-
Kurcze, Julcyk... Ty to masz rację... faktycznie To już zupełnie nowa jakość zycia. Nawet ja będe mieć te 69 kilo... to pewnie już zawsze bede musiała tak jesć... no, może nie aż tak, ale się pilnować.
Może to i dobrze... jak mi w mózgu "zaskoczy", że tak teraz będzie i koniec, to może i wytrzymam.
Na razie zapijam głód dzbankiem herbatki śliwkowo-jabłkow-cynamonowej Herbapolu... rewelacja, polecam.
-
Narcyś, nie wiem czemu mnie tu jeszcze nie było ale nadrabiam zaległości
a co do tego szpinaku - to ja bym nie tknęła - jest tyle niskokalorycznych i zdrowych pyszności, że nie dam sobie wciskać żadnych świństw :P
-
Narcyzo, zupełnie nie wiem, jakie są składniki w krupniku, więc tego akurat nie skomentuję, a jeśli chodzi o resztę jadłospisu, to:
- jogurt zdrowiej jest jeść naturalny i samej mieszać z owocami, płatkami (nie takimi sztucznymi tylko mieszankami własnoręcznie sporządzonymi)
- zamieniłabym kolejność posiłków, tak żeby ostatni posiłek to było białko + ewentualnie warzywa, a nie owoce. Czyli np. ta sałatka z tuńczykiem i szynką (mniemam, że takie pomieszanie smaków to rzecz gustu) jako ostatni posiłek, no może lepiej bez kukurydzy, chyba że koniecznie musisz.
A przecież proponowałam Ci jakiś czas temu, żebyś jednak jadła tą swoją ulubioną jajecznicę, i co, nie chcesz? Julcyk ma rację, wybierz sobie z dietetycznych produktów te, które lubisz, nie może tak być, że ciągle narzekasz na prawie wszystko, co jesz.
Uściski
-
Ech.. ja najczęściej tak własnie robie... kupuje kefir 0% i dodaje do niego płatki, siemie lnianne, 1/2 banana... ale ostatnio ciągle się spóźniam na uczelnię i zjadam jogurty-gotowce.
Wiesz co, Tris.... jakoś jajecznica odpada... do odchudzania zmobilizowały mnie też wyniki badań. Za wysoki cholesterol i cukier. I ciśnienie też mogło by być niższe.
więc staram się tak jesć, by było jak najmniej cukru(tego modyfikowanego... owoce jem, bo mi akurat wchodzą), soli, tłuszczu.. no, oliwa jest wyjątkiem.
A tak się zastanawiam... bo widze, że już paru osobom to mówiłaś... czemu białko wieczorem?
-
bo białko szybciej sie trawi. to tak najprościej...
a co lubisz jeść? może Ci coś wymyslimy zdorwego do jedzenia?
JA
JOJO
waga około 85 kg.
-
Narciu kochana.
Dziewczyny mają rację - nie może tak być, żebyś dietkowe jedzenie wpychała w siebie na siłę. Bo jeśli to wszystko tak bardzo nie będzie Ci smakować, to długo nie dasz rady, a przecież tego nie chcemy w żadnym razie! Eh eh, martwię się o Ciebie.
Nie poddawaj się, bo co my tu bez Ciebie zrobimy, hmmm?
Ściskam odległościowo i posyłam siatki energii,
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
O nie... nie poddam się... nie po tym tygodniu, przez który zaciskam szczęki z głodu. A tak serio... ja wcale nie jem mało. To sa po prostu rozsądne porcje i niskokaloryczne. Tylko po prostu po latach WIELKIEGO ŻARCIA organizm.. a chyba głównie psychika szaleje z niepokoju.
Ale trudno... podobno po 2 tygodniach jakoś przechodzi. Zobaczymy.
Moja mama zrobiła dziś rewelacyjną zupę- krem z porów. Nie wiem czym ona ją doprawiła, ale była super.. na wywarze z samych jarzyn.
Wpadłam na dziwny pomysł... tak sobie pomyślałam, że ja tak właściwie to codziennie do tej pory kupowałam sobie i zjadałam jakieś batony, czipsy, słodkie bułki, piwko, czekoladę... więc teraz te pieniądze będe codziennie wrzucać do... skarbonki. :P Śmieszne, no nie Ale tak właściwie.... postanowiłam codziennie wrzucać 3 zł. Chociaż czasami jak szłam na zakupy do kupowałam sobie żarcia za więcej niż te 3 zł... ale to taka równowartość jednej czekolady... no... i jak już schudnę, to będzie z tego mała sumka... to sobie w nagrodę coś kupię.
jogurt śliwkowy jogobelli + 1 pomarańcza = 230 kcal
1 jabłko = 50 kcal
talerz kremu z porów = 100 kcal
surówka + 1/2 kostki szpinaku frosty = 300 kcal
Suma : 680 kcal
O rany..... za mało... ale cały dzień byłam na uczelni, zaspałam, nie zdążyłam nic ze sobą wziasć do jedzenia.. a w bufecie nic nie kupuję...bo tam same pączki, zapiekanki, batony, knysze....aaaaaaaaa
Jutro siedze na uczelni od 8 do 19... i co ja mam tam jeść, co????? Tak sobie myślę... ile ma taka knysza z samymmi warzywami kalorii??? Bo chyba będe na wykładzie wbijać zęby w stół....
-
Hej hej z tą skarbonką to wcale nie głupi pomysł. Przygotuj sobie wieczorkiem jakąś sałatke na uczelnie i do tego jugurt. Po co przepłacać w bufecie. Pozdrawiam
-
JA
JOJO
waga około 85 kg.
-
Julcia, ja też nie wiem
Nar, ja bym na Twoim miejscu jednak nie kupowała niczego w bufecie. Lepiej, jeśli sama sobie po prostu przygotujesz jedzenie na cały dzień i weźmiesz ze sobą - ja chodzę z torebką i wszystko mi się mieści. Zjedz rano porządne śniadanie za 250kcal, będziesz najedzona i wytrzymasz pierwsze zajęcia. Potem w przerwie między nimi np mandarynki, albo jabłko, albo jakieś suszone owocki - nie zajmują wiele miejsca. W ramach obiadu - jakaś dopieszczona kanapka, najlepsza jest z pieczywa pełnoziarnistego, bo żuje się to tak długo, że naprawdę pozostaje po jednej kromce uczucie najedzenia i taka kanapka np z serem żóltym, wędliną, ogórkiem i pomidorkiem to już będzie koło 200kcal. A płaskie to to, dobrze do torebki wchodzi. Dwie kanapki zjesz i to już będzie solidny obiad. I potem znów na podwieczorek w jakiejś przerwie owoc bądź np sok (ja często noszę ze sobą butelkę i się nie przejmuję..). A po powrocie do domu coś lekkiego, np trochę tuńczyka i pieczywo Wasa. I już w bufecie co najwyżej kup sobie herbatę, żebyś miała ciepły napój do obiadu, czy kiedy tam masz okienko. Wiem, trochę się trzeba namęczyć, zrobić to wcześniej, spakować, nosić.. ale dietka to dietka, warto się trochę pomęczyć.
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki