A ja nie pokonałam

Bardzo Wam dziękuję za wsparcie, ale obawiam się, że to jakaś poważniejsza sprawa niż zwykłe objadanie się w czasie diety (wiem to z doswiadczenia i lat "praktyki", z obserwowania swojego organizmu).

Jeszcze jeden cytat z książki A. Drotkiewicz, który to dobrze odzwierciedla (książkę jak najbardziej polecam, choćby dla specyficznej formy narracji):

" Opcja, która zakłada, że świat jest dla wszsytkich, nakłania ludzi do szukania swojego szczęścia. Wszyscy szukam szczęścia. Wszyscy szukam czegoś, żeby tylko zatkać sobie usta. Lubisz smak kremu, lubisz brak tlenu. I to cię tak ssie od środka, czujesz to? Ta wielka samotność, któa domaga się, żebyś bez przerwy jadła, zebyś jej jakoś zamknęła usta, czujesz to? Przełykasz i jeszcze zanim przełkniesz, musisz wziąć do ust coś nowego, to konieczne, to niezbędne. Musisz coś w siebie wchłaniać, skoro już nie masz kogo wchłaniać. Potrzebujesz kontaktu z ciałem obcym."

Nie wiem, co będzie dalej z tą moją dietą. Nie chciałabym tak Wam ciągle tutaj narzekać i marudzić, więc moze będę tylko pałętać się po waszych wątkach. Może za jakiś czas to i owo się ułoży

Aha, płytki nie kupiłam, bo wyobraż sobie Chybatku, że się boom w wawce na ctrl+alt+del po teatrze tv zrobił i wczoraj byłam dziesiątą osobą, która o płytkę pytała i odeszła z kwitkiem. Może sobie na ich stronie zamówię