wersji idealnej, nie zawsze udaje mi się to w 100%). Mam tylko jedno zastrzeżenie, być może zresztą spowodowane odmiennością amerykańskich realiów od polskich. Mam przed sobą kubeczek tutejszego beztłuszczowego jogurtu naturalnego, a skład na kubeczku głosi, iż w szklance jogurtu jest 11g białka i 19g węglowodanów. Jesteś pewna, że to "posiłek białkowy"? Nie lepiej puszkę rybki albo gotowanego kurczaka?
Jeśli chodzi o produkty dietetyczne w sklepach, to tu jest tego pod dostatkiem. Są całe półki dań np. dla osób na diecie South Beach, czy Atkinsa czy Weight Watchers. I wiesz co, ja i tak wolę posiłki komponować sama, z jak najmniej przetworzonych i obrobionych produktów. Mamy tu także ciuchy w rozmiarze XXXXXXXXL. I tak przekornie powiem, że może to nie jest tak do końca dobrze, że tutaj tak łatwo jest być osobą otyłą. Może to troszkę mniej mobilizuje do walki? Tu chyba trochę za łatwo jest pobyć sobie wielorybkiem, ku ogólnej akceptacji (akceptacji przez środowisko, podczas gdy w głębi duszy tęsknie spogląda się na zdjęcia modelek i nienawidzi swojego ciała - ale o tym nie mówi się głośno), a potem przez pół roku pobyć na dowolnej diecie z półeczki, by się troche dowartościować, a potem zaniedbać się znowu. Kochana, nie twierdzę, że nie masz racji. Twierdzę jedynie, że jest też i druga strona medalu, która też jest racją, moim zdaniem.
I na szczęście najcenniejszego, najbardziej pomocnego i skutecznego "wspomagacza odchudzania" mamy za darmo - jest nim oczywiście to forum
Ściskam Cię, gratuluję sztruksowego żakietu i trzymam kciuki za dalsze sukcesy
DOBRANOC - KOLOROWYCH SNÓW
wiesz temat rozmiar dla xxlek dosc często wychodzi - szczególnie wtedy która z nas wybiera się na zakupy ubraniowe i powraca sfrustrowana okrutnie- ale chyba jedyne co mozemy zrobić to dopasowac się do "zwyczajnej" rozmiarówki, bo firm odzieżowych raczej nie zrewolucjonizujemy a do drogiego bycia otyła a drogiego odchudzania się to wychodzi że i tak źle i tak niedobrze :P powiedzmy sobie szczerze że te zdrowe chude produkty sa droższe i tego nie przeskoczymy - oczywiście że na drugim biegunie stoi pizza, ale juz abstra***ac od takich niezdrowych dań (moja ulubiona hihi ) to jednak noga z kurczaka kosztuje 4 razy mniej niz pierś i na zdrowe chude jedzenie szczególnie poza sezonem warzywno owocowym czasem trudno sobie pozwolić
Witam porannie i wtorkowo i przesyłam moc pozytywnej energii
dzieńdoberek wtorkowo - lekko panikująco
Triskell -> jak zwykle aż mi się oczka zaświeciły na widok charakterystycznej fioletowej czcionki a na gębuli pojawił się uśmiech. Widzisz jak reaguję na Twój post już przed przeczytaniem??
Ta zagadkowa różnica 16 a 22kg - chyba największym zaskoczeniem była dla mnie Oby ich jak najwięcej. Wynika ona z tego, że do tej pory nie mogłam się zebrać na odwagę i nabyć wagę. W związku z tym ważenie następowało tylko podczas wizyty u Doktorzastego. A że ostatnio byłam u niego prawie 4 tygodnie temu... stąd ta fantastyczna róznica Teraz idę w czwartek. Zobaczymy czy suwaczek drgnie...
Gazelle - czy możesz skrobnąć parę dodatkowych słówek na temat tej machiny tortur?? Nie do końca ją kojarzę...
A tańca... ech... zazdroszczę!! Nigdy wcześniej nie miałam odwagi tańczyć. Ale teraz... już się nie mogę doczekać pierwszych zajęć. Już za 8 dni )))) A taniec brzucha... hymm... to mogłoby być naprawdę fantastyczne... trzeba będzie się popytać
Oczywiście dietka i układ co gdzie kiedy mi też nie zawsze się da utrzymać. Ale się staram. Bardziej lub mniej A białkowość posiłku - tak jak mówisz - jogurt nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem - ale często najłatwiejszym. Nie dawno udało mi się odkryć sklepik dla alergików gdzie mają jogurt na bazie mleka sojowego i jego skład to białko ok. 11g a węglowodany 7g. jako poprawiacz samopoczucia ujdzie :P
Nie mogę się z Tobą niezgodzić - w Stanach jest łatwo być grubą osobą. (mieszkałam przez jakiś czas w Ithaca, upstate NY). Ale też łatwiej znaleźć pomoc jeśli już podejmujesz się odchudzania. W Polsce ciągle jeszcze ludzie otyli z automatu uważani za leniwych. I głupich. Nie wydaje mi się aby powszechna, aż taka akceptacja otyłości była czymś dobrym, a zrzucanie odpowiedzialności za nią na koncerny fastfoodowe – uważam za zwykły wybieg aby się wybielić w swoich własnych oczach, to jednak trochę zazdroszczę łatwego dostępu do terapii i grup wsparcia. Mimo, że żadna z nich nie może się konkurować z naszym forum
Wiesz Triskell, myślę, że tak naprawdę najbardziej mnie złości to biadolenie - trudno o pracę, trudno się na rynku utrzymać. A tu taka nisza, taka żyła złota. I nikt nie chce się po nią schylić. No przesadzam - jest kilka polskich firm, którym bym chętnie nagrodę dała za wysokiej jakości produkty - ciuchy właśnie - dla ludzi "nie wieszaków". Samatha od bielizny - utwierdzili mnie w przekonaniu, że duże może być sex'y. I że nie jestem wariatką marząc o kolorowych stanikach w rozmiarze 90 D/ E ze stringami w komplecie. A Fala - bluzki, bluzeczki z fajnej bawełny. Wygoda i prostota (może trochę na jedno kopyto) ale za to pełna rozmiarówka. Firmy działają i mają się dobrze, więc widać można. To dlaczego mamy takie problemy z ubraniem się? Ech… znowu się nakręcam
Ulka – oj faktycznie kolorowych snów nam życzysz i jak widzę równie kolorowego dnia.
Masa uśmiechów na cały dzień dla Was, Dziewczyny!
Ależ się znowu rozpisałam!!
Bołatwiej jest baranim pędem bez zastanowienia iść za modą i szyć na wieszaki niż pomyśleć chwilę nad ubraniami dla puszystych. Na szczupłej osobie prawie wszystko dobrze leży, dla puszystych treba pomyśleć nad krojem i fasonem.Zamieszczone przez Catharsis
To samo jest przecież z butami - mój brat ma nr buta 48-49 i wieczne problemy z obuwiem. Tańszych butów prawie nie ma - pozostają markowe, drogie i też nie taki wielki wybór. Tańsze jak chce kupić, to się musi ujeździć po całym Krakowie i to bez pewności czy mu się uda coś kupić.
Tyle, że różnica polega na tym, że ludzi z nogami o rozmiarze 49 jest nieporównywalnie mniej niż osób grubych i otyłych.
Ech, szkoda słów
Przepraszam, ze się tak rozgryzmoliłam na Twoim wątku
Pozdrawiam
Ula
Ulka -> pisz ile wlezie!!
Witaj Catharsis!
Przeczytałam cały Twój wątek i Twoja postawa i dokonania zrobiły na mnie ogromne wrażenie.Moge się też podpisać niemal pod każdym zdaniem dotyczącym dużych ubrań. Może nie należę do osób bardzo otyłych, ale w wieku 25 lat też mam problemy z ubraniem się (dół rozmiar 48, góra 44 - 46) i jak mam kupic sobie coś innego niż stanik lub buty jestem cała chora Nienawidzę kupować ciuchówi - to jest jedna, wielka droga przez wstyd, upokorzenia i mękę (te komentarze wysuszonych na wiór ekspedientek:"nie, TAKICH rozmiarów nie prowadzimy") Też zastanawiam się czy producenci nie są po prostu ślepi... Przecież większośc chodzących po ulicach kobiet to nie worki grzechoczących kości, tylko mają piersi, brzuszek i pośladki i też chcą ładnie wyglądać...
Gratuluję wspaniałego wyniku odchudzania i będe kibicować dalszej Twojej walce
buziaki!!!
Zakładki