-
Witam!
Niestety również muszę się z Wami zgodzić
Nasze podejście do diety samo powoduje trudności w jej utrzymaniu. Ograniczając się ciagle, nie pozwalając sobie na jakąś przyjemność (jedzeniową oczywiście) powodujemy, że nasz organizm w końcu zmusza nas, abyśmy popełniły jakiś grzeszek.
Ja też od dzieciństwa byłam pulchna, ale nie do przesady. Troszkę więcej zaczęłam ważyc jakoś w pierwszej czy drugiej klasie podstawówki, jak przez ciągłe choroby (spowodowane alergią) musiałam brać full lekarstw, w tym z tego co pamiętam jakies hormonalne właśnie na tą alergię. Efekty to przyniosło, bo teraz nie choruję prawie wcal i alergia jedynie na pyłki mi została, ale efektem ubocznym były dodatkowe kilogramy. Pierwszy raz decyzję o odchudzaniu podjęłam w 6 klasie podstawówki. Dzieciaki się ze mnie śmiały, ja sama tez sie dobze nie czułam.
Ważyłam wtedy 76kg i miałam 174 cm. (duuuża byłam). O diecie pojęcia nie miałam żadnego. Jak zobaczyłam w gazecie (pamiętam to dokładnie do dzić) artykuł schudnij 7kg w tydzień to sie spytałam mamy dlaczego tak mało i tak wolno! Mama mi wytłumaczyła, ale wierzyć nie chciałam
Diety nie spóbowałam.
Postanowiłam jeść mniej, nie jeść białego chleba (póki sobie chrupkiego nie kupiłam jadłam poprostu "kanapki" ze stosu ułożonych na sobie sera, szynki, pomidora i innych. Obiad jadłam taki jak inni, ale mniejszy. Na kolacje jadłam jogurt (najczęsciej Bakoma ze zbożami i dużą ilością płatków do tego. Potrafiłam sobie iść czasem na lody, do maca czy na ciastko. Podeszłam do diety ZDROWO!!! Nie odczułam jej praktycznie, a jak byłam na obozie to normalnie wsuwałam batoniki. W ciągu około 3 miesięcy schudłam do 57 kg! (czyli 20kg). Wyglądałam super. Codziennie też cwiczyłam około godziny.
Później dietę trzymałam przy tej wadze 1rok, później następny rok z wagą 62kg.
A później zaczęłam znowu jeść, zaczęło się od jedzenia normalnej kolacji a nie jogurtu. I mimo pzyrastającego tłuszczu nie opamiętałam się. Co jakiś czas starałam sie wrócić do diety, ale nic z tego nie wychodziło. Później juz liczyłam starannie kalorie, kilogramy ( za pierwszym razem nie miałam nawet wagi), załamywałam się jak nie spadały i jak zjadłam za dużo. I reszta była tak jak u Was.
Teraz w kwietniu znowu zaczęłam liczyć kalorie i gotować sobie chudziutkie obiadki (mieszkam z rodzicami). W maju rzuciłam dietę, bo nie miałam na to czasu (matura). Tydzień temu do niej wróciłam. W kwietniu z 84 uzyskałam 76. W maju przytyłam do 79, ale w większości to była woda, bo w ciągu tygodnia wróciłam do 76,5. Nie liczę w tej chwili kalorii. Staram się jeść dietetycznie. Ale wczoraj zjadłam kawałek cheesburgera od chłopaka, w pizza hut wzięłam sobie bar sałatkowy (a jak wiadomo majonezu tam nie mało, mimo że sosów nie brałam) itd itp. Może znowu uda mi się osiągnąć to co za pierwszym razem. Może uda mi się normalnie podejść do diety. mam taką nadzieję. naazie przynajmniej nie marnuję czasu na wpisywanie tego co zjadłam do dzienniczka.
I życzę i sobie i Wam powodzenia i efektów!!!
Buziaczki,
Ewka
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki